Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
gospodarka – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Polski Ład czyli chaos na kółkach https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/polski-lad-czyli-chaos-na-kolkach/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/polski-lad-czyli-chaos-na-kolkach/#comments Thu, 13 Jan 2022 16:44:29 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6486 To co zafundował nam rząd, czyli ogromne zmiany w systemie podatkowym, liczne „nowatorskie rozwiązania”, niespotykane na świecie wzory, możemy porównać do zmiany ruchu z prawostronnego na lewostronny. Rząd w trybie ekspresowym postanowił zmienić nam ruch na lewostronny, tak jak w Wielkiej Brytanii. Oczywiście cały czas mamy samochody z kierownicą po lewej stronie, w wielu miejscach […]

Artykuł Polski Ład czyli chaos na kółkach pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Źródło: https://www.gov.pl/

Źródło: https://www.gov.pl/

To co zafundował nam rząd, czyli ogromne zmiany w systemie podatkowym, liczne „nowatorskie rozwiązania”, niespotykane na świecie wzory, możemy porównać do zmiany ruchu z prawostronnego na lewostronny. Rząd w trybie ekspresowym postanowił zmienić nam ruch na lewostronny, tak jak w Wielkiej Brytanii. Oczywiście cały czas mamy samochody z kierownicą po lewej stronie, w wielu miejscach nie zdążono wymienić znaków. Ponadto wszyscy jesteśmy od lat przyzwyczajeni do ruchu prawostronnego. A rząd bez żadnych konsultacji i przygotowań powiedział: od 1 stycznia jeździmy po lewej stronie. Mimo tego, że ostrzegali drogowcy, księgowi, ekonomiści i samorządowcy, że nie zdążą przemalować rond, że ludzie się nie przyzwyczają, że to wymaga czasu i przygotowania, szkoleń, instrukcji, wymiany programów księgowych, itd. itp.

Przyszedł 1 stycznia i skończyło się oczywiście katastrofą. Część ludzi jeździ po lewej stronie, sporo nadal po prawej, wielu znaków nie wymieniono, linie na ulicach dalej po staremu. Mała część zdążyła się przygotować i poprawnie jeździ po lewej stronie, na części ulic zmieniono znaki, odmalowano pasy część ludzi nawet kupiło samochody z kierownicą po prawej stronie (czyli zapłaciło za zmiany w systemie płacowo-księgowym ogromne pieniądze).

A teraz słyszymy że jednak reforma będzie wycofywana. Czyli wracamy do ruchu prawostronnego.

Jak myślicie jak się skończy? Ucichnie, nie będzie bałaganu. Kto zapłaci za poniesione koszty dostosowania w firmach? Kto zwróci za koszty akcji propagandowej tego bałaganu z publicznych pieniędzy?

Czyli będzie bałagan 2.0. Ale chyba to jest lepsze rozwiązanie. Choć łączne koszty bałaganu 1.0 i bałaganu 2.0 będą ogromne.

Przy czym apeluję, żadnych rewolucji przed wyborami.

Przygotujcie koncepcje. A wyborcy niech ocenią i wtedy wdrożenie. Inaczej to będzie znowu oszustwo. Jak w poprzednich wyborach, kiedy PIS mówił, że nie będzie żadnych podwyżek podatków.

Ministrze Kościński, Premierze Morawiecki, zawołajcie do prezesa o dymisje … Kończ… waść!… wstydu… oszczędź!…

Share

Artykuł Polski Ład czyli chaos na kółkach pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/polski-lad-czyli-chaos-na-kolkach/feed/ 1
Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/#comments Fri, 16 Jul 2021 09:46:38 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6404 Co jakiś czas prof. Grzegorz Kołodko powraca z kolejnym artykułem o szkodliwości reform przeprowadzonych w początkowym okresie transformacji i ratunkowym charakterze jego własnej „Strategii dla Polski”. Koronnym dowodem mają być wskaźniki wzrostu: o ile w dwóch pierwszych latach PKB mocno spadł, a w dwóch kolejnych ślamazarnie rósł, o tyle w kolejnym czteroleciu – gdy wicepremierem i ministrem finansów był […]

Artykuł Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Żródło: Canva

Żródło: Canva

Co jakiś czas prof. Grzegorz Kołodko powraca z kolejnym artykułem o szkodliwości reform przeprowadzonych w początkowym okresie transformacji i ratunkowym charakterze jego własnej „Strategii dla Polski”. Koronnym dowodem mają być wskaźniki wzrostu: o ile w dwóch pierwszych latach PKB mocno spadł, a w dwóch kolejnych ślamazarnie rósł, o tyle w kolejnym czteroleciu – gdy wicepremierem i ministrem finansów był prof. Kołodko – polska gospodarka rosła bardzo szybko. Takie jest też przesłanie artykułu opublikowanego niedawno w „Tygodniku Przegląd”: „Gdyby nie polityczny i programowy zwrot po 1993 r., potoczyłaby się ona [polska transformacja] zdecydowanie mniej korzystnie, niż nam się to udało. To wtedy, w latach 19941997, PKB na mieszkańca wzrósł aż o 28%. 

Prof. Kołodko w swoich wywodach unika przy tym jakichkolwiek porównań międzynarodowych. Nie wspomina słowem o tym, że tzw. transformacyjna recesja (wynikająca z ujawnienia błędów gospodarki socjalistycznej) wystąpiła we wszystkich krajach upadającego wówczas bloku wschodniego. W Polsce jednak ta recesja była relatywnie płytka i krótkotrwała. Pisałem o tym już jakiś czas temu w odpowiedzi Witoldowi Modzelewskiemu: 

To prawda, że na początku lat 90. wystąpiła tzw. transformacyjna recesja. Jednak trudno obwiniać o to wprowadzone w Polsce reformy rynkowe, bo zjawisko to pojawiło się we wszystkich krajach bloku socjalistycznego i wynikało z ujawnienia błędów gospodarki centralnie planowanej. Co wymaga szczególnego podkreślenia, dzięki wczesnym (pierwszy kraj posocjalistyczny, który wprowadził w życie kompleksowy plan przemian gospodarczych) i radykalnym, a zarazem nieodwróconym w późniejszym okresie (tą samą drogą poszły następnie Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) reformom Polska była w 1992 roku pierwszym krajem byłego bloku wschodniego, który wszedł na ścieżkę wzrostu gospodarczego, i pierwszym (wraz z Czechami i Słowacją) krajem, który osiągnął poziom PKB na mieszkańca z 1989 roku. I co najważniejsze, Polska od 1989 roku do tej pory zanotowała najwyższy wzrost gospodarczy spośród wszystkich jedenastu krajów posocjalistycznych, które weszły później do Unii Europejskiej. Zaznaczyć warto, że upadek socjalizmu odbił się też na gospodarce Finlandii, która pozostawała wcześniej w istotnych relacjach handlowych ze Związkiem Sowieckim. Finlandia z recesji wyszła dopiero w 1994 roku (dwa lata po Polsce). 

Porównania międzynarodowe pozwalają przynajmniej wstępnie wskazać, czy za sukcesem albo porażką jakiegoś kraju stoi prowadzona przezeń polityka, czy odpowiada za nie koniunktura międzynarodowa albo czynniki regionalne. Jeśli chodzi o dekadę lat 90., okres upadku socjalizmu i dążenia części krajów byłego bloku wschodniego do integracji z Zachodem, naturalnym wyborem do porównań są inne kraje, które obrały podobną jak Polska drogę: wprowadzania instytucji rynkowych i przygotowań do akcesji do Unii Europejskiej: Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. 

Jak widać na powyższym wykresie, poza 1990 rokiem polska gospodarka osiągała lepsze wyniki od reszty regionu. Wczesne reformy w Polsce przesunęły największą falę spadkową na pierwszy rok, pozwalając przy tym na szybsze niż gdziekolwiek indziej ożywienie (w 1992 roku w Polsce gospodarka wzrosła o 2,2%, podczas gdy średnia dla pozostałych krajów CEE-11 wyniosła -10,7%). W czasie gdy prof. Kołodko szefował resortowi finansów, koniunktura gospodarcza zawitała już do większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Interesujący jest też wykres ukazujący różnicę między Polską a średnią dla pozostałych krajów regionu w kolejnych latach. 

Na tle innych krajów Polska najszybciej rozwijała się w latach 1991–1993. W czasie „Strategii dla Polski” wskaźniki wzrostu na tle regionu już tak imponujące nie są. Porównajmy też łączne zmiany PKB na mieszkańca w odpowiednich okresach: w latach 1990–1993, tj. w czasie, który prof. Kołodko określa jako „szok bez terapii”, polska gospodarka skurczyła się o 11,8%, a reszta regionu o 27,2%; w czasie „Strategii dla Polski” polska gospodarka wzrosła o 26,7%, a reszta regionu o 15,7%. Zatem w pierwszym okresie wynik Polski był lepszy o 15,3 p.p., a w drugim o 11 p.p. Trudno więc, jeśli weźmie się pod uwagę badania porównawcze, mówić o „szoku bez terapii” ani o wielkiej poprawie w czteroleciu „Strategii dla Polski”. 

W jednym jednak trzeba się z prof. Kołodką zgodzić. Na koniec swojego artykułu napisał on: „Można coraz bardziej błąkać się w gąszczu błędów, można dalej brnąć w kłamstwa, ale tym bardziej nie znajdzie się prawdy”. Ale żeby odkryć prawdę na temat polskiej transformacji, nie można abstrahować od czynników niezależnych od prowadzonej polityki. 

Share

Artykuł Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/feed/ 1
To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/#respond Wed, 08 Jan 2020 15:15:00 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6265 Zgodnie z oczekiwaniami, trzydziesta rocznica przedstawienia planu Balcerowicza jest dla wielu osób okazją do przypomnienia pobrzmiewających od lat sloganów na temat polskiej transformacji. To smutna konstatacja, bo polskie reformy rynkowe, wprowadzone wcześnie i w sposób radykalny, pozwoliły uniknąć wysokich kosztów ratowania dziedzictwa socjalizmu i rozpocząć proces niwelowania zacofania rozwojowego względem Zachodu. 17 grudnia 2019 roku […]

Artykuł To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Nowoczesna Warszawa

Źródło: Pixabay

Zgodnie z oczekiwaniami, trzydziesta rocznica przedstawienia planu Balcerowicza jest dla wielu osób okazją do przypomnienia pobrzmiewających od lat sloganów na temat polskiej transformacji. To smutna konstatacja, bo polskie reformy rynkowe, wprowadzone wcześnie i w sposób radykalny, pozwoliły uniknąć wysokich kosztów ratowania dziedzictwa socjalizmu i rozpocząć proces niwelowania zacofania rozwojowego względem Zachodu. 17 grudnia 2019 roku w rozmowie opublikowanej przez „Fakt” część tych obiegowych opinii, zupełnie oderwanych od badań porównawczych na temat transformacji krajów posocjalistycznych, powtórzył Witold Modzelewski.

Po pierwsze, Modzelewski mówi o tym, że w wyniku planu Balcerowicza „nastąpił regres wszystkich podstawowych wskaźników ekonomicznych”. To prawda, że na początku lat 90. wystąpiła tzw. transformacyjna recesja. Jednak trudno obwiniać o to wprowadzone w Polsce reformy rynkowe, bo zjawisko to pojawiło się we wszystkich krajach bloku socjalistycznego i wynikało z ujawnienia błędów gospodarki centralnie planowanej. Co wymaga szczególnego podkreślenia, dzięki wczesnym (pierwszy kraj posocjalistyczny, który wprowadził w życie kompleksowy plan przemian gospodarczych) i radykalnym, a zarazem nieodwróconym w późniejszym okresie (tą samą drogą poszły następnie Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) reformom Polska była w 1992 roku pierwszym krajem byłego bloku wschodniego, który wszedł na ścieżkę wzrostu gospodarczego, i pierwszym (wraz z Czechami i Słowacją) krajem, który osiągnął poziom PKB na mieszkańca z 1989 roku. I co najważniejsze, Polska od 1989 roku do tej pory zanotowała najwyższy wzrost gospodarczy spośród wszystkich jedenastu krajów posocjalistycznych, które weszły później do Unii Europejskiej. Zaznaczyć warto, że upadek socjalizmu odbił się też na gospodarce Finlandii, która pozostawała wcześniej w istotnych relacjach handlowych ze Związkiem Sowieckim. Finlandia z recesji wyszła dopiero w 1994 roku (dwa lata po Polsce).

Po drugie, Modzelewski, powołując się na „niektórych”, twierdzi, że „mniej kosztowne byłyby zmiany przebiegające nie tak radykalnie”. Tymczasem „terapie szokowe” pozwalały na stworzenie krytycznej masy przemian oraz wczesne wkroczenie na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Jedno i drugie osłabiało zwolenników dawnego ustroju, utrudniając im demokratyczne odwrócenie wprowadzonych reform rynkowych. Zwolennicy reform stopniowych nie dostrzegają, że konieczne jest wykorzystanie okresu nadzwyczajnej polityki, kiedy ludzie są szczególnie skłonni do krótkookresowego poświęcenia dla długotrwałych korzyści. Co istotne, krajów, które reformy wprowadzały stopniowo (zaliczają się do nich Chorwacja, Słowenia i Węgry), próżno szukać wśród liderów wzrostu po 1989 roku. Do takich zaliczają się natomiast Polska i bałtyckie tygrysy, które wybrały podobną do Polski drogę radykalnych reform rynkowych.

Po trzecie, Modzelewski zarzuca, że plan Balcerowicza był „operacją, której celem było osłabienie najważniejszego ośrodka władzy, jakim były wielkie zakłady pracy”. To prawda, ale czy chęć rozbicia państwowych monopoli można uznać za wadę reform? Kluczem do późniejszego rozwoju Polski było stworzenie warunków sprzyjających rozwojowi konkurencji, a nie petryfikujących dominację państwowych molochów. „Słynny popiwek”, czyli podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń, służył utwardzeniu miękkich ograniczeń budżetowych w firmach państwowych, nauczonych przez ponad 40 lat socjalizmu tego, że nie mogą upaść. W początkach transformacji niemające nastawionych na zysk właścicieli przedsiębiorstwa państwowe wciąż dominowały nad raczkującym sektorem prywatnym. W popiwku chodziło o to, by zmusić je do tego, by opierały się naciskom płacowym zamiast finansować wzrost wynagrodzeń z zaciąganych w państwowych bankach kredytów.

Po czwarte, Modzelewski mówi o „taniej wyprzedaży majątku” i „przechodzeniu za bezcen w ręce zagraniczne”. „Tanią wyprzedaż majątku” można w większości przypadków włożyć między mity – zwykle były to przestarzałe i zadłużone zakłady, które wymagały przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji. Jeśli zaś chodzi o sprzedaż państwowych firm inwestorom zagranicznym, to trudno zrozumieć, na czym miałby polegać problem. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że zakłady sprywatyzowane inwestorom zagranicznym cechowały się większą przeżywalnością od tych sprywatyzowanych inwestorom krajowym. Ponadto chodziło w całym tym procesie o wzmocnienie konkurencji na rynku krajowym i niezwykle istotny dla rozwoju transfer wiedzy.

Po piąte, Modzelewski wskazuje, że „jednym z pośrednich efektów planu Balcerowicza była też wielka emigracja”. Emigracja Polaków wynikała jednak z dwóch czynników: zacofania krajowej gospodarki (istniejącego jeszcze przed II wojną światową i utrwalonego przez socjalizm) i otwartych granic w ramach Unii Europejskiej. Migracja z krajów biednych do bogatszych nie jest czymś nadzwyczajnym. Krajem, z którego mieszkańcy wyjeżdżali, była np. Irlandia, dopóki na początku lat 90. nie osiągnęła w miarę zbliżonego poziomu do Wielkiej Brytanii. Emigrowali też, mimo wielu przeszkód, Polacy z zacofanej i zniewolonej Polski socjalistycznej. W latach 80. wyjechało z kraju ok. 270 tys. osób. Polska w 1989 roku była w prawdziwej (a nie propagandowej) ruinie. Obrazując to danymi, PKB na mieszkańca w Polsce stanowił (według parytetu siły nabywczej) nieco ponad 20% poziomu USA. Przez ostatnie 30 lat Polska mozolnie niwelowała dystans, by obecnie osiągnąć poziom 50% PKB na mieszkańca USA. W takiej sytuacji nie można się dziwić, że wielu Polaków, gdy tylko kraje starej Unii otwarły granice, postanowiło wyjechać za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Takie samo zjawisko występowało też w innych krajach naszego regionu. Trudno jednak w tym wszystkim doszukać się winy Balcerowicza. Wręcz przeciwnie, to dzięki reformom rynkowym Polska wreszcie zaczęła doganiać Zachód.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/feed/ 0
Technologia 5G: nowy wymiar sieci https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/technologia-5g-nowy-wymiar-sieci/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/technologia-5g-nowy-wymiar-sieci/#respond Wed, 18 Sep 2019 10:02:54 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6170 Coraz częściej w debacie publicznej pojawia się temat technologii 5G. Nowa generacja sieci, nazywana „rewolucyjną”, ma pozwolić na technologiczny krok milowy, który może zmienić gospodarczy (i nie tylko) porządek na arenie międzynarodowej. Czym jest technologia 5G? Kiedy zagości w Polsce oraz jakie korzyści i zagrożenia ze sobą niesie? O co chodzi z kolejnymi „G”? Pierwsza […]

Artykuł Technologia 5G: nowy wymiar sieci pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Coraz częściej w debacie publicznej pojawia się temat technologii 5G. Nowa generacja sieci, nazywana „rewolucyjną”, ma pozwolić na technologiczny krok milowy, który może zmienić gospodarczy (i nie tylko) porządek na arenie międzynarodowej. Czym jest technologia 5G? Kiedy zagości w Polsce oraz jakie korzyści i zagrożenia ze sobą niesie?

O co chodzi z kolejnymi „G”?

Pierwsza generacja sieci (1G) została stworzona pod koniec lat 70. XX wieku i wprowadzona kilka lat później. Była to technologia analogowa umożliwiająca transmisję z prędkością mniej więcej 2,4 Kb/s. Na początku lat 90. XX wieku rozpoczęto wdrażanie następnej generacji – sieci 2G. Charakteryzowała się ona większą prędkością (50 Kb/s) i przesyłaniem sygnałów cyfrowych co umożliwiło ich szyfrowanie. To właśnie ona pozwoliła na wysyłanie SMS-ów czy wiadomości graficznych. W 2000 roku, za sprawą Korei i Japonii, które przewodziły pracom nad nową technologią, mogliśmy się cieszyć trzecią generacją sieci komórkowej (3G). Zwiększenie przesyłu danych do 2 Mb/s pozwoliło użytkownikom telefonów komórkowych na korzystanie z Internetu. Wykorzystanie w pełni potencjału globalnej sieci stało się możliwe dopiero po implementacji na szeroką skalę sieci 4G. Umożliwiła ona zwiększenie przesyłu danych do 100 Mb/s dla użytkowników mobilnych oraz 1Gb/s dla stacjonarnych i pozwoliła na swobodne korzystanie z Internetu mobilnego dzięki rozpowszechnieniu smartfonów.

Sieć 5G a konflikt USA-Chiny

USA i Chiny posiadają i rozwijają technologię, która pozwala na obsługę najnowszej sieci piątej generacji (5G). Jest to sieć tysiąckrotnie pojemniejsza od tej, którą dziś oferuje najbardziej zawansowana technologia LTE (4G). To również klucz do sezamu nowych usług.  Walka o wpływy technologiczne jest częścią trwającej pomiędzy tymi krajami wojny handlowej, która jak widać nie ogranicza się tylko do nakładania ceł na różne towary. Oba kraje mają świadomość, że nadchodząca rewolucja technologiczna będzie miała gigantyczny wpływ na handel i rynek światowy. Poprzez sieć 5G Państwo Środka chce uzyskać jeszcze większy dostęp do zagranicznych rynków oraz do wymiany handlowej i intelektualnej w obszarach, w których wciąż silniejsza jest rola firm amerykańskich.
W wyścigu technologicznych zbrojeń silny jest Huawei, jednak gonią go takie spółki jak szwedzki Ericsson, fińska Nokia Network oraz kontrolowana przez Nokię francuska spółka Alcatel-Lucent. Stany Zjednoczone przyjeły taktykę ograniczonego dostępu do zagranicznych rynków dla chińskich firm. Amerykanie naciskają na spółki i rządy wielu krajów (w tym Polski), by nie korzystały z chińskiej technologii. Jak na razie ze współpracy z Huawei wycofały się już Nowa Zelandia, Australia i Japonia.

Polska i sieć piątej generacji

W ostatnich tygodniach odbyły się dwa ważne wydarzenia dotyczące sieci 5G w Polsce. Pierwszym jest sztokholmskie spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami firmy Ericsson, a drugie to podpisanie deklaracji bezpieczeństwa budowania sieci 5G. Szwedzki Ericsson jest producentem sprzętu dla infrastruktury sieci komórkowych 5G, a jego główny konkurent to chiński Huawei. Po aferze szpiegowskiej, w którą zamieszani byli przedstawiciele Huawei, szwedzki koncern postanowił przejąć prymat w dostawach podzespołów na światowym rynku. Z pomocą Ericssonowi przychodzi polityka Donalda Trumpa, który uważa, że technologia 5G jest zbyt kluczowa, aby jej tworzenie powierzyć niezweryfikowanym firmom. Z tego samego powodu wiceprezydent Mike Pence i premier Mateusz Morawiecki podpisali w Warszawie deklarację w sprawie bezpieczeństwa, która zobowiązuje do korzystania ze sprawdzonych dostawców i tym samym wyklucza Chiny z dalszych negocjacji. Warto w tym miejscu przypomnieć, że według raportu firmy Gartner, Huawei był liderem w budowie infrastruktury sieci 4G, co może mieć wpływ na bezpieczeństwo, gdyż operatorzy telekomunikacyjni będą korzystać z istniejącej już infrastruktury do obsługi 5G.

Strategia Ministerstwa Cyfryzacji “5G dla Polski” wskazuje Łódź jako miasto pilotażowe, w którym powinna zostać uruchomiona w 2020 roku usługa sieci 5G. Do decyzji ministra cyfryzacji przyczyniło się geograficzne położenie miasta w pobliżu skrzyżowań głównych szlaków komunikacyjnych (autostrady A1 i A2), fakt, że Łódź stanowi silny ośrodek akademicki, który zwiększa potencjał badań na bazie 5G oraz dogodna lokalizacja Specjalnej Strefy Ekonomicznej umożliwiającej testy na płaszczyźnie gospodarczej.

Zachodnie kraje wyprzedzają nas o krok, jeśli chodzi o wprowadzanie technologii do systemów krajowych, gdyż większość z nich już sprzedała swoje częstotliwości operatorom telekomunikacyjnym, umożliwiając im rozpoczęcie adaptacji technologicznej. Dla przykładu, niemiecki budżet dzięki tej transakcji pozyskał 6,55 mld euro. Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) nie podaje, na jaką kwotę może liczyć Polska, jednak według prezesa UKE, kwotą minimalną za pasmo C jest 1 mld zł. Nieoficjalne szacunki ekspertów wskazują na 1,5 mld złotych, a w budżecie państwa na 2020 rok przewiduje się wpływy z tego tytułu na poziomie 1 mld zł. Od strony legislacyjnej, Polska stara się uzupełnić przepisy europejskie i ułatwić wprowadzanie technologii piątej generacji na rynek krajowy. Podpisana 6 września br. przez prezydenta Andrzeja Dudę tzw. “Megaustawa”, wprowadza przepisy sprzyjające rozbudowie infrastruktury telekomunikacyjnej. Dotyczy to obecnej infrastruktury, ale też inwestycji czekające telekomy. Ustawa ma m.in ułatwić korzystanie z istniejącej infrastruktury technicznej oraz otwiera drogę do zwiększenia norm poziomu pól elektromagnetycznych.

Kto za to zapłaci?

W komunikacie “Strategia 5G dla Polski” Ministerstwo Cyfryzacji podkreśla, że projekt technologiczny 5G będzie finansowany z publicznych funduszy krajowych, jak również z publicznych środków wspólnotowych. Na wstępnym etapie większość zasobów finansowych pochłonie wprowadzenie rozwiązań systemowych i prawnych. Szacowane koszty działań merytorycznych i strukturalnych do końca 2023 roku wyniosą ok. 10-15 mln zł. Planowane źródło finansowania tych zmian ma pochodzić z Pomocy Technicznej Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa oraz z budżetu państwa. W kolejnych latach ten typ działań będzie finansowany z budżetu państwa w ramach budżetu resortu, jednak dopuszcza się również możliwość pozyskania dodatkowego źródła finansowego z innych publicznych funduszy krajowych oraz publicznych środków wspólnotowych. Jeśli chodzi o budowę, udostępnienie i utrzymanie „Systemu Informacyjnego o instalacjach wytwarzających Promieniowanie Elektromagnetyczne” jest to koszt ok. 12,5 mln zł.  Na ten cel planowane jest pozyskanie dotacji z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa.
Testy i prace pilotażowe sieci 5G w Polsce będą realizowane w ramach standardowej pracy operacyjnej i finansowane z budżetów operatorów telekomunikacyjnych. Przedsiębiorcy mogą również uzyskać na ten cel wsparcie z publicznych funduszy krajowych oraz z publicznych środków wspólnotowych. Prowadzenie badań nad elementami stałego monitoringu pola elektromagnetycznego oraz stworzenie otoczenia prawnego dla inwestycji w sieci 5G może generować znaczące koszty, jednak resort nie jest w stanie na tym etapie ich określić.

Korzyści i zagrożenia

Dostęp do szybkiego Internetu jest czynnikiem napędzającym rozwój społeczno-gospodarczy. Wprowadzenie sieci szerokopasmowych ogranicza koszty prowadzenia działalności gospodarczej m.in poprzez wdrożenie nowych modeli biznesowych, większe zautomatyzowanie produkcji czy zapewnienie dostępu do nowych narzędzi cyfrowych. Dlatego technologia cyfrowa jest uważana za czynnik zwiększający innowacyjność, co z kolei skutkuje wzrostem konkurencyjności gospodarki, rozwojem i poprawą poziomu życia obywateli. Sieć 5G wpływa na wiele sektorów, ale najbardziej dostrzegalnymi efektami są te mierzalne, tj. skokowa poprawa parametrów wydajnościowych sieci telekomunikacyjnych, w tym znacząca poprawa dostępności usługi o wysokiej jakości, poprzez powstanie całkowicie nowych usług wykorzystujących technologię 5G, po oddziaływanie w skali całych obszarów gospodarczych. Według raportu Komisji Europejskiej nowy rodzaj sieci może skutkować, w odniesieniu do całej UE, rocznymi korzyściami w wysokości około 113,1 mld euro, głównie w obrębie czterech gałęzi gospodarki: motoryzacji, zdrowia, transportu i usług publicznych. Zaprezentowane prognozy pokazują, że rozwój technologiczny mógłby stworzyć w UE prawie 2,4 mln nowych miejsc pracy.

Jeśli chodzi o nowe rozwiązania technologiczne, które unowocześnią państwo, będą nimi m.in. interaktywne e-usługi administracji publicznej oraz zaawansowana metoda diagnostyki e-zdrowia. Technologia 5G zostanie także zastosowana w Inteligentnych Miastach, co obniży koszty, poprawi jakość i niezawodności usług oraz wprowadzi nowe standardy dla Smart Cities. Szacuje się, że aż 48% korzyści płynących z nowej technologii to przychody generowane przez kreację nowych usług. Kolejnym segmentem, który zyska dzięki zapewnieniu powszechnego szerokopasmowego mobilnego dostępu do Internetu poprzez sieć 5G, jest rynek e-commerce.

Jednak wprowadzanie nowych technologii wiąże się też z nowymi zagrożeniami. Na naszych oczach rozwija się zróżnicowane spektrum cyberzagrożeń, łącznie z takimi, które mogą doprowadzić do paraliżu świata cyfrowego. Prognozy Zurich Insurance wskazują, że w 2030 r. straty z powodu cyberataków wyniosą około 120 biliona dolarów, co odpowiada 0,9% światowego PKB. Warto jednak podkreślić, że według analizy Państwowego Instytutu Badawczego i Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie istnieją dowody, które potwierdzałyby tezy o negatywnym wpływie promieniowania elektromagnetycznego związanego z siecią 5G na ludzkie zdrowie.

Wprowadzenie technologii piątej generacji nie jest krokiem, lecz skokiem w rozwoju pozwalającym na implementację nieużywanych dotychczas rozwiązań. Potencjalne korzyści są dużo większe niż koszty i zagrożenia związane z rozwojem sieci 5G. Warto, aby kolejna zmiana technologiczna szybko pojawiła się w Polsce.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Technologia 5G: nowy wymiar sieci pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/technologia-5g-nowy-wymiar-sieci/feed/ 0
O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/#respond Tue, 25 Jun 2019 13:34:36 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6088 Rafał Woś w 30. rocznicę pierwszych (częściowo) wolnych wyborów postanowił przedstawić alternatywną historię polskiej transformacji. Walcząc z rzekomą bezalternatywnością polskiej drogi, Woś postanowił przypomnieć, że alternatywy dla planu Balcerowicza były. To oczywiste, że były. Zawsze można reform nie wprowadzać albo wprowadzać je w inny sposób. Należy jednak zadać sobie pytanie, jakie byłyby prawdopodobne skutki przedstawionych […]

Artykuł O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Stara opuszczona fabryka

Zdjęcie: Pixabay

Rafał Woś w 30. rocznicę pierwszych (częściowo) wolnych wyborów postanowił przedstawić alternatywną historię polskiej transformacji. Walcząc z rzekomą bezalternatywnością polskiej drogi, Woś postanowił przypomnieć, że alternatywy dla planu Balcerowicza były. To oczywiste, że były. Zawsze można reform nie wprowadzać albo wprowadzać je w inny sposób. Należy jednak zadać sobie pytanie, jakie byłyby prawdopodobne skutki przedstawionych przez Wosia możliwości.

Model chiński

4 czerwca na łamach „Super Expressu” Woś, zarzucając autorom polskiej transformacji, że „dusili w Polakach demokratycznego ducha”, postanowił przypomnieć, że mogliśmy „pójść drogą chińską”. W ramach edukacji historycznej warto zatem redaktorowi przypomnieć, że tego samego 4 czerwca 1989 roku, kiedy Polacy brali udział w pierwszych po II wojnie światowej (częściowo) wolnych wyborach, chińskie wojsko krwawo stłumiło na placu Tian’anmen protesty studentów domagających się demokratycznych reform.

Jednak dla regularnych czytelników felietonów Wosia nie powinno być tajemnicą to, że jest on wielbicielem wszechwładnego państwa, i to do tego stopnia, że zakrawa to o syndrom sztokholmski – im bardziej państwo obywateli, w tym redaktora Wosia, zniewala, tym większą czuje on do tego państwa sympatię.

Co istotne, chiński gradualizm, do którego Wosiowi tak tęskno, wyklucza się z reformami demokratycznymi. Udane „terapie szokowe” pozwały na stworzenie krytycznej masy przemian oraz wczesne wkroczenie na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Jedno i drugie osłabiało zwolenników dawnego ustroju, utrudniając im demokratyczne odwrócenie wprowadzonych reform rynkowych. Gradualiści nie dostrzegają, że konieczne staje się wykorzystanie okresu „nadzwyczajnej polityki”, kiedy ludzie są szczególnie skłonni do krótkookresowego poświęcenia dla długotrwałych korzyści.

To nie jedyne różnice między Chinami w 1978 roku, kiedy zaczęły się reformy Deng Xiaopinga, a krajami byłego bloku wschodniego w 1989 roku. Na początku swojej drogi Chiny były krajem o wiele biedniejszym nie tylko od Polski, lecz także od nawet najbiedniejszych republik sowieckich w 1989 roku. Były też krajem nieuprzemysłowionym, w którym ponad 70% zatrudnionych pracowało w rolnictwie (dla porównania, nawet w Polsce, gdzie dominowały gospodarstwa małorolne, zatrudnienie w rolnictwie wynosiło u zarania transformacji ok. 25%). W końcu, na co wskazuje np. Anders Åslund, w Chinach biurokracja pozostawała – w wyniku świeżo przeprowadzonej „rewolucji kulturalnej” – zdyscyplinowana, podczas gdy w krajach byłego bloku wschodniego była rozprężona i niechętna do wykonywania poleceń ośrodków władzy. W rzeczywistości między Chinami a krajami Europy Środkowo-Wschodniej i byłego ZSRS nie istniało zbyt wiele podobieństw. Trudno zatem oczekiwać, by mógł tam zadziałać ten sam model.

Pozostałe możliwości

Następnego dnia w „Tygodniku Powszechnym” Woś, udając zaskoczenie, że „mówienie o alternatywnym modelu polskiej transformacji budzi tyle wściekłości”, wskazał, że poza modelem chińskim istniały też co najmniej trzy modele zaproponowane przez ekonomistów bądź polityków polskich.

Pierwszy to model skandynawski, proponowany przez Tadeusza Kowalika. Na początku lat 90., więc wkrótce po rozpoczęciu przez Polskę reform, Szwecja i Norwegia, a także Finlandia pogrążyły się w kryzysie. Z drugiej strony kraje skandynawskie – oprócz rozbudowanych świadczeń socjalnych – cechują się niesamowicie sprawnym sektorem publicznym (rzecz niebywała w przeżartym korupcją demoludzie, jakim była Polska), wysoką wolnością gospodarczą i bardzo dobrą ochroną praw własności. Ponadto, kraje skandynawskie miały w 1989 roku dochody ok. trzy razy większe niż Polska. Czy bez sprawnych instytucji zapewniających swobodę gospodarowania, i ze względnie niskimi dochodami Polska była w stanie sprawnie wdrożyć tzw. model skandynawski? Bardzo wątpliwe.

Drugi to model popytowy Łaskiego, odrzucony przez rząd Mazowieckiego kosztem, jak stwierdził Woś „pogłębiającej się recesji”. Zacznijmy od tego, że popytu wówczas nie trzeba było pobudzać, o czym świadczą kilometrowe kolejki. Problemem była dopasowana do popytu podaż. A co z recesją? Recesje wystąpiły w każdym kraju byłego bloku wschodniego. W Polsce była stosunkowo płytka (tylko w Czechach spadek PKB per capita był mniejszy) i trwała najkrócej, gdyż już w 1992 roku, jako pierwszy kraj regionu, Polska zanotowała wzrost gospodarczy. Ponadto, Polska wraz z Czechami i Słowacją należała do krajów, które najszybciej sprowadziły inflację do poziomu poniżej 50% rocznie i wróciły do poziomu PKB per capita z 1989 roku.

W końcu trzeci model, czyli słynne sto milionów Wałęsy. Pomijając już to, że Lechowi Wałęsie chodziło nie o wypłatę gotówki, lecz o powszechne świadectwa udziałowe, u Wosia natrafiamy na stwierdzenie zadziwiające, przynajmniej dla tych, którzy wynurzeń redaktora nie czytają regularnie. W jego opinii owe sto milionów miałoby być „wynagrodzeniem za krzywdę, jaką było ustanowienie własności prywatnej”. Tak! W opinii Wosia monopol własności państwowej (należącej do społeczeństwa tylko w teorii, w praktyce zaś pozwalającej czerpać rentę nomenklaturze) nie jest dla społeczeństwa krzywdą. Krzywdą – i to wymagającą kompensaty – jest dopiero ustanowienie własności prywatnej. W rzeczywistości to własność prywatna, przez zapewnienie odpowiednich zachęt w działalności produkcyjnej, najlepiej służy interesowi społecznemu.

Wracając na koniec do pytania, jakie Woś postanowił na trzydziestolecie polskiej transformacji zadać, trzeba odpowiedzieć: owszem, można było inaczej, ale czy można było lepiej? Wydaje się, że alternatywy opisane przez Wosia prędzej poprowadziłyby nasz kraj drogą Ukrainy, niż skierowały w stronę Zachodu.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/feed/ 0
Bariery nie przyczyniają się do gospodarczej prosperity https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/bariery-nie-przyczyniaja-sie-do-gospodarczej-prosperity/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/bariery-nie-przyczyniaja-sie-do-gospodarczej-prosperity/#respond Mon, 23 Apr 2018 06:56:48 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5794 Otwartość kraju na imigrację jest dla gospodarki zjawiskiem korzystnym. Przemawiają za tą tezą zarówno przykłady historyczne, jak również – a może przede wszystkim – teoria ekonomii. Jak wykazuje Thomas Sowell, przytaczając w tym celu dość obszerny materiał faktograficzny [1], bogactwo i dobrobyt Stanów Zjednoczonych Ameryki budowali nie tylko koloniści z Wysp Brytyjskich (Wielkiej Brytanii i Irlandii) […]

Artykuł Bariery nie przyczyniają się do gospodarczej prosperity pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Otwartość kraju na imigrację jest dla gospodarki zjawiskiem korzystnym. Przemawiają za tą tezą zarówno przykłady historyczne, jak również – a może przede wszystkim – teoria ekonomii.

Jak wykazuje Thomas Sowell, przytaczając w tym celu dość obszerny materiał faktograficzny [1], bogactwo i dobrobyt Stanów Zjednoczonych Ameryki budowali nie tylko koloniści z Wysp Brytyjskich (Wielkiej Brytanii i Irlandii) czy z Niemiec, Niderlandów i Polski, przybyli do Ameryki Północnej jako jedni z pierwszych Europejczyków, ale również – w szczególności w ostatnich dziesięcioleciach – imigranci z Chin, Japonii czy Kuby, nie posiadający w zasadzie nic poza zapałem i chęcią do ciężkiej pracy, dzięki której mogliby polepszyć nie tyle swój własny los, co losy swoich rodzin, dzieci i wnuków.

Pracą nierzadko w pocie czoła od świtu do zmierzchu, okupioną wieloma wyrzeczeniami, harowali oni na dobrobyt i godne życie nie tylko swoich bliskich. Dążąc do osiągnięcia osobistych korzyści, przyczyniali się i w dalszym ciągu przyczyniają się do odnoszenia korzyści przez innych członków amerykańskiego społeczeństwa, nawet wówczas, gdy nie zdają sobie z tego sprawy, oraz nawet wtedy, gdy nie tym motywowane było i jest ich działanie. Potwierdzają się po raz kolejny poczynione już w XVIII w. przez Adama Smitha obserwacje, że „[g]dy zezwala się, aby naturalne dążenie każdego człowieka do poprawy bytu mogło się swobodnie i bez przeszkód przejawiać, wtedy staje się ono siłą tak potężną, że może samo, bez żadnej pomocy prowadzić społeczeństwo do bogactwa i dobrobytu” [2].

Co więcej, „gdy [indywidualny przedsiębiorca] kieruje wytwórczością tak, by jej produkt posiadał możliwie najwyższą wartość, myśli o swoim własnym zarobku, a jednak w tym, jak i w wielu innych przypadkach, jakaś niewidzialna ręka kieruje nim tak, aby zdążał do celu, którego wszakże nie zamierzał osiągnąć. Społeczeństwo zaś, które wcale w tym nie bierze udziału, nie zawsze na tym źle wychodzi. Mając na celu swój własny interes, człowiek często popiera interesy społeczeństwa skuteczniej niż wtedy, gdy zamierza służyć im rzeczywiście” [3]. Trawestując Randalla G. Holcombe’a [4] można by zrekapitulować, że dobrobyt nie jest rezultatem ludzkiego planu, a efektem ludzkiego działania.

Wbrew twierdzeniom protekcjonistów, którzy chcieliby ograniczać imigrację, tego rodzaju sztuczne bariery i przeszkody (przypominające swym charakterem bariery taryfowe i parataryfowe [5]) stanowią nie tylko rodzaj interwencji przyczyniający się zaburzenia mechanizmów rynkowych oraz do negatywnych skutków ekonomicznych w postaci kosztów utraconych możliwości (kosztu alternatywnego), ponoszonych wskutek uniemożliwienia zatrudniania przez pracodawców tych pracowników, których sami zdecydowaliby się i chcieliby zatrudnić. Stanowią ponadto naruszenie podstawowych praw każdego człowieka do swobodnego, nieagresywnego dysponowania własnym ciałem oraz do wiążącego się z tym prawa do wykorzystania go celem zapewnienia sobie środków do życia, czy to pracą na własny rachunek, czy to pracą najemną. „Dziedzictwem biednego człowieka – jak zauważył A. Smith – jest siła i zręczność jego rąk; przeszkodzić mu w tym, by używał tej siły i zręczności w sposób, jaki uzna za właściwy, nie przynosząc szkody bliźniemu, jest po prostu pogwałceniem owej najświętszej własności. (…) Czuła troskliwość ustawodawców, aby pracodawcy nie zatrudnili przypadkiem osoby nieodpowiedniej, jest oczywiście równie niewłaściwa jak krępująca” [6]. Zaskakiwać może fakt, że tak wiele lat po wydaniu cytowanego tu przełomowego dzieła szkockiego badacza, tak wielu – w tym także ekonomistów – w dalszym ciągu nie jest w stanie zrozumieć i przyswoić tych bądź co bądź dość prostych, jasnych i oczywistych twierdzeń.

Co prawda napływ imigrantów prowadzi do presji na obniżenie stawek płac, jednakże w rezultacie obniżenia kosztów funkcjonowania firmy przedsiębiorcy są w stanie oferować tańsze produkty i usługi. Dzięki temu, że spadają ceny, płace realne rosną, tj. rośnie siła nabywcza pojedynczego wynagrodzenia. Wolny handel i swobodny przepływ osób prowadzą ipso facto do wyrównywania się stawek płac w danych gałęziach czy zawodach na niemalże tym samym poziomie na całym świecie i tylko interwencja polityczna może to uniemożliwić.

Dzięki imigracji może postępować akumulacja kapitału, poprawie ulega jakość tzw. kapitału ludzkiego a konsumenci mają dostęp do większej ilości coraz lepszych i coraz tańszych produktów i usług. Summa summarum uczestnicy danej gospodarki otwartej na imigrację mają się lepiej, niż gdyby imigracja była albo sztucznie hamowana, albo całkowicie zabroniona. Gdyby bowiem migracje ludzi z jednego miejsca do drugiego były niekorzystne dla danej gospodarki, to należałoby również ograniczać przemieszczanie się ludzi nie tylko z kraju do kraju, ale i z regionu do regionu czy z miasta do miasta. O tym, że tak nie jest, przekonujemy się każdego dnia na własne oczy.

Pozwólmy się ludziom bogacić!

[1] Zob. T. Sowell, Bieda, bogactwo i polityka w ujęciu globalnym, Warszawa 2016.

[2] A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. Tom 2, Warszawa 2007, s. 150-151.

[3] Ibidem, s. 40.

[4] R. G. Holcombe, Austriacka Szkoła Ekonomii – rozszerzone wprowadzenie, Warszawa 2015.

[5] Por. R. P. Murphy, Niepoprawny politycznie przewodnik po kapitalizmie, Wrocław 2015, s. 137-147.

[6] A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. Tom 1, Warszawa 2007, s. 144.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Bariery nie przyczyniają się do gospodarczej prosperity pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/bariery-nie-przyczyniaja-sie-do-gospodarczej-prosperity/feed/ 0
Relacja z debaty FOR „Bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Wyzwanie długookresowego wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa emerytalnego Polaków” https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-debaty-for-bezpieczenstwo-emerytalne-polakow-wyzwanie-dlugookresowego-wzrostu-gospodarczego-i-bezpieczenstwa-emerytalnego-polakow/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-debaty-for-bezpieczenstwo-emerytalne-polakow-wyzwanie-dlugookresowego-wzrostu-gospodarczego-i-bezpieczenstwa-emerytalnego-polakow/#respond Mon, 19 Mar 2018 13:09:39 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5737 „Dodatkowe oszczędzanie na emeryturę jest bezwzględnie potrzebne. Jednak musimy mieć pewność, że środki zgromadzone w tym systemie rzeczywiście są prywatne i nigdy nie będą zabrane przez państwo. Zarówno po pierwszym rozbiorze OFE w 2014 roku, jak i w perspektywie kompletnego zlikwidowania tego systemu i zabrania jednej czwartej środków zgromadzonych w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej […]

Artykuł Relacja z debaty FOR „Bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Wyzwanie długookresowego wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa emerytalnego Polaków” pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: H. Krajewska

„Dodatkowe oszczędzanie na emeryturę jest bezwzględnie potrzebne. Jednak musimy mieć pewność, że środki zgromadzone w tym systemie rzeczywiście są prywatne i nigdy nie będą zabrane przez państwo. Zarówno po pierwszym rozbiorze OFE w 2014 roku, jak i w perspektywie kompletnego zlikwidowania tego systemu i zabrania jednej czwartej środków zgromadzonych w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej to zaufanie będzie bardzo ograniczone” – Wiktor Wojciechowski, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, główny ekonomista Plus Banku.

Forum Obywatelskiego Rozwoju, mając na względzie wagę problemu, jakim jest polski system emerytalny, zorganizowało debatę pt.: Bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Wyzwanie długookresowego wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa emerytalnego Polaków”. Wydarzenie odbyło się 16 marca 2018 roku w Warszawie w siedzibie Rzeczpospolitej. W spotkaniu wzięli udział: dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR, dr hab. Andrzej Rzońca, prof. SGH, główny ekonomista Platformy Obywatelskiej oraz dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Rozmowę poprowadził Marcin Piasecki, dziennikarz Rzeczpospolitej.

Temat systemu emerytalnego i jego reformy jest problemem poruszanym przez każdą kolejną Radę Ministrów. Dyskusja nie gaśnie również w mediach i wśród samego społeczeństwa. Stale pojawiają się nowe propozycje zmian, mające zapewnić bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Z kolejnym pomysłem wyszła również obecna partia rządząca, sugerując utworzenie Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK) oraz przekształcenie OFE. Czy to dobry kierunek? Czy rozwiąże problemy obecnego systemu i zapewni bezpieczeństwo emerytalne Polakom? Na te i wiele innych pytań starali się odpowiedzieć debatujący eksperci, odnosząc się przy tym do opracowanych danych liczbowych.

Dr Aleksander Łaszek zwrócił uwagę na silną zależność pomiędzy systemem emerytalnym a wzrostem gospodarczym, podkreślając, że poziom życia wszystkich obywateli, w tym emerytów, zależy od kondycji gospodarki i w tym kontekście należy rozpatrywać wszystkie propozycje rządowe. Jednocześnie należy pamiętać, że nie tylko stan gospodarki wpływa na kondycję systemu emerytalnego. Mamy też powiązanie w drugą stroną Jeżeli chodzi o wpływ systemu emerytalnego na gospodarkę, to przede wszystkim jest to kwestia wysokości składek i podatków nałożonych na pracujących w celu finansowania systemu emerytalnego. Ma to wpływ na aktywność zawodową Polaków, a w konsekwencji na kondycję gospodarki”. System emerytalny ma też wpływ na stopę oszczędności, co z kolei przekłada się na inwestycje i wzrost gospodarczy. Dr Łaszek zaprezentował również dane, z których wynika, że Polska, w tych dwóch wspomnianych aspektach, negatywnie wyróżnia się na tle państw regionu – ma niską stopę oszczędności oraz problem z aktywnością zawodową.

Ekspert FOR pozytywnie ocenił reformę z 1999 roku, która jego zdaniem zahamowała wzrost wydatków emerytalnych, pomimo rosnącej liczby osób odchodzących na emeryturę, tym samym chroniąc pracujących przed drastycznym wzrostem opodatkowania. Istotnym uzupełnieniem tych działań było późniejsze podniesienie wieku emerytalnego. Dr Łaszek zwrócił też uwagę na późniejsze negatywne zmiany, osłabiające system emerytalny, tj. zamach na OFE i obniżanie wieku emerytalnego. Na koniec zwrócił uwagę  także na szerszy kontekst polityki gospodarczej rządu, wpływającej na bezpieczeństwo emerytalne, w tym przede wszystkim wprowadzenie świadczenia 500+, które zmniejszając aktywność zawodową kobiet spowoduje problem z ich emeryturami.

W odniesieniu do pomysłu Pracowniczych Planów Kapitałowych, zdaniem dr Łaszka, będzie to system skierowany tylko do osób aktywnych zawodowo, nie rozwiązujący problemu osób biernych zawodowo, które nie opłacają składek, ani kwestii kobiet, które po obniżeniu wieku emerytalnego nie będą miały czasu, by opłacić wystarczającą ilość składek, która gwarantowałaby wystarczającą wysokość świadczenia po przejściu na emeryturę. Plusem tego rozwiązania będzie wzrost stopy oszczędności.

Dr Wiktor Wojciechowski widzi w propozycji PiS o utworzeniu PPK jeszcze inne negatywne aspekty. Dostrzegając problem dodatkowych oszczędności, dr Wojciechowski przypomniał, że jako ekspert Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP) sam proponował zbliżony system dodatkowego oszczędzania na emeryturę. Jednocześnie jednak widzi on istotne różnice między propozycjami TEP a PPK. Jako pierwszą wadę systemu dr Wojciechowski wskazał nadmierne koszty administracyjne, które jego zdaniem można było znacząco ograniczyć „System powinien być zarządzany przez ZUS. Tam już jest infrastruktura i narzędzia. W przypadku PFR (Polskiego Funduszu Rozwoju – red.) trzeba to stworzyć,  stąd koszty”.

Kolejny problem stanowi fakt, że uczestnictwo w PPK jest dobrowolne jedynie ze strony pracownika. Pracodawca, w przypadku, gdy jego pracownik zdecyduje się na Pracowniczy Plan Kapitałowy, będzie zobowiązany do  odprowadzania składek do tego systemu, co może negatywnie wpływać na popyt na pracę – w propozycji TEP składki po stronie pracodawcy także były dobrowolne.

Ponadto, dr Wojciechowski podkreślił, że podstawowym aspektem, który należy brać pod uwagę w tworzeniu nowych mechanizmów systemu emerytalnego jest zaufanie obywateli. Jeżeli obywatele nie będą przekonani, że odkładane w ten sposób pieniądze są prywatne i państwo nie będzie po nie sięgać, to nie będą chcieli korzystać z takiego rozwiązania. Zwłaszcza po doświadczeniach z OFE. W tej sytuacji należałoby zacząć od jego sprywatyzowania.

Podobnego zdania jest dr hab. Andrzej Rzońca, prof. SGH, który zakomunikował, że aby „oszczędzający na emeryturę mieli zaufanie, to oszczędności te nie mogą służyć realizowaniu partyjnych projektów”. Ponadto skupił swoją wypowiedź na zasygnalizowanym już wcześniej problemie wieku emerytalnego. Z zaprezentowanych przez eksperta danych wynika, że Polska, jako jedyna wśród krajów OECD obniżyła wiek emerytalny. Wszystkie inne kraje go podniosły lub są w trakcie podnoszenia. Co więcej, „jesteśmy jedynym krajem w UE, który nie zrównuje wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a także jednym z trzech krajów OECD, który ocenił, że stać go na to, aby kobiety przechodziły na emeryturę wcześniej, niż mężczyźni. Pozostałe kraje to Izrael i Szwajcaria”. Zdaniem dr hab. Rzońcy, ta różnica wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest największa w OECD.

Tak niski wiek emerytalny, zdaniem ekonomisty, już w tym roku spowoduje wzrost kosztów fiskalnych sektora finansów publicznych o 9 mld złotych. Co roku ten koszt będzie rósł o 2 mld zł. Jeśli tak niski wiek emerytalny zostanie utrzymany, a wysokość minimalnej emerytury nie zostanie obniżona, to „w 2040 roku wysokość dopłat do systemu emerytalnego wyniesie 2,7% PKB, czyli dwa razy więcej niż wydajemy dziś na zasiłek 500+”.  Dlatego też, w swojej wypowiedzi dr hab. Rzońca przedstawił pomysły na zmniejszenie opodatkowania emerytów, które mają ich zachęcić do dłuższej aktywności zawodowej, przyczyniając się do wzrostu ich emerytur i zmniejszenia obciążenia dla finansów publicznych.

Dr hab. Andrzej Rzońca podkreślił, że „emerytura obywatelska, to ‘bieda emerytura’, czyli nagroda dla tych, którzy nie pracowali, bądź krótko pracowali oraz dla tych, którzy nie płacili składek emerytalnych. Natomiast kara dla tych, którzy pracowali przez całe swoje życie i przez całe swoje życie odprowadzali składki”.

Aktywny udział w dyskusji wzięła również publiczność. Pojawiające się spośród widzów głosy, poza odniesieniem się do argumentów prelegentów, wniosły kolejne cenne uwagi do systemu emerytalnego. Zwrócono min. uwagę na legislacyjne niedoróbki rządowej propozycji PPK i niestaranną redakcję projektu ustawy. Ponadto dyskutowano o negatywnych konsekwencjach przedemerytalnego okresu ochronnego, który jest niedźwiedzią przysługa dla starszych pracowników, skutkując tym, że utrata pracy w wieku 50+ oznacza trudności w jej ponownym znalezieniu. Pracodawcy obawiają się zatrudniania takich pracowników.

Oddzielnym nurtem dyskusji była kwestia emerytury minimalnej – jak łatwe spełnienie kryteriów jej otrzymania w połączeniu z obniżeniem wieku emerytalnego będzie sprawiać, że dla wielu osób dalsza praca będzie nieopłacalna.

Dyskusja i wykorzystane w niej argumenty jasno pokazują, że poruszony temat jest ważny i należy o nim rozmawiać. Przy tym jest też bardzo obszerny, dlatego eksperci skupili się na najważniejszych aspektach systemu i jego reformy. To o czym politycy powinni pamiętać opracowując nowe projekty ustaw, to konieczność wzmocnienia zaufania obywateli do systemów oszczędzania emerytalnego, dostosowanie wieku emerytalnego do rzeczywistych możliwości finansowych państwa, rozwiązania zachęcające do aktywności zawodowej oraz ograniczenie tych, które wpływają negatywnie na tę aktywność, a także racjonalne wprowadzanie nowych mechanizmów i ograniczanie kosztów ich wprowadzenia tam, gdzie jest to możliwe. Populistyczne rozwiązania jedynie pogłębią istniejący już problem.

Autorka: Karolina Wąsowska

Share

Artykuł Relacja z debaty FOR „Bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Wyzwanie długookresowego wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa emerytalnego Polaków” pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/relacja-z-debaty-for-bezpieczenstwo-emerytalne-polakow-wyzwanie-dlugookresowego-wzrostu-gospodarczego-i-bezpieczenstwa-emerytalnego-polakow/feed/ 0
Wyzbądźmy się obsesji na punkcie nierówności ekonomicznych https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wyzbadzmy-sie-obsesji-na-punkcie-nierownosci-ekonomicznych/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wyzbadzmy-sie-obsesji-na-punkcie-nierownosci-ekonomicznych/#respond Mon, 19 Feb 2018 06:17:28 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5662 Autorem tekstu jest Ryan Bourne, który kieruje pracami na rzecz lepszego zrozumienia ekonomii przez opinię publiczną w Cato Institute (R. Evan Scharf Chair for the Public Understanding of Economics at Cato). Kiedy w 2014 r. Papież Franciszek napisał na Twitterze, że „nierówności są źródłem zła społecznego”, wzrosła jego popularność wśród egalitarystów. Były prezydent USA Barack Obama określił nierówności […]

Artykuł Wyzbądźmy się obsesji na punkcie nierówności ekonomicznych pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Autorem tekstu jest Ryan Bourne, który kieruje pracami na rzecz lepszego zrozumienia ekonomii przez opinię publiczną w Cato Institute (R. Evan Scharf Chair for the Public Understanding of Economics at Cato).

Kiedy w 2014 r. Papież Franciszek napisał na Twitterze, że „nierówności są źródłem zła społecznego”, wzrosła jego popularność wśród egalitarystów. Były prezydent USA Barack Obama określił nierówności mianem „kluczowego wyzwania naszych czasów”. A potem Jeremy Corbyn [lider brytyjskiej Partii Pracy – przyp. tłum.]  zdobył popularność, głosząc potrzebę takiej polityki gospodarczej, która upora się z „groteskowymi nierównościami” panującymi w Wielkiej Brytanii. U podstaw tych poglądów leży założenie, że nierównomierne rozłożenie dochodów czy dobrobytu rodzi negatywne konsekwencje gospodarcze i społeczne.

Poglądy, że wzrost nierówności jest zły, a ich zmniejszanie dobre, przenikają debatę publiczną. To moralny fundament wezwania Corbyna, do szeroko zakrojonej redystrybucji dochodów i bogactwa przez rząd.

A jednak według ekonomisty Angusa Deatona, laureata Nagrody Nobla, martwienie się o to, czy nierówności rodzą problemy, takie jak spowolnienie wzrostu czy osłabienie demokracji, to patrzenie na sprawę przez zły koniec lunety. „Nierówność to nie tyle przyczyna procesów gospodarczych, politycznych i społecznych, co ich konsekwencja”, konkluduje Deaton.

„Niekiedy nierówność może być przejawem pewnych problemów społecznych. Ale może też odzwierciedlać postęp społeczny, a niektóre z proponowanych lekarstw są znacznie gorsze niż sama choroba”.

To ma sens. Dana dystrybucja dochodów czy dobrobytu ani nie spada jak manna z nieba, ani nie jest z góry określona przez rząd. Jest odbiciem milionów interakcji, transakcji, decyzji, czynników dziedziczonych i decyzji politycznych. Współczynnik Giniego, statystyka dochodu czy wskaźnik udziału 1% najbogatszych w majątku są zbiorczą, zsumowaną charakterystyką nierówności, ale nie mówią nic o tym, jak powstała. A to, czy otrzymany rezultat uznamy za „sprawiedliwy”, czy „niesprawiedliwy”, zależy, jak przyznaje Deaton, od przyczyn, które do niego doprowadziły.

Wysoki poziom nierówności, który widzimy np. w RPA, może wskazywać na przeszłe historyczne niesprawiedliwości. Może wynikać z uprzedzenia i ucisku, obecnego bądź minionego. Mógł powstać w wyniku przejęcia kontroli nad rządem przez grupy interesów, kumoterstwa i korupcji. Niski poziom edukacji, rozpad rodziny, dyskryminacja rasowa, długotrwałe bezrobocie i brak mobilności społecznej mogą prowadzić do koncentracji dochodów na szczycie.

Z drugiej strony, niektóre przyczyny nierówności są nieszkodliwe, na przykład loterie, a inne mogą być zdecydowanie korzystne, jak postęp technologiczny, przedsiębiorczość i wolny handel. Bill Gates i Steve Jobs wzbogacili się oferując usługi, które usprawniły nasze życie. W Republice Południowej Afryki nierówności dochodowe wzrosły jeszcze bardziej po zniesieniu apartheidu, ponieważ po raz pierwszy otworzyły się możliwości działania dla utalentowanych czarnoskórych mieszkańców. Niewielu uznałoby to za niepożądane.

Współczynnik Giniego w Chinach wzrósł z 0,16 w 1980 r. do 0,55 w 2014 r. Jest to oznaką rosnących nierówności, ale równocześnie ogromnie zmalało ubóstwo, w czasie kiedy liberalizowano gospodarkę. Natomiast w Wielkiej Brytanii odnotowano niewielki spadek nierówności po katastrofalnym krachu finansowym w 2008 r. W tym przypadku większa równość była oznaką problemu. W Chinach wzrost nierówności był symptomem sukcesu. Tylko skrajny relatywista mógłby uznać, że Wielka Brytania stała się lepszym, a Chiny gorszym krajem.

Niski poziom nierówności może też wynikać z innych niepożądanych tendencji. W swej doniosłej książce „The Great Leveler” Walter Scheidel pokazuje, że znaczne zmniejszenie nierówności ekonomicznych osiągnięto jedynie poprzez pandemie, masową mobilizację wojenną, gwałtowną rewolucję i rozpad państwa. Czarna śmierć w Europie zmiotła jedną czwartą populacji, co doprowadziło do niedoboru siły roboczej do pracy na roli i kompresji dochodów robotników i właścicieli ziemskich.

W Związku Radzieckim, po wprowadzeniu nacjonalizacji banków, przymusowej redystrybucji ziemi, gułagów itd., współczynnik Giniego wynosił w latach 80-tych zaledwie 0,26 – marzenie egalitarystów. W Japonii udział w przychodach najbogatszego procenta obywateli spadł z 9,2% do 1,9%  w latach 1938-1945 [okres prowadzenia wojny, w tym udziału w II wojnie światowej – przyp. tłum], a wartość 1% procenta najbogatszych majątków spadła o 90 procent. Wydaje się oczywiste, że we wszystkich tych przypadkach cena niższych nierówności – śmierć, zniszczenie, drastyczne ograniczenia wolności – była nie do zaakceptowania.

Nie chodzi o to, by twierdzić, że wzrost nierówności to „dobra rzecz”, ale by nie uogólniać, że im mniej nierówności, tym lepiej. Stanowisko Corbyna, implikujące, że „redukcja nierówności”  jest zjawiskiem pożądanym, opiera się o propozycje polityczne, które według innych mierników mogą być wyjątkowo szkodliwe. Powinniśmy o tym pamiętać, gdy mówimy o „ograniczaniu nierówności” przez rządy. Wpływanie na dystrybucję nieuchronnie oznacza ingerencję w ludzkie działania. Możemy zmniejszyć nierówność (przynajmniej tymczasowo) przez deportację lub eksterminację bogatych ludzi. Ale czy to przyniesie korzyść tym, którzy pozostali? Trudno to sobie wyobrazić.

Deaton ma rację, że obecne tendencje polityczne są nie tyle odbiciem nierówności, co postrzeganej niesprawiedliwości. Konkluduje: „Niektóre procesy generujące nierówności są powszechnie postrzegane jako sprawiedliwe. Ale inne są głęboko i w sposób oczywisty niesprawiedