Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
handel – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Nie taki wolny handel wewnątrz Kanady https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-wolny-handel-wewnatrz-kanady/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-wolny-handel-wewnatrz-kanady/#respond Fri, 16 Aug 2019 05:31:19 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6145 Sporo uwagi przyciągała swego czasu umowa handlowa CETA, pomiędzy UE i Kanadą. Odpowiedzi na wiele popularnych mitów na jej temat znaleźć można w artykule „Czy polskiego rolnika zjedzą zmutowane kanadyjskie korporacyjne kurczaki – czyli 33 pytania i odpowiedzi na temat CETA i wolnego handlu”. Także zawarte pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem porozumienie NAFTA regularnie pojawiało […]

Artykuł Nie taki wolny handel wewnątrz Kanady pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Sporo uwagi przyciągała swego czasu umowa handlowa CETA, pomiędzy UE i Kanadą. Odpowiedzi na wiele popularnych mitów na jej temat znaleźć można w artykule „Czy polskiego rolnika zjedzą zmutowane kanadyjskie korporacyjne kurczaki – czyli 33 pytania i odpowiedzi na temat CETA i wolnego handlu”. Także zawarte pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem porozumienie NAFTA regularnie pojawiało się w debacie publicznej, szczególnie w związku z ostrymi atakami Donalda Trumpa. Prezydent USA nazwał je „najgorszą umową handlową jaką kiedykolwiek zawarto”, choć jak wyjaśnia Daniel J. Ikenson, nowa umowa USCMA (tzw. NAFTA 2.0) to „najlepsza kiedykolwiek wynegocjowana umowa handlowa (poza wszystkimi dotychczasowymi)”.

Handel międzynarodowy trafia często na pierwsze strony gazet i portali internetowych, ale niewiele słyszymy o handlu wewnątrz poszczególnych krajów. Stąd ciekawą lekturą jest artykuł Jorge Alvareza, Ivo Krznara i Trevora Tombe’s „Internal Trade in Canada: Case for Liberalization” opublikowany przez IMF. Także w przypadku Kanady więcej wolnego handlu przyniosłoby więcej korzyści.

Wewnętrzne bariery handlowe w Kanadzie podawane są jako jedna z przyczyn powolnego wzrostu produktywności w tym kraju. Autorzy wskazują na cztery typy barier. Pierwszy z nich to bariery geograficzne, wynikające z uwarunkowań naturalnych czy odległości – niezależne od obowiązujących przepisów prawa. Drugi typ barier to prowincjonalne zakazy np. dotyczące zakazu sprzedaży alkoholu nabywcom z innych prowincji[1]. Bariery techniczne to np. wymogi dotyczące wagi czy rozmiarów pojazdów. Czwarty rodzaj to bariery regulacyjne, które są związane z różnymi pozwoleniami, licencjami i innymi biurokratycznymi obostrzeniami funkcjonującymi w kanadyjskich prowincjach.

Jak pokazują autorzy, pełna liberalizacja handlu miedzy prowincjami mogłaby podnieść PKB per capita o 4 proc. Zwiększyłaby również udział handlu pomiędzy prowincjami, w relacji do PKB, do poziomu handlu międzynarodowego – takiej sytuacji nie było w Kanadzie od początku lat 80-tych. Z kolei senator Jane Cordy wskazuje, że koszy wewnętrznych barier handlowych to 130 mld dolarów.

Najniższe bariery handlowe występują obecnie w Albercie, Kolumbii Brytyjskiej i Ontario. Najsilniejszy protekcjonizm obowiązuje w Manitobie, na Wyspach Księcia Edwarda, w Nowej Szkocji, w Jukonie i w Nowej Fundlandii i Labradorze.

Jednocześnie Alvarez, Krznar i Tombe tłumaczą, że rząd federalny nie może tak po prostu liberalizacji prowincjom prawnie narzucić. Byłoby to niezgodne z konstytucją. Potrzebne są negocjacje i kooperacja prowincji i powinno być to, zdaniem autorów, priorytetem władz na wszystkich szczeblach. W ostatnich dekadach brakowało w tym wymiarze istotnych postępów.

Amela Karabegovic i Robert Cox uważają, że jedną z opcji mogłoby być dołączenie przez wszystkie prowincje do Trade, Investment, and Labour Mobility Agreement (TILMA), umowy podpisanej w 2006 r. pomiędzy Albertą i Kolumbią Brytyjską (która jednak nadal zawiera różnego rodzaju wyłączenia). Innym wzorcem do wykorzystania mogłaby być Australia i obowiązujące tam zasady wzajemnego uznawania regulacji (z ang. mutual recognition of regulation). Oznaczają one, że poszczególne regiony Australii mogą różnić się regulacjami, ale uznają też te obwiązujące w innych miejscach w tym kraju. Innymi słowy produkt akceptowany na terenie jednej prowincji jest akceptowany na terenie całego kraju.

Większość przedsiębiorców popiera dążenia do liberalizacji. Perrin Beatty, kierujący Canadian Chamber of Commerce, powiedział w 2018 r., że “najwyższy czas uporządkować sytuację w domu w związku z wyzwaniami związanymi z globalnym handlem i konkurencyjnością, które dotykają naszą gospodarkę”. Cytowana w tym samym artykule Monique Moreau, wiceszefowa Canadian Federation of Independent Business, stwierdziła, że “handel wewnątrz Kanady powinien być co najmniej tak łatwi jak z innymi krajami”.

Z kolei w badaniach opinii publicznej 81% respondentów stwierdziło, że liberalizacja będzie dobra dla konsumentów, a 77%, że będzie dobra dla biznesu. Ponadto reformy w kierunku większej wolności handlu wewnątrz Kanady byłyby dodatkową zachętą dla zagranicznych inwestorów. Dzięki temu wejście na rynek poszczególnej prowincji oznaczałoby też możliwość wchodzenia na inne kanadyjskie rynki.

Walka o wolnych handel to często konieczność zmierzenia się z różnymi grupami interesu, które korzystają na protekcjonizmie. Kierunek w jakim powinna reformować się w tym wymiarze Kanada jest oczywisty, a wolność handlu wewnątrz kraju to korzyści, których nie warto tracić ze względu na opór protekcjonistycznych lobbystów.

[1] W tekście używam sformułowania „prowincje” w odniesieniu zarówno do 10 prowincji, jak i 3 terytoriów.

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Nie taki wolny handel wewnątrz Kanady pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nie-taki-wolny-handel-wewnatrz-kanady/feed/ 0
Kanapka za 1500 dolarów pokazuje jak handel poprawia warunki życia https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kanapka-za-1500-dolarow-pokazuje-jak-handel-poprawia-warunki-zycia/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kanapka-za-1500-dolarow-pokazuje-jak-handel-poprawia-warunki-zycia/#respond Tue, 22 Aug 2017 05:54:14 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5330 Autorką  tekstu jest Chelsea German. Tekst został opublikowany na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR). Jak wyglądałby świat bez rynków oraz swobodnego handlu? Pewien człowiek postanowił przygotować kanapkę od zera. Osobiście uprawiał warzywa, zebrał sól z wody morskiej, wydoił krowę, przetworzył mleko na ser, marynował ogórki w słoiku, przemielił ziarna pszenicy na mąkę, zebrał miód z […]

Artykuł Kanapka za 1500 dolarów pokazuje jak handel poprawia warunki życia pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorką  tekstu jest Chelsea German. Tekst został opublikowany na portalu HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR).

Jak wyglądałby świat bez rynków oraz swobodnego handlu? Pewien człowiek postanowił przygotować kanapkę od zera. Osobiście uprawiał warzywa, zebrał sól z wody morskiej, wydoił krowę, przetworzył mleko na ser, marynował ogórki w słoiku, przemielił ziarna pszenicy na mąkę, zebrał miód z uli oraz samodzielnie wyhodował i zabił kurę, aby uzyskać mięso drobiowe. We wrześniu 2015 opublikował wyniki swoich zmagania. Na końcu filmu zdradził, że stworzenie tej kanapki całkowicie samemu kosztowała go 6 miesięcy życia oraz 1500 dolarów.

(Należy uwzględnić fakt, że użył on transportu powietrznego w celu dotarcia nad ocean. Gdyby natomiast sam zdecydował się zbudować samolot i nauczyć się nim posługiwać, to zrobienie kanapki byłoby praktycznie niemożliwe).

To zaskakujące jak nieefektywne jest robienie czegoś tak prostego jak zwykła kanapka, bez pomocy oraz korzyści wynikających z wymiany handlowej. Były czasy w historii, kiedy ludzie własnoręcznie zajmowali się wyrobem pożywienia czy ubrania. Warto jednak pamiętać, że były to także czasy przeogromnej biedy oraz bezustannej pracy.

Im więcej osób bierze udział w wymianie handlowej, tym więcej korzyści dla jej uczestników. To dzięki globalnej wymianie dóbr i usług, mogę dziś rano pić kawę z Ameryki Łacińskiej, patrząc na ekran mojego komputera przy użyciu okularów z Europy oraz pisać ten komentarz korzystając z klawiatury z Azji. Na szczęście od lat poziom wolności handlu pomiędzy większością państw na świecie rośnie. Zwiększenie globalnej wymiany handlowej pozytywnie wpłynęło na poprawę warunków życia oraz na zmniejszenie ubóstwa na skalę światową.

Niestety aktualny trend w USA jest mniej optymistyczny. Jeśli pomysły Berniego Sandersa czy Donalda Trumpa będę wciąż tak popularne, to wolny handel będzie zagrożony. Ich głównymi argumentami jest to, że globalny handel szkodzi rzekomo gospodarce Stanów Zjednoczonych, niszcząc przy tym miejsca pracy. Niemniej jednak ekonomiści niemalże ze wszystkich zakątków świata zgadzają się z tezą, iż polityka wolnego handlu ma fundamentalne znacznie dla zwiększania dobrobytu.

Share

Artykuł Kanapka za 1500 dolarów pokazuje jak handel poprawia warunki życia pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kanapka-za-1500-dolarow-pokazuje-jak-handel-poprawia-warunki-zycia/feed/ 0
Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/#respond Thu, 20 Jul 2017 06:01:41 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5238 Autorem tekstu jest Philippe Legrain, twórca OPEN, think tanku zajmującego się otwartością. Tekst został opublikowany po raz pierwszy na portalu CapX. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR). W czasach, gdy wolny handel jest zagrożony przez zwolenników protekcjonizmu takich jak Donald Trump, podpisanie umowy handlowej między Unią Europejską a Japonią można uznać za sukces na skalę światową. Mimo że, […]

Artykuł Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Tokio

Autorem tekstu jest Philippe Legrain, twórca OPEN, think tanku zajmującego się otwartością. Tekst został opublikowany po raz pierwszy na portalu CapX. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR).

W czasach, gdy wolny handel jest zagrożony przez zwolenników protekcjonizmu takich jak Donald Trump, podpisanie umowy handlowej między Unią Europejską a Japonią można uznać za sukces na skalę światową. Mimo że, porozumienie zostało przyjęte w ogólnym zakresie, z wieloma ważnym szczegółami do ustalenia, to największy na świecie wspólny rynek oraz trzecia największa gospodarka świata zgodziły się, aby obustronnie znieść większość ceł na swoje towary oraz wspólnie zminimalizować liczbę barier handlowych, co pozwoli na stworzenie największej na świecie strefy wolnego rynku. Niestety, Wielka Brytania nie będzie beneficjentem umowy z powodu wyjścia z UE. W efekcie, to porozumienie może sprawić, że brytyjskie firmy staną się mniej konkurencyjne na japońskich i unijnych rynkach.

Ten rok był jak na razie bardzo trudnym okresem dla wolnego handlu. Na początku prezydent Donald Trump wyciągnął USA z Trans-Pacific Partnership (TPP), pozostawiając swoich sojuszników, Japonię i Australię, w niezręcznej sytuacji w stosunku do pozostałych jedenastu członków. D.Trump chciał również zagrozić istnieniu North American Free-Trade Agreement (NAFTA) z Kanadą i Meksykiem. Teraz obiecuje, że zacznie ponowne rozmowy dotyczące renegocjacji tej umowy. Mimo że USA nie wycofały się z Translatic Trade and Investment Partnership (TTIP), to rozmowy z UE w tym obszarze zostały opóźnione.

Prezydent Trump zaczął korzystać z wielu protekcjonistycznych instrumentów, o czym z niepokojem poinformował Global Trade Alert w jednym z ostatnich raportów. Ponadto grozi on irracjonalną wojną celną z Niemcami, które więcej eksportują do USA niż importują z tego kraju. Groził także zaprzestaniem importowania stali, gdyż ściąganie tego surowca z zagranicy może „zagrozić amerykańskiemu bezpieczeństwu”. To spowodowałoby starcia w centralą World Trade Organisation (WTO), co ostatecznie mogłoby zniszczyć wielostronny handel międzynarodowy. Nic dziwnego, że pojawiają się obawy dotyczące przyszłości globalizacji.

Co ciekawe, zagrożenie wynikające z poczynań D. Trumpa odwracają uwagę od Stanów Zjednoczonych. Okres negocjacyjny pomiędzy UE i Japonią trwał aż przez 4 lata, ponieważ do wyboru D. Trumpa na prezydenta, ważniejsze dla nich było utrzymanie dobrych relacji z USA. Teraz, poświęciwszy więcej czasu na wzajemne relacje, podmioty te zdecydowały się zrezygnować z większości ceł na dobra i usługi oraz pozwolić firmom z UE walczyć o zamówienia publiczne rządu Japonii.

Jest to dobra wiadomość dla europejskich oraz japońskich producentów i konsumentów. Dogadanie się UE i Japonii w przeddzień szczytu G20 w Hamburgu wysłało mocny sygnały w kierunku D. Trumpa i innych zwolenników protekcjonizmu. Zamiast doprowadzić do realizacja hasła „najpierw Ameryka”, wycofanie się z TPP, opóźnienie TTIP oraz podpisanie przez UE i Japonię umowy handlowej, spowodowało, że firmy amerykańskie będą nadal napotykać wiele utrudnień na rynkach europejskich i japońskich.

Porozumienie zostało określone hasłem “nabiał za samochody”, ponieważ Japonia otworzy swój sektor rolniczy na produkty spożywcze z UE, podczas gdy UE całkowicie otworzy się na japoński przemysł motoryzacyjny oraz na produkcje półproduktów z tego sektora, który dotychczas był blokowany 10% cłami nakładanymi na japońskich eksporterów. Szacuje się, że porozumienie to zwiększy eksport w obu kierunkach o jedną trzecią.

W chwili, gdy politycy zaakceptowali publicznie współpracę, dalej trwają prace nad wynegocjowaniem ważnych szczegółów dotyczących owej umowy. Ostateczne porozumienie będzie musiało przejść przez parlament japoński, a następnie trafi do Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Zależnie od treści porozumienia może też ono wymagać zgoda poszczególnych narodowych i regionalnych parlamentów jak np. parlamentu w Walonii, która mogła zaprzepaścić umowę handlową EU z Kanadą.

Niektórzy krytycy już pierwszego dnia wyrazili swój sceptycyzm. W Financial Times, Wolfgang Münchau stwierdził, iż: “Problemem porozumienia europejsko-japońskiego jest fakt, że nie jest ono jeszcze tak naprawdę porozumieniem. Dalej jest wiele ważnych szczegółów, które muszą zostać wynegocjowane”. W The Spectator natomiast Fraser Nelson napisał, że: „Umowa Japonii z UE? Nie, nie teraz i jeszcze nie przez długi czas. To jest jedynie postęp w ustaleniach, który został ujawniony przed szczytem G20, aby przedstawić Amerykę w złym świetle”.

Oczywiście, że ujawnienie publicznie informacji dotyczących umowy, miało również cel polityczny. Jednakże, błędem jest niedocenienie tego co się właśnie wydarzyło. Wizja Hosuk Lee-Makiyama współtwórcy OPEN, międzynarodowego think tanku, którego misją jest obrona oraz pomoc w rozwoju otwartych gospodarek i społeczeństw, jest bardziej optymistyczna. W przeciwieństwie do Münchau i Nelsona jest on ekspertem w dziedzinie handlu, a w szczególności właśnie tej umowy. Wierzy on, że: „negocjowanie szczegółów może zająć jedynie rok, co może spowodować, że UE zacznie ratyfikować porozumienie już w 2019 roku”.

Niezależnie od tego czy umowa wejdzie w życie w 2019 roku czy trochę później, jedno jest pewne – Wielka Brytania po Brexicie na pewno nie będzie mogła z niej skorzystać. Podczas gdy producenci francuskich roquefortów oraz producenci hiszpańskiego manchego oczkują z niecierpliwością na czasy, kiedy bez większych kosztów, będą mogli dostarczać swoje produkty do Japonii, to dla brytyjskich firm produkujących cheddary nie będzie to tak dobry okres.

Poza tym porozumienie może okazać się ostatnim gwoździem do trumny dla japońskich fabryk samochodowych w Wielkiej Brytanii, które w większości eksportują swoje produkty do UE. Jeśli Wielka Brytania wyjdzie ze wspólnego rynku i unii celnej, to samochody wyprodukowane w Wielkiej Brytanii będą obłożone 10% cłem. W efekcie import aut do Unii Europejskiej będzie się wiązał z wieloma kontrolami dotyczącymi także półproduktów. Kiedy więc fabryki Nissana w Barcelonie będą mogły bez dodatkowych kosztów sprowadzać części z Japonii, to korzyści te nie będą dotyczyły producentów z Sunderlandu.

Ma to też pozytywne aspekty. Teraz Wielka Brytania ma jeszcze więcej powodów, aby pozostać częścią wspólnego rynku i unii celnej z UE – nawet jeśli tylko na okres przejściowy, kiedy szczegóły porozumienia japońsko-europejskiego będą w końcu dookreślone. W innym przypadku, to nie tylko pracownicy fabryk Nissana w Sunderlandzie będą należeć do grup wkurzonych pracowników na Wyspach.

Share

Artykuł Porozumienie UE z Japonią ważną odpowiedzią dla protekcjonizmu i Brexitu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/porozumienie-ue-z-japonia-wazna-odpowiedzia-dla-protekcjonizmu-i-brexitu/feed/ 0
Szkodliwy zakaz handlu w niedzielę https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/szkodliwy-zakaz-handlu-w-niedziele/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/szkodliwy-zakaz-handlu-w-niedziele/#respond Mon, 13 Mar 2017 08:24:46 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4795 Artykuł ukazał się w ramach cyklu „FORum” w grudniowym wydaniu dolnośląskiego miesięcznika „Region Fakty” Przedstawiciele komitetu „Wolna niedziela”, reprezentowani przez związkowców NSZZ Solidarność, na początku września złożyli na ręce marszałka Sejmu obywatelski projekt ustawy zakazującej handlu w niedzielę. Ta podpisana przez ponad 100 tys. osób propozycja zmian w prawie zapoczątkowała gorącą dyskusję, w której pojawiło […]

Artykuł Szkodliwy zakaz handlu w niedzielę pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Artykuł ukazał się w ramach cyklu „FORum” w grudniowym wydaniu dolnośląskiego miesięcznika „Region Fakty

Przedstawiciele komitetu „Wolna niedziela”, reprezentowani przez związkowców NSZZ Solidarność, na początku września złożyli na ręce marszałka Sejmu obywatelski projekt ustawy zakazującej handlu w niedzielę. Ta podpisana przez ponad 100 tys. osób propozycja zmian w prawie zapoczątkowała gorącą dyskusję, w której pojawiło się wiele fałszywych argumentów wprowadzających opinię publiczną w błąd. Wbrew twierdzeniom związkowców, zakaz handlu w niedzielę niesie za sobą szereg negatywnych konsekwencji dla pracowników, konsumentów i całego sektora handlu.

Zakaz handlu w niedzielę przyczyni się do pogorszenia sytuacji pracowników i wybranych przedsiębiorstw

Wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę wiąże się z zagrożeniami dla pracowników zatrudnionych w sektorze handlu detalicznego. Przede wszystkim, doświadczenia innych krajów pokazują, że taka restrykcja może prowadzić do ograniczenia zatrudnienia.

Z przeglądu badań naukowych opracowanego przez FOR, wynika że restrykcje czasu otwarcia sklepów ograniczały zatrudnienie w Holandii, Niemczech, Kanadzie i USA. To logiczny wniosek, ponieważ trudno wyobrazić sobie żeby przedsiębiorstwo, które zaczyna funkcjonować o jeden dzień w tygodniu krócej, zatrudniało tę samą liczbę pracowników (przy innych warunkach niezmienionych).

Kolejnym negatywnym skutkiem wprowadzenia postulatów związkowców będzie spadek lub wolniejszy wzrost wynagrodzeń pracowników. Zakaz handlu w niedzielę wyraźnie faworyzuje mniej produktywne małe sklepy, co przyczyni się do obniżenia ogólnego wzrostu produktywności sektora. Płace w gospodarce są zależne od produktywności i rosną wraz z nią, dlatego obniżony poziom wzrostu produktywności przełoży się bezpośrednio na zarobki pracowników. Zakaz handlu w niedzielę uderza w największe sklepy, które zapewniają najlepsze warunki organizacyjne zwiększające produktywność pracowników. Potwierdzeniem korelacji pomiędzy wielkością sklepu i jego produktywnością a zarobkami zatrudnionych są dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), które przeanalizował FOR. Z tych danych jednoznacznie wynika, że to duże sklepy gwarantują najlepsze warunki finansowe pracownikom.

Negatywny skutkiem wprowadzenia nowych ograniczeń będą również zmniejszone lub mniej dynamicznie wzrastające obroty przedsiębiorstw. Mimo że w literaturze naukowej wpływ restrykcji na obroty nie jest jednoznaczny, to istnieją przesłanki by twierdzić, że regulacje godzin otwarcia sklepów oddziałują na nie. Po pierwsze zakaz handlu w niedzielę uniemożliwi części klientom robienie zakupów wtedy kiedy jest to dla nich najwygodniejsze. W rezultacie część konsumentów będzie ponosić wyższe koszty alternatywne i ograniczy zakupy. Na zmniejszenie sprzedaży będzie również wpływał możliwy wzrost cen w sklepach, zaobserwowany m.in. w Niemczech, Holandii czy Szwecji. Wzrost cen może wyniknąć ze zmniejszonego zwrotu przedsiębiorców z inwestycji w sklepy. Jeżeli sklepy będą musiały być zamknięte jeden dzień w tygodniu to kapitał będzie przynosił mniejsze zyski, co bezpośrednio wpłynie na podwyżkę cen. Częstym argumentem związkowców w kontekście obrotów sklepów po wprowadzeniu proponowanej regulacji jest przykład Węgier. Zakaz handlu w niedzielę został wprowadzony na Węgrzech w 2015 roku i w związku z dużym niezadowoleniem społeczeństwa po roku został zniesiony. Mimo zakazu, obroty sektora handlu na Węgrzech wzrosły w 2015 roku o ok. 5 proc., co środowiska związkowe przypisują funkcjonowaniu zakazu. To nieprawda. Z lektury raportu węgierskiego urzędu statystycznego dowiadujemy się, że obroty zaczęły rosnąć już w 2013 roku, a ich dalszy wzrost w 2015 roku spowodowany był poprawą koniunktury w całej gospodarce: wzrostem płac realnych, polepszającą się sytuacją na rynku pracy, umiarkowaną inflacją i spadkiem cen ropy. Wbrew twierdzeniom związkowców, węgierski odpowiednik GUS nie wymienia wprowadzania zakazu sprzedaży w niedzielę jako czynnika determinującego ten wzrost.

Zakaz handlu w niedzielę zaszkodzi konsumentom

Wybitny austriacki ekonomista Ludwig von Mises porównał kiedyś rynek do łodzi. Stwierdził, że przedsiębiorcy są odpowiedzialni za trzymanie steru i kierowanie łodzią, jednak kapitanem łodzi jest konsument i to on sprawuje realną władzą. O tym co i kiedy ma być produkowane i sprzedawane w rzeczywistości decydują konsumenci, a nie przedsiębiorcy lub państwo. Wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę to zdecydowane ograniczenie tej władzy, które będzie miało negatywne skutki dla konsumentów. Pewne jest, że wprowadzenie regulacji wpłynie na wzrost kosztów ekonomicznych klientów. Koszt ekonomiczny to suma ceny produktu i kosztów alternatywnych, czyli kosztów utraconych możliwości. Klient, który na przykład z powodu nietradycyjnych godzin pracy szczególnie preferuje robienie zakupów w niedzielę, będzie zmuszony robić zakupy w inny dzień tygodnia kosztem np. spędzenia czasu z rodziną. O ile wzrostu cen produktów nie możemy być pewni, o tyle wzrost kosztów alternatywnych nie ulega wątpliwości. Zakaz handlu w niedzielę to nie tylko ograniczenie dobrowolnej wymiany dóbr i usług na warunkach dyktowanych przez konsumenta, ale również odbieranie możliwości do dysponowania swoim czasem i pieniędzmi. Związkowcy chcą decydować za obywateli kiedy i jak mają odpoczywać, a kiedy pracować.

Europa liberalizuje handel w niedzielę

W debacie na temat handlu w niedzielę często przytaczane są przykłady krajów, które zakazują handlu w niedzielę. Faktycznie, w Europie są kraje, w których występuje zakaz lub ograniczenia, jednak od ponad 20 lat trwa dyskusja na temat znoszenia regulacji, nawet w najbardziej restrykcyjnych pod tym względem państwach. Obecnie europejskim trendem jest liberalizacja prawa – w ostatnich latach 8 krajów UE decydowało się na zniesienie regulacji lub znaczącą liberalizację istniejących przepisów ograniczających handel w niedzielę. Warto również zwrócić uwagę, że aż 19 z 28 krajów członkowskich nie stosuje żadnych ograniczeń, a wśród krajów, które wstąpiły do Unii Europejskiej po 2004 roku żadne państwo nie ma restrykcji dotyczących handlu w niedzielę. Związkowcy chcą zmierzać pod prąd europejskim trendom. To zła droga w gospodarczym pościgu za europejską czołówką.

Związkowcy dzielą pracowników na równych i równiejszych

Warto zwrócić uwagę, że cała argumentacja autorów projektu ustawy oparta jest na obronie jednej określonej grupy zawodowej. Związkowcy zaznaczają, że „walczą o wolność pracowników”, jednocześnie podkreślając w uzasadnieniu projektu ustawy, że nowa regulacja przyczyni się do wzrostu zatrudnienia w branżach pozahandlowych. Logika związkowców jest zatem niespójna – dzielą społeczeństwo na równych i równiejszych, ponieważ zapominają o innych pracownikach pracujących w niedzielę np. w gastronomii, kulturze, transporcie. Zapominają również, że pracownicy świadomie zawierają z pracodawcą dobrowolną umowę. Do podpisania takiej umowy i równoczesnej zgody na pracę w niedzielę może skłaniać trudna sytuacja materialna. Pamiętajmy jednak, że dla zdecydowanej większości osób podjęcie pracy jest związane w pierwszej kolejności z koniecznością zdobywania środków na swoje utrzymanie, a nie z przyjemnością.

W rzeczywistości, odbieraniem wolności jest zamykanie sklepów w niedzielę i ograniczanie dobrowolnej wymiany dóbr i usług między konsumentami, pracownikami i pracodawcami. Na zakazie handlu w niedzielę traci całe społeczeństwo.

Zobacz także:

Analiza 12/2016: Zakaz handlu w niedzielę – szkodliwy dla konsumentów, pracowników i sektora handlu

Komunikat FOR: 12 fałszywych argumentów za zakazem handlu w niedzielę

Share

Artykuł Szkodliwy zakaz handlu w niedzielę pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/szkodliwy-zakaz-handlu-w-niedziele/feed/ 0
Czy wojny są nieuchronne? – posłowie do książki Toma Palmera https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-wojny-sa-nieuchronne-poslowie-do-ksiazki-toma-palmera/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-wojny-sa-nieuchronne-poslowie-do-ksiazki-toma-palmera/#respond Tue, 04 Oct 2016 10:08:48 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4381 Tom Palmer i pozostali autorzy tej książki w przekonywujący sposób pokazali w jaki sposób należy zmodyfikować popularną łacińską maksymę „si vis pacem, para bellum”, a więc „jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Główny przekaz książki Toma Palmera jest bowiem taki, że jeśli naprawdę chcemy pokoju powinniśmy przede wszystkim skupić się na promocji i wzmacnianiu […]

Artykuł Czy wojny są nieuchronne? – posłowie do książki Toma Palmera pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Tom Palmer i pozostali autorzy tej książki w przekonywujący sposób pokazali w jaki sposób należy zmodyfikować popularną łacińską maksymę „si vis pacem, para bellum”, a więc „jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Główny przekaz książki Toma Palmera jest bowiem taki, że jeśli naprawdę chcemy pokoju powinniśmy przede wszystkim skupić się na promocji i wzmacnianiu wolności gospodarczej, handlu międzynarodowego i wzajemnej współpracy osób, przedsiębiorstw i państw. Wojny kosztują, a wraz z globalizacją i rosnącą wartością wymiany handlowej na świecie koszty potencjalnych konfliktów są jeszcze wyższe, a utracone korzyści z międzynarodowych przepływów towarów i usług mogą znacząco przewyższać wydatki na karabiny, czołgi czy samoloty. Z kolei pokój stwarza otoczenie, w którym zdecydowanie łatwiej o poprawę warunków życia w oparciu o produktywne zachowania takie jak praca, przedsiębiorczość, handel czy inwestycje. Oczywiście są grupy, które korzystają na interwencjonizmie wojskowym i handlowym (a więc protekcjonizmie), takie jak przedsiębiorstwa z chronionych sektorów czy część przemysłu zbrojeniowego. Te często ukryte koszty przywilejów dla wybranych ponosi większość podatników oraz konsumentów, co sprawia, że należy je ujawniać i piętnować.

Każdego dnia media zarzucają nas negatywnymi informacjami. Nie ma w tym nic dziwnego. Przestępczość, katastrofy naturalne, konflikty, akty terroru czy wojny przyciągają uwagę widzów. Gloryfikacja i przekłamany obraz tragicznych w skutkach wojen pojawiają się też w sztuce, o czym mogliśmy przeczytać w jednym z rozdziałów tej książki. Informowanie o wielu wspaniałych rzeczach, które wydarzają się na świecie, nie jest aż tak atrakcyjne medialnie. Jednak, jak pokazuje w swoim rozdziale Steven Pinker żyjemy w najbardziej pokojowej epoce w historii ludzkości.  I to jest bardzo dobra wiadomość! Jednak pokój, podobnie jak wolność same się nie obronią, ale wymagają ciągłej, zintensyfikowanej aktywności m.in. we wspomnianych już mediach oraz w debacie publicznej. Mam więc nadzieję, że dla wielu osób książka ta będzie inspiracją do wzmożonej aktywności na tym polu, aby wpływać na decyzje polityków i rozkład opinii w społeczeństwie. Robimy to m.in w ramach działalności fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Przykładowo zwolennicy pokoju i wolności, tak ważnych dla wzrostu gospodarczego i poprawy warunków życia, powinni jednoznacznie opowiedzieć się przeciwko rosnącej fali poparcia dla protekcjonizmu. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że debatę na temat korzyści z międzynarodowego handlu można uznać za zamkniętą. Jak podkreślono w jednym z tegorocznych Cato Policy Report zdecydowana większość ekonomistów zgadza się z tym, że globalny handel, dzięki rosnącej specjalizacji, powstawaniu oraz wzrostowi nowych rynków i korzyściom skali jest lepszy niż ograniczenia transgranicznej wymiany handlowej. Jednak 240 lat od czasu kiedy Adam Smith pisał o tych ideach w wydanym w 1776 r.  „Bogactwie narodów” narasta wrogość do wymiany dóbr i usług między krajami, niejednokrotnie inspirowana przez polityków. Protekcjonistyczne hasła pojawiają się m.in. w kampanii wyborczej przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, wśród niektórych ze zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE czy w programie wyborczym francuskiej nacjonalistycznej prawicy. Protekcjonizm i ochrona „naszych” (a więc wrogość do „innych”) pojawia się też coraz częściej w wypowiedziach polskich polityków, przybierając formę popularnych sloganów – patriotyzm gospodarczy czy ochrona tzw. narodowych championów, będących w większości dużymi państwowymi (czyli upolitycznionymi) przedsiębiorstwami. Te popularne slogany nie zastąpią jednak reform, które powinny tworzyć jak najlepsze otoczenie biznesowe zarówno dla podmiotów krajowych, jak i zagranicznych oraz wzmacniać konkurencję pomiędzy podmiotami gospodarczymi bez względu na ich kraj pochodzenia. Z korzyściami dla konsumentów i gospodarki.

Obwinianie globalnego handlu, a często też „obcych”, za nieudolność krajowej polityki jest popularnym mechanizmem mobilizacji części podatnego na manipulację elektoratu. Dodatkowo posiadanie zewnętrznego wroga jest często narzędziem propagandowym, szczególnie wykorzystywanym w autorytarnych reżimach, a nakręcanie sztucznego konfliktu ułatwia utrzymanie władzy. Działania tych mechanizmów doskonale pokazują takie książki jak „Rok 1984” George’a Orwella czy trylogia „Wir pamięci. Rozpad połowiczny. Mord założycielski” Edmunda Wnuk-Lipińskiego. Doświadczenia z przeszłości pokazują jak wielkim zagrożeniem może być globalna fala protekcjonizmu i podsycania wrogości do innych, która w latach 30-tych ubiegłego wieku doprowadziła do załamania gospodarczego i tragicznej w skutkach wojny. Książka Toma Palmera pokazuje w jaki sposób, dzięki pokojowym rozwiązaniom, możemy uniknąć błędów sprzed lat.

Ostatnie dekady to także różne wymiary wojen. Poza tradycyjnymi konfliktami zbrojnymi pomiędzy dwoma lub więcej państwami mieliśmy więc do czynienia z wojną z terroryzmem czy wojną z narkotykami. Konsekwencją tej pierwszej jest szereg tzw. ustaw antyterrorystycznych w wielu krajach – przykładami się amerykański Patriot Act czy polska ustawa uchwalona w pierwszej połowie 2016 r. Punktem wspólnym tych wszystkich ustaw są kolejne ograniczenia wolności jednostki i ułatwienie inwigilacji obywateli. Czy powinniśmy na to pozwalać? Jak powiedział kiedyś jeden z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych Benjamin Franklin ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność. Z kolei wojna z narkotykami  to nie tylko gigantyczne koszty finansowe, ale też utrata kapitału ludzkiego z na skutek zamykania setek tysięcy ludzi w więzieniach bądź pozbawiania ich zdrowia i życia z powodu posiadania substancji zakazanych przez państwo. Coraz więcej środowisk przyznaje, że wojny tej nie da się wygrać i że przynosi ona odwrotne od zamierzonych skutki. To kolejny obszar, w którym potrzebujemy zdecydowanie więcej wolności, ale też zdrowego rozsądku. Publikacje Toma Palmera i organizacji Atlas Network, z którą Palmer jest na co dzień związany, pokazują jak wolnościowe recepty, a nie zwiększanie państwowego interwencjonizmu i kolejne ograniczenia wolności, mogą sprawiać, że nasz świat będzie bogatszy, bardziej bezpieczny i po prostu lepszy.

„Czy wojny są nieuchronne, czyli pokój, miłość i wolność” to nie tylko książka, ale też inspiracja do obywatelskiej aktywności, o której mogliśmy przeczytać w ostatnim rozdziale. Zaangażowana w tego typu aktywność organizacja Students for Liberty, która patronuje książce, przygotowała nawiązujące do tematyki publikacji koszulki ze słowami wybitnego francuskiego ekonomisty i filozofa Frederica Bastiata – „Jeśli towary nie będą przekraczać granic, zrobią to armie„. Wszyscy, którym leży na sercu wolność i rozwój gospodarczy powinni pamiętać te słowa i przesłanie książki Toma Palmera.

Powyższy tekst stanowi posłowie do książki Czy wojny są nieuchronne? Czyli pokój, miłość i wolność” (wyd. Fijorr Publishing, 2016) z serii „FOR Poleca

W dniach 10-12 października dr Tom Palmer będzie gościł w Łodzi oraz w Warszawie. Serdecznie zapraszam na spotkania w tych miastach. Szczegóły na: www.for.org.pl

Share

Artykuł Czy wojny są nieuchronne? – posłowie do książki Toma Palmera pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-wojny-sa-nieuchronne-poslowie-do-ksiazki-toma-palmera/feed/ 0
Fejfer (OKO.press) znów w natarciu. Chwali – używając fałszywych argumentów – zakaz handlu w niedzielę popierany przez PiS https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/fejfer-oko-press-znow-w-natarciu-chwali-uzywajac-falszywych-argumentow-zakaz-handlu-w-niedziele-popierany-przez-pis/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/fejfer-oko-press-znow-w-natarciu-chwali-uzywajac-falszywych-argumentow-zakaz-handlu-w-niedziele-popierany-przez-pis/#respond Wed, 14 Sep 2016 05:30:04 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4322 Autorami polemiki z tekstem K.Fejfera (OKO.press) są Tomasz Dróżdż i Maciej Orczyk z Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR. Redaktor OKO.press, K. Fejfer, po ostatniej, nieudolnej próbie obrony tezy, że „silny wzrost płacy minimalnej nie szkodzi młodym na rynku pracy”, z której częściowo się wycofał, przystąpił do obrony kolejnego szkodliwego pomysłu: wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę. […]

Artykuł Fejfer (OKO.press) znów w natarciu. Chwali – używając fałszywych argumentów – zakaz handlu w niedzielę popierany przez PiS pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorami polemiki z tekstem K.Fejfera (OKO.press) są Tomasz Dróżdż i Maciej Orczyk z Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR.

źródło: Wikimedia

Redaktor OKO.press, K. Fejfer, po ostatniej, nieudolnej próbie obrony tezy, że „silny wzrost płacy minimalnej nie szkodzi młodym na rynku pracy”, z której częściowo się wycofał, przystąpił do obrony kolejnego szkodliwego pomysłu: wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę. Redaktor Fejfer kolejny raz używa fałszywych argumentów, popełnia zasadnicze błędy logiczne i posługuje się niepopartą badaniami argumentacją.

Po pierwsze, broniąc propozycji związkowców dotyczącej zakazu handlu w niedzielę, powołuje się na przykład Węgier. Zapomina, że zakaz handlu w niedzielę na Węgrzech został zniesiony w kwietniu 2016 roku. Błędnie przytacza przykłady także innych krajów, które według niego stosują zakaz handlu: Francję, Grecję i Holandię. W rzeczywistości te kraje w ostatnim czasie w istotny sposób liberalizowały prawo (Analiza FOR 12/2016) i obecnie istnieje tam wiele odstępstw od bezwzględnego zakazu o którym pisze Fejfer. W ostatnich latach aż 7 państw europejskich (w tym Węgry, Francja, Holandia i Grecja) zniosło lub w znaczący sposób ograniczyło zakaz handlu w niedzielę. Np. w Holandii władze lokalne mogą już zezwalać na handel w każdą niedzielę i w większości regionów handel funkcjonuje – wcześniej mogły zezwolić jedynie na 12 niedziel w roku i tylko 1/3 z nich nie korzystała z takiej możliwości (Dijkgraaf i Gradus, 2007). W pozostałych z wymienionych przez autora OKO.Press krajach od wielu lat toczy się debata nad ograniczaniem handlu w niedzielę, która również skutkuje stopniowym łagodzeniem ograniczeń.

Po drugie, jest zupełnym absurdem, by twierdzić jak Fejfer, że przez to, że ludzie pracują w niedzielę, „nie mają czasu dla rodziny” i powinni niedzielę spędzić z „dzieckiem lub z partnerem”. A co jeśli dla niektórych praca w weekendy to jedyny sposób na pozyskanie pieniędzy, np. dla niektórych studentów? Ponadto wizyty w centrach handlowych to jedna z form spędzania wolnego czasu przez mieszkańców dużych miast i nie tylko, która prowadzi do wydawania pieniędzy na nieplanowane wcześniej dobra i usługi. Nie będzie to możliwe, gdy sklepy w niedzielę będą zamknięte. Stracą na tym konsumenci, pracownicy oraz przedsiębiorstwa.

Po trzecie, Fejfer uważa, że potencjalny spadek zatrudnienia w handlu (Analiza FOR 12/2016) nie będzie bardzo uciążliwy dla pracowników, ponieważ dzięki dobrej sytuacji na rynku nie będą oni mieli problemów ze znalezieniem innej pracy. Wynika z tego, że chciałby odgórnie decydować, gdzie i za ile ludzie mają pracować, jakie warunki są godziwe, a jakie nie. Ciekawe, co Fejfer powiedziałby na propozycję niedzielnego zakazu czytania niektórych stron związanych z polityką. Czytelnicy i redaktorzy odpoczywaliby od polityki i mieli więcej czasu dla rodziny.

Powołując się na opinię D. Owczarka z Instytutu Spraw Publicznych, K. Fejfer twierdzi, że zatrudnienie wróci do normy w długim okresie. Skoro jeden dzień mniej w handlu nie ma wpływu na zatrudnienie, to dlaczego nie zakazać go na dwa, a może cztery dni?

Po czwarte, nawet jeśli małe sklepy, w których właściciel stoi za ladą lub stacje benzynowe będą dopuszczone do handlu w niedzielę i zwiększą swoje zatrudnienie, co częściowo zrekompensuje straty dla gospodarki, to jest kompletnie nieuzasadnione, by odgórnie sterować alokacją zasobów. To przecież duże supermarkety mają najtańsze produkty, ponieważ są najbardziej efektywne. Fejfer, psując poprzez zakazy uczciwą konkurencję, chce abyśmy kupowali towary tam, gdzie jest drożej, czyli w małych sklepach. A co gdyby wprowadzić regulację, która zakazałaby dziennikarzom dużych redakcji pisać w niedzielę po to, by mniejsze redakcje mogły się rozwijać?

Po piąte, przytoczone przez Fejfera argumenty są niezgodne z badaniami empirycznymi (podobnie jak w przypadku płacy minimalnej). Sektor handlu w Polsce już w 2013 roku (OECD[1]) posiadał najwyższy poziom regulacji wśród krajów naszego regionu i 8 najwyższy wśród krajów UE. Kolejne regulacje (podatek od handlu, zakaz handlu w niedzielę) są hamulcem dla rozwoju dużych, produktywnych sieci handlowych, które dzięki efektom skali są w stanie działać przy niskich marżach (Zieliński, Łaszek 2016[2]). Słabszy rozwój sektora w połączeniu z mniejszą liczbą dni otwarcia sklepów negatywnie wpłynie na poziom zatrudnienia, a także na tempo wzrostu płac w sektorze. Większość badań empirycznych potwierdza tę tezę – restrykcje czasu otwarcia sklepów ograniczały zatrudnienie, np. w Holandii (Central Planbureau 1995), w Niemczech (Pilat 1997), Kanadzie (Skuterud, 2005), USA (Goos, 2004; Burda i Weil, 2005), a deregulacja przynosi skutki odwrotne – pozytywnie wpływa na zatrudnienie. Co więcej, ograniczenie handlu w niedzielę będzie skutkowało większymi kosztami dla pozostałych branż gospodarki, co w konsekwencji może ograniczać przestrzeń do tworzenia nowych miejsc pracy w innych częściach gospodarki.

Ponadto, Fejfer twierdzi np., że zamknięcie sklepów w niedzielę to oszczędności dla sklepów, bo mniejsza liczba pracowników obsłuży tych samych klientów. Warto jednak dodać, że te ”oszczędności” wynikną ze zwolnień. W literaturze to właśnie redukcja godzin pracy wymieniana jest jako główna przyczyna spadku zatrudnienia.

Trzeba wyjątkowej ideologicznej zaciekłości, by przekonywać do słuszności proponowanego przez związkowców zakazu handlu, w dodatku posługując się fałszywymi argumentami sprzecznymi z doświadczeniami innych krajów oraz badaniami empirycznymi. Takim postawom miało przeciwstawiać się samo OKO.Press.

Bibliografia:

Burda, M., Weil, Ph. (2005), Blue Laws, October

Central Planbureau (1995), “Economic effecten van liberalisering van winkeltijden in Nederland” (The economic effects of liberalised shop opening hours in the Netherlands), Working Paper, No. 74, The Hague

Dijkgraaf, E., Gradus, R. (2007), Explaining Sunday shopping policies, De Economist 155(2):207–219

Goos, M. (2004), Sinking the Blues: the Impact of Shop Closing Hours on Labor and Product Markets, CEP Discussion Paper No. 664, December

Pilat, D. (1997), Regulation and performance in the distribution sector, Economics Department Working Papers No. 180, OECD

Skuterud, M. (2005), The impact of Sunday shopping on employment and hours of work in the retail industry: Evidence from Canada, European Economic Review 49:1953-1978

Trzeciakowski, R., Orczyk, M. (2016), Zakaz handlu w niedzielę – szkodliwy dla konsumentów, pracowników i sektora handlu, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Analiza FOR 12/2016

Zieliński, M., Łaszek, A. (2016), Dodatkowy podatek od handlu – szkodliwy i nieuzasadniony, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Analiza FOR 1/2016

Share

Artykuł Fejfer (OKO.press) znów w natarciu. Chwali – używając fałszywych argumentów – zakaz handlu w niedzielę popierany przez PiS pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/fejfer-oko-press-znow-w-natarciu-chwali-uzywajac-falszywych-argumentow-zakaz-handlu-w-niedziele-popierany-przez-pis/feed/ 0
Zamknięcie małego ruchu granicznego z Rosją to woda na młyn Kremla https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zamkniecie-malego-ruchu-granicznego-z-rosja-to-woda-na-mlyn-kremla-2/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zamkniecie-malego-ruchu-granicznego-z-rosja-to-woda-na-mlyn-kremla-2/#respond Thu, 25 Aug 2016 06:32:01 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4252 Już od trzech tygodni MSWiA podtrzymuje wprowadzony przed szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży zakaz małego ruchu granicznego z Obwodem Kaliningradzkim. To bezterminowe przedłużenie decyzji tłumaczone jest enigmatycznie brzmiącymi ”względami bezpieczeństwa” i wygląda raczej na polityczną rozgrywkę na linii Polska – Rosja. Warto zatem przyjrzeć się, czy decyzja o zamknięciu małego ruchu granicznego ma faktyczny […]

Artykuł Zamknięcie małego ruchu granicznego z Rosją to woda na młyn Kremla pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

źródło: studentsforliberty.org

Już od trzech tygodni MSWiA podtrzymuje wprowadzony przed szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży zakaz małego ruchu granicznego z Obwodem Kaliningradzkim. To bezterminowe przedłużenie decyzji tłumaczone jest enigmatycznie brzmiącymi ”względami bezpieczeństwa” i wygląda raczej na polityczną rozgrywkę na linii Polska – Rosja. Warto zatem przyjrzeć się, czy decyzja o zamknięciu małego ruchu granicznego ma faktyczny wpływ na bezpieczeństwo Polski.

Mały ruch graniczny z Rosją funkcjonuje od 2012 roku. Obejmuje on teren Obwodu Kaliningradzkiego i większości powiatów w województwach warmińsko-mazurskim i pomorskim. Mieszkańcy tych regionów mogą ubiegać się o zezwolenie na wjazd do kraju ościennego (tylko na tereny objęte umową), które jest tańsze i wymaga mniej formalności niż uzyskanie wizy. Procedura przekraczania granicy i limity przewożonych towarów pozostają takie same dla wszystkich przekraczających, więc wbrew wielu głosom, nie jest to ułatwienie ani zachęta do przemytu tylko bodziec do rozwoju przedsiębiorczości na terenach przygranicznych.

Dane GUS nie pozostawiają wątpliwości. W 2015 roku Rosjanie wydali na zakupy w Polsce 285,9 mln zł, które w dużej mierze trafiły do lokalnych przedsiębiorców, nastawionych właśnie na klientów zza północnej granicy. Naszych sąsiadów do zakupów zachęca przede wszystkim dużo wyższa jakość towarów i usług, znacznie większy wybór oraz możliwość odliczenia podatku VAT. Poza zakupami, Rosjanie przyjeżdżają do Polski również turystycznie, chętnie odwiedzają atrakcje zlokalizowane blisko granicy (muzea, aquaparki) oraz korzystają z hoteli i restauracji. W związku z tym zamknięcie małego ruchu granicznego w dłuższym okresie dla wielu Polaków może skończyć się utratą pracy.

Szczególnie zagrożeni są lokalni przedsiębiorcy z małych miast, którzy swój model biznesu oparli na sprzedaży dóbr i usług klientom z Rosji. Na zamknięciu małego ruchu granicznego tracą również polscy konsumenci, którzy do początku lipca chętnie kupowali tańszą benzynę, czy turystycznie odwiedzali Kaliningrad. Czy to niewinnie wyglądające ułatwienie w przekraczaniu granicy i wzajemnym handlowaniu faktycznie stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju?

4 lipca, kiedy zawieszono mały ruch graniczny z Rosją i Ukrainą, nic nie wskazywało na to, że po szczycie NATO i ŚDM sytuacja nie wróci do normy. Jak można wywnioskować z wypowiedzi ministra Błaszczaka w Polskim Radiu, to polityczne zagrania Kremla spowodowały, że polskie władze na początku sierpnia zezwoliły wyłącznie na funkcjonowanie MRG z Ukrainą, bezterminowo przedłużając zawieszenie umowy z Kaliningradem. Po pierwsze, odpowiedzią Rosji na decyzję Polski o zamrożeniu ruchu dla rosyjskich obywateli była analogiczna decyzja wobec Polaków. Po drugie, pod koniec lipca nowym gubernatorem Obwodu Królewieckiego został bliski współpracownik Władimira Putina – Jewgenij Ziniczew, który do tej pory kierował zarządem Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w Kaliningradzie a także wymieniono dowództwo Floty Bałtyckiej. Prawdopodobnie to te czynniki, wespół z pogróżkami płynącymi z Rosji odnośnie decyzji szczytu NATO (również wspomnianymi przez szefa MSWiA), zdecydowały o przedłużeniu zamknięcia małego ruchu przygranicznego. Minister Błaszczak powołał się również na zagrożenie ze strony Rosji związane z aneksją Krymu i wojną w Donbasie. Warto jednak pamiętać, że wydarzenia te miały miejsce już przed szczytem NATO, mimo tego politycy nie mówili wcześniej o zamknięciu małego ruchu z Rosją. Ponadto, niedługo przed wprowadzeniem małego ruchu granicznego w 2012 roku, miała miejsce wojna w Abchazji i Osetii Południowej, która jednak nie wpłynęła na decyzję o podpisaniu umowy o MRG ani nie miała wpływu na bezpieczeństwo funkcjonowania ruchu granicznego. Jak to możliwe?

Mały ruch graniczny jest wyłącznie ułatwieniem podróżowania obywateli Obwodu Kaliningradzkiego i Polski, nie mającym wiele wspólnego z polityką. Zawieszenie umowy  wcale nie oznacza zakazu przekraczania granicy. Jest to cały czas możliwe tylko wymaga więcej formalności i kosztów związanych ze zdobyciem wizy. To utrudnienie dotyka przede wszystkich zwykłych Rosjan, ponieważ urzędnicy państwowi czy osoby bliskie reżimowi Putina prawdopodobnie nie mają problemów z zapłaceniem za wizy. Można zatem wysnuć wniosek, że zdaniem Mariusza Błaszczaka zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju są podróże przeciętnych, niezaangażowanych w politykę mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego, które i tak nie są wyeliminowane a jedynie ograniczone. Gdzie tu logika?

Przekaz płynący z wypowiedzi szefa MSWiA nie pozostawia wątpliwości. Rosja to nasz polityczny przeciwnik, dlatego musimy ograniczyć kontakty do minimum. Minister nie zauważa jednak, że ta polityczna przepychanka na wysokich szczeblach nie przynosi żadnych pozytywnych efektów, a jedynie szkodzi obywatelom i obrazowi Polski w Kaliningradzie. Poza dużymi stratami ekonomicznymi, które niewątpliwie dotkną polskich przedsiębiorców, warto zwrócić uwagę na fakt, że decyzja o zamknięciu małego ruchu granicznego doskonale wpisze się w propagandowy przekaz Kremla. Wielu mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego będzie twierdziło, że zamknięcie małego ruchu granicznego i uniemożliwienie taniego, w miarę swobodnego podróżowania do kraju Unii Europejskiej, to wina wyłącznie polskich polityków. Zmiany wprowadzone w ostatnim czasie w Obwodzie Kaliningradzkim, który jest przecież strategicznym punktem w rosyjskich planach obronnych, sugerują zacieśnianie stosunków z władzami w Moskwie. Ograniczenie kontaktów Rosjan z Polakami jest wodą na młyn dla obecnej polityki Kremla wobec enklawy. Pozwoli to na jeszcze skuteczniejsze manipulowanie opinią publiczną i  znacząco ograniczy przeciętnym obywatelom możliwość porównywania systemów gospodarczo-politycznych Polski i Rosji. Mieszkańcy Kaliningradu rzadziej będą odwiedzać rozwijające się polskie miasta, nie będą też robić zakupów w naszych sklepach, w których mogą kupować lepsze jakościowo i często tańsze produkty niż w swoim kraju. Ten bodziec do refleksji nad systemem politycznym Kremla skutecznie tłumi minister Błaszczak.

Przedłużenie zamknięcia małego ruchu granicznego z Rosją to działanie zgodne z populistyczną, antyrosyjską polityką partii rządzącej. Wypowiedzi polskich polityków oznaczają albo dużą naiwność, albo zaczepność i chęć prowadzenia polityki zagranicznej opartej na rzucaniu kłód pod nogi. Niestety, nasze władze nie dostrzegają, że w tej na pozór patowej sytuacji górą jest nasz sąsiad, a zamrożenie małego ruchu granicznego w rzeczywistości nie ma wpływu na bezpieczeństwo kraju i uderza w dobro naszych obywateli. To polityczny strzał w stopę idealnie wpisujący się w działania i retorykę Kremla.

Share

Artykuł Zamknięcie małego ruchu granicznego z Rosją to woda na młyn Kremla pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zamkniecie-malego-ruchu-granicznego-z-rosja-to-woda-na-mlyn-kremla-2/feed/ 0
Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/#respond Thu, 17 Mar 2016 05:30:22 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3375 Temat wprowadzenia ograniczeń w niedzielnym handlu w Polsce wraca do debaty publicznej jak bumerang. Niektórzy związkowcy od lat walczą o wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących pracy w niedziele, a teraz, po wygranej PiS w wyborach, przeprowadzają kolejną ofensywę w tej sprawie. 8. marca na konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu […]

Artykuł Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Temat wprowadzenia ograniczeń w niedzielnym handlu w Polsce wraca do debaty publicznej jak bumerang. Niektórzy związkowcy od lat walczą o wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących pracy w niedziele, a teraz, po wygranej PiS w wyborach, przeprowadzają kolejną ofensywę w tej sprawie. 8. marca na konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego oraz NSZZ Solidarność, związkowcy zaprezentowali projekt zmian w Kodeksie Pracy oraz projekt ustawy o pracy w niedziele. W założeniu zmiany mają umożliwić pracownikom sklepów godzenie życia prywatnego z zawodowym, przy okazji nie wpływając negatywnie na rynek pracy i budżet państwa. Zakaz handlu w niedziele przyniesie jednak całkowicie odwrotne skutki.

Naczelnym argumentem zwolenników zmian w handlu w niedziele jest troska o pracowników. Problem w tym, że tak poważnych reform nie da się wprowadzić bez ponoszenia kosztów. Niemożliwym jest, żeby firma, która nagle zaczyna funkcjonować o jeden dzień w tygodniu krócej, zatrudniała tę samą liczbę pracowników.

Według szacunków PwC redukcja zatrudnienia mogłaby dotknąć nawet 63,3-85,5 tys. ludzi, co stanowi około 7% pracowników całej branży. Pomysłem związkowców na nieograniczanie zatrudnienia w sklepach jest wydłużenie godzin pracy. Należy jednak pamiętać, że zdecydowana większość sklepów, a na pewno wszystkie supermarkety, pracuje do późnych godzin wieczornych, co uniemożliwia wydłużenia godzin otwarcia, bo przecież nie ma sensu otwierać sklepu w godzinach, w których nie pojawią się klienci.

Wiele osób opowiadających się za zmianami w prawie dotyczącymi handlu w niedziele zwraca uwagę na przykłady z innych krajów Europy. Rzeczywiście, w wielu państwach istnieją pewne regulacje, jednak w zaledwie kilku krajach, tj. Austrii, Belgii, Niemczech, Norwegii i Szwajcarii obostrzenia te są rygorystyczne, co nie oznacza, że wszystkie sklepy podlegają zakazowi. W pozostałych krajach UE ograniczenia w handlu w niedzielę są znacznie mniej restrykcyjne lub, jak w przypadku wszystkich krajów naszego regionu z wyjątkiem Węgier, nie występują w ogóle. W wielu krajach, które od dawna stosowały pewne ograniczenia handlu w niedziele, można zaobserwować trend liberalizacji prawa w ostatnich latach. W czasach spowolnienia gospodarczego, europejskie kraje odchodziły od niedzielnych ograniczeń w handlu, głównie po to, aby pobudzić konsumpcję. Do takich krajów można zaliczyć Danię, gdzie po zmianach w 2012 roku nie ma już żadnych ograniczeń dotyczących pracy sklepów w niedziele, Finlandię, która w 2009 roku złagodziła prawo, a od 2016 roku zupełnie zniosła restrykcje dotyczące godzin otwarcia sklepów spożywczych w niedziele, Francję, która od 2009 roku zezwala na sprzedaż w niedziele we wszystkich regionach turystycznych, które obejmują w sumie aż 500 miast i ich okolic, Grecję, która w 2014 roku, w odpowiedzi na kryzys, zezwoliła m.in. na pracę wszystkich sklepów w regionach turystycznych i Holandię, która w 2013 roku pozwoliła poszczególnym gminom decydować o możliwości prowadzenia handlu w niedziele, co również przyczyniło się do zwiększenia liczby otwartych sklepów. Jedynym krajem w Europie, który w ostatnich latach zaostrzył prawo są Węgry, które w marcu 2015 roku wprowadziły zakaz handlu w niedziele dla sklepów o powierzchni powyżej 200 m2.

Warto również zwrócić uwagę na fakt, że kraje naszego regionu, poza Węgrami, nie mają praktycznie żadnych ograniczeń dotyczących niedzielnej sprzedaży. Polska, podobnie jak inne kraje, które weszły do Unii Europejskiej po 2004 roku i ciągle są na drodze gospodarczego pościgu za europejską czołówką, nie może pozwolić sobie na rezygnację z około 50 dni pracy rocznie sektora handlu. Warto podkreślić, że właśnie te dni wpływają na konkurencyjność polskich sklepów w oczach konsumentów zza naszej zachodniej granicy, przyjeżdzających do przygranicznych sklepów na zakupy nie tylko z powodu niższych cen, ale również z powodu możliwości zrobienia zakupów właśnie w niedzielę.

Podczas konferencji, która odbyła się 8. marca w Sejmie, za przykład stawiano Węgry. Powoływano się na rzekomo pozytywne skutki węgierskich reform, m.in. wzrost  o 3% obrotów sieci SPAR w 2015 roku w porównaniu do poprzedniego roku. Tego wyniku nie zestawiono jednak z wynikami z poprzednich lat, co pozwoliłoby określić, czy wzrost spowodowany był w rzeczywistości wprowadzeniem niedzielnych ograniczeń, czy może jednak jest tendencją firmy, wynika na przykład ze wzrostu koniunktury, a w istocie jest niższy niż w poprzednich latach.

Kolejnym, pozytywnym według związkowców, wnioskiem płynącym z obserwacji sytuacji po wprowadzeniu ograniczeń w handlu na Węgrzech jest fakt, że konsumenci przełożyli zakupy na inne dni tygodnia oraz kupują na zapas, co w rezultacie może przynosić sklepom większe obroty. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że brak możliwości kupowania w niedzielę wpływa na komfort konsumentów oraz ogranicza możliwość spontanicznych zakupów. Obecnie życie towarzyskie ludzi, szczególnie w dużych miastach, coraz częściej przenosi się do galerii handlowych, co w dużej mierze oddziałuje na ilość zakupów, w tym również nieplanowanych, których ludzie nie zrobią, jeśli zabierze się im taką możliwość. Zakładając nawet, że cała sprzedaż z niedzieli zostanie rozłożona na pozostałe dni tygodnia, pozostają właśnie te spontaniczne, trudne do dokładnego policzenia wydatki. Twierdzenie, że kupowanie na zapas i rozłożenie zakupów na inne dni tygodnia może oznaczać nawet wzrost obrotów sklepów, jest wobec tego absurdem. Co więcej, według wyliczeń PwC, hipotetyczne wprowadzenie zakazu handlu w niedziele w Polsce może spowodować spadek sprzedaży o 5%, a strata skarbu państwa z tytułu podatku VAT przy takim spadku może sięgnąć nawet 1,5 mld złotych. Na takich zmianach straciliby pracownicy galerii handlowych i sklepów oraz ich pracodawcy, a także klienci. Poprzez ograniczenie pracy centrów handlowych do sześciu dni w tygodniu, przedsiębiorcy inwestujący w galerie ponosiliby duże straty, a ich stopy zwrotu zdecydowanie zmniejszałyby się, co spowodowałoby chociażby wzrost kosztu najmu lokali. To z kolei wiązałoby się ze zwiększeniem kosztów prowadzenia działalności przez właścicieli sklepów, którzy i tak byliby obciążeni stratami wynikającymi z pracy o jeden dzień w tygodniu krócej. Ostatecznie wyższe koszty mogłyby zostać przerzucone na klientów w formie wyższych cen za kupowane produkty.

Ewentualne wprowadzenie zmian proponowanych przez Solidarność byłoby szkodliwe zarówno dla pracowników, pracodawców jak i klientów. Nieuniknione ograniczenie zatrudnienia wśród sprzedawców, ale też dostawców i pracowników ochrony, dotknęłoby w szczególności najbardziej wrażliwe grupy społeczne, osoby z niskimi kwalifikacjami, którym trudno byłoby znaleźć inną pracę lub przekwalifikować się. Właściciele sklepów, galerii handlowych oraz punktów usługowych ponieśliby duże straty i być może nie wszyscy przetrwaliby na rynku. Dla konsumentów takie zmiany to wyłącznie niedogodności, ograniczanie wolności do dysponowania swoim czasem i pieniędzmi.

Nie należy ingerować w swobodę gospodarczą sektora, który lada chwila zostanie obciążony nowym podatkiem. Ograniczenie handlu w niedziele zdecydowanie byłoby krokiem wstecz. Nie warto iść drogą Węgier.

Share

Artykuł Zakaz handlu w niedzielę uderzy w pracowników, klientów i pracodawców pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/zakaz-handlu-w-niedziele-uderzy-w-pracownikow-klientow-i-pracodawcow/feed/ 0
Kuba jest szansą, a nie zagrożeniem https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kuba-jest-szansa-a-nie-zagrozeniem/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kuba-jest-szansa-a-nie-zagrozeniem/#respond Thu, 03 Sep 2015 05:20:16 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2566 Autorem tekstu jest Nick Zaiac, analityk z Waszyngtonu. Artykuł pochodzi z brytyjskiego portalu CapX.co i przedstawia poglądy autora. Tłumaczył Krzysztof Badowski. Ponad dwadzieścia lat od zakończenia Zimnej Wojny, wciąż można znaleźć pozostałości nieistniejącego już konfliktu. W polityce Stanów Zjednoczonych znaczenie słowa „pozostałość” najlepiej oddają, obejmujące cały naród, gorzkie relacje z Kubą. Wygląda na to, że […]

Artykuł Kuba jest szansą, a nie zagrożeniem pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Nick Zaiac, analityk z Waszyngtonu. Artykuł pochodzi z brytyjskiego portalu CapX.co i przedstawia poglądy autora. Tłumaczył Krzysztof Badowski.

źródło: https://www.flickr.com/photos/thespeakernews/15859186069

Ponad dwadzieścia lat od zakończenia Zimnej Wojny, wciąż można znaleźć pozostałości nieistniejącego już konfliktu. W polityce Stanów Zjednoczonych znaczenie słowa „pozostałość” najlepiej oddają, obejmujące cały naród, gorzkie relacje z Kubą. Wygląda na to, że pięćdziesiąt trzy lata po tym jak dyplomatyczne mosty zostały spalone, zaczynają być budowane od nowa. I to w szybkim tempie.

Ostatnie działania administracji Obamy na rzecz racjonalizacji relacji z Kubą staną się ważną częścią tego, co pozostawi po sobie Prezydent w polityce zagranicznej. 14 sierpnia w Hawanie, sekretarz stanu John Kerry uczestniczył w uroczystości otwarcia amerykańskiej ambasady. Dzieje się to w kilka tygodni po tym jak Kuba otworzyła ponownie swoją ambasadę w Waszyngtonie.

Mieszkańcy USA zaraz po poluzowaniu restrykcji dotyczących przyjazdu zaczęli wybierać się na wycieczki na Kubę. W marcu do wycieczek dołączyło się również Hollywood, poprzez nakręcenie na Kubie epizodu telewizyjnego show prowadzonego przez Conana O’Brien. Podróżnikom powracającym do Stanów pozwolono nawet przywieźć ze sobą rozsławione kubańskie cygara i rum.

Relacje pomiędzy dwoma krajami zacieśniają się coraz bardziej, by niebawem zupełnie się unormować, kończąc tym samym jedną z najbardziej niepotrzebnie wrogich relacji w światowej polityce. Już od pewnego czasu na horyzoncie było wyraźnie widać zakończenie wrogich kubańsko – amerykańskich relacji. Naprawienie tych stosunków wynikało po części z działań Prezydenta, a administracja Obamy przypisała sobie ten sukces.

Duża część amerykańskiego establishmentu politycznego wciąż jest za utrzymaniem status quo w relacjach z Kubą. Przypominają okropne pogwałcenia praw człowieka, których dopuszczał się reżim Castro i wskazują to jako argument za tym, aby ten reżim ukarać w każdy możliwy sposób. Aktualne rządy Castro nie są jednak gorsze od rządów wielu krajów, z którymi Stany Zjednoczone handlują. Utrzymujemy relacje z rządem chińskim, szeregiem afrykańskich kleptokratów i z teokratycznymi reżimami na Bliskim Wschodzie. W czym reżim Castro na Kubie miałby być gorszy od nich?

Faktem jest, że w roku 2015 reżim Castro nie jest już bardziej wrogi Stanom Zjednoczonym niż wiele krajów, z którymi USA prowadzą handel i utrzymują oficjalne stosunki dyplomatyczne. W przeszłości zagrożenie ze strony Kuby było wspierane przez jej socjalistycznych przyjaciół – najpierw Związek Radziecki, a ostatnio przez reżim Chaveza w Wenezueli. Tymczasem jedynie 90 mil od Amerykańskiego wybrzeża znajdziemy tak naprawdę kraj biedny, źle zarządzany i uzależniony od wenezuelskich dotacji, na które ich patron nie może sobie dalej pozwolić.

Większość ludzi ukształtowało sobie podobny wizerunek Kuby – stare samochody, wapienne budynki, taniec, wyspa Hemingway’a. Jednak ten popularny wizerunek ma się nijak do dzisiejszej rzeczywistości. Scott Beyer, przedstawiciel ruchu „Market Urbanism”, po ostatniej wycieczce do Hawany zauważył, że miasto się rozpada. Określił je jako „latynoamerykańskie Detroit … niegdyś prężne miasto, które upadło przez złą politykę”. Dowody na tę stagnację są wszędzie. Od zalewanych ulic Hawany, po niski poziom PKB i rozdmuchaną rządową biurokrację.

Polityka ekonomiczna, która w przeszłości zapewniała Castro potężnych sojuszników, teraz skutkuje osłabieniem kraju. To co niegdyś było zagrożeniem, jest już tylko „kolejnym, zwykłym krajem”. Kuba nie jest wyjątkowa, a traktowanie jej w ten sposób, zwyczajnie pozwala reżimowi Castro winić Stany Zjednoczone za problemy ekonomiczne, które sam sprowadził na swoich ludzi.

Administracja Obamy podjęła kroki w kierunku racjonalnej polityki zagranicznej poprzez unormowanie relacji z kubańskim rządem. Prawie wszyscy sojusznicy USA, a nawet prawie wszystkie kraje, mają relacje z Kubą. Nawiązanie stosunków pomiędzy USA i Kubą upodabnia podejście USA do powszechnego na świecie podejściem do reżimu Castro.

Unormowanie relacji USA–Kuba to dobry ruch. Reżim Castro nie jest już żadnym szczególnym zagrożeniem dla amerykańskich interesów zagranicznych. Jest to kolejny lewicowy reżim w Ameryce Łacińskiej – taki jak te w Wenezueli, Boliwii czy Argentynie. Logiczne jest więc, że rząd kubański powinniśmy traktować w ten sam sposób.

Share

Artykuł Kuba jest szansą, a nie zagrożeniem pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/kuba-jest-szansa-a-nie-zagrozeniem/feed/ 0
Głos Irańczyków promujący wolny handel i współpracę ze Stanami Zjednoczonymi https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/glos-iranczykow-promujacy-wolny-handel-i-wspolprace-ze-stanami-zjednoczonymi/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/glos-iranczykow-promujacy-wolny-handel-i-wspolprace-ze-stanami-zjednoczonymi/#comments Thu, 22 Aug 2013 08:08:02 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1896 Autorem tekstu jest Reza Ansari, redaktor Cheragh-e Azadi (po polsku „Lampa wolności”) perskiego programu organizacji Atlas Economic Research Foundation. Program ten promuje idee klasycznego liberalizmu wśród mówiących po persku mieszkańców Iranu i Afganistanu. Tłumaczył: Marek Tatała Wybór umiarkowanego prezydenta Iranu Hassana Rouhani’ego to sygnał, że wielu Irańczyków jak i część elit politycznych chce zniesienia szkodliwych […]

Artykuł Głos Irańczyków promujący wolny handel i współpracę ze Stanami Zjednoczonymi pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Reza Ansari, redaktor Cheragh-e Azadi (po polsku „Lampa wolności”) perskiego programu organizacji Atlas Economic Research Foundation. Program ten promuje idee klasycznego liberalizmu wśród mówiących po persku mieszkańców Iranu i Afganistanu. Tłumaczył: Marek Tatała

Cheragh-e Azadi

Wybór umiarkowanego prezydenta Iranu Hassana Rouhani’ego to sygnał, że wielu Irańczyków jak i część elit politycznych chce zniesienia szkodliwych dla gospodarki sankcji, poprzez zakończenie sporu z Ameryką dotyczącego rozwoju programu nuklearnego. Wpływowi Irańczycy promują wolnościowe przesłanie mówiące, że swobodny handel sprzyja pokojowi i dobrobytowi.

W zeszłym miesiącu ukazał się, w prywatnej ekonomicznej gazecie Donya-e-Eqtesad,  artykuł prof. Mousa Ghaninejada, szanowanego intelektualisty, w którym przywołuje on słowa Monteskiusza, który był inspiracją dla założycieli Stanów Zjednoczonych. Monteskiusz tłumaczy, że to wolny handel, poprzez budowę współzależności, prowadzi do bogactwa dzięki promocji uprzejmości, poszanowania praw innych i pokoju. Ghaninejad, który w ostatnich dwóch dekadach nieprzerwanie promuje liberalizm i wolny rynek w Iranie, stwierdził, że skutki sankcji są przeciwnie do zamierzonych, a do tego sankcje są niezgodnie z prawem. Autor artykułu wezwał obywateli Iranu do apelowania o ich zniesienie.

Przesłanie Ghaninejada rozbrzmiało w Iranie. Każdego dnia pojawiają się w mediach artykuły krytykujące sankcje. Profil na Facebooku, który nawołuje do ich zniesienia ma już ponad 10 tys. fanów. 8 sierpnia 55 prominentnych irańskich więźniów politycznych dołączyło do kampanii wysyłając list do Prezydenta Obamy (opublikowany w brytyjskim dzienniku The Guardian), w którym apelują o zniesienie sankcji i proszą o wykorzystanie szansy wynikającej z rozpoczęcia prezydencji Rouhani’ego do złagodzenia konfliktu.

Sankcje nie są niczym nowym w historii Iranu a doświadczenia historyczne pokazują, że nigdy nie były skuteczne.

Kiedy Iran znacjonalizował brytyjsko-irańskie przedsiębiorstwo naftowe (ang. Anglo-Iranian Oil Company) w 1951 Wielka Brytania natychmiast zamroziła irańskie aktywa, zakazała eksportu do Iranu i zablokowała dostawy drogą morską, kierując swoją flotę na Zatokę Perską. Embargo miało poważne konsekwencje ekonomiczne dla zwykłych mieszkańców Iranu, ale nie wpłynęło na wycofanie się z nacjonalizacji przez rząd. Zamiast tego wzmocniło ono polityków, którzy sprzeciwiali się kompromisowi. W pewnym momencie, dzięki mediacjom prowadzonym przez Stany Zjednoczone i Bank Światowy, obie strony sportu były bliskie porozumienia. Jednak nastroje społeczne były już wtedy tak silnie i nacjonalistycznie nastawione przeciwko dochodzeniu do zgody, że wzmocnieni radykałowie przekonali premiera Mohammeda Mosaddequa do odrzucenia porozumienia. Następstwem tego był zamach stanu przeciwko Mosaddequ’owi (przy wsparciu CIA) i 25 lat autorytarnych rządów Szacha zakończonych islamską rewolucją w 1979 r.

Po zajęciu ambasady Stanów Zjednoczonych w Teheranie i wzięciu jej personelu jako zakładników w 1979 r., rząd amerykański zamroził irańskie aktywa i nałożył sankcje, które od tego czasu zostały jeszcze zaostrzone. „Kryzys zakładników” wymagał zdecydowanej reakcji rządu Stanów Zjednoczonych, ale czy sankcje pozwoliły na uwolnienie zakładników? Nie. Wiele osób twierdzi, że nawet bez sankcji, presja dyplomatyczna na Iran, którego wiarygodność jako członka Ruchu Państw Niezrzeszonych (ang. Non-Aligned Movement) została poważnie nadszarpnięta, pozwoliłaby na uwolnienie zakładników.

Należy też zadać pytanie co by było gdyby Amerykanie pozostali ważnym partnerem handlowym Iranu przez ostatnie 34 lata, pomimo konfliktu politycznego? Czy oba państwa nie byłyby dziś bliżej zakończenia konfliktu?

Zawieszenie sankcji to ważna sprawa dla mieszkańców Iranu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, że sankcje nałożone na Iran, które pod presją Stanów Zjednoczonych wprowadzone zostały również przez inne kraje, są jedną z głównych przyczyn kurczenia się gospodarki. W 2012 realne PKB spadło o 1,9 proc., a w tym roku MFW przewiduje dalszy spadek o 1,3 proc.

Nie ma więc powodów do radości. Kampania Irańczyków przeciwko sankcjom, która spotkała się ze wsparciem różnych sił politycznych, opiera się na od dawna znanej zasadzie, że „ograniczenia w handlu zubażają ludzi”. To rynkowa lekcja przez którą mieszkańcy Iranu muszą przechodzić każdego dnia. Jak pokazuje Ghaninejad, ojciec klasycznego liberalizmu w Iranie, dzięki podziałowi pracy, specjalizacji i dobrej woli osiąganej poprzez współpracę gospodarczą, uwolnienie handlu pozwali na wzrost dobrobytu.

Ograniczenia w handlu szkodzą i nie ma znaczenia czy będą to sankcje Stanów Zjednoczonych czy cła i bariery wprowadzane przez władze Iranu.

 

Share

Artykuł Głos Irańczyków promujący wolny handel i współpracę ze Stanami Zjednoczonymi pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/glos-iranczykow-promujacy-wolny-handel-i-wspolprace-ze-stanami-zjednoczonymi/feed/ 2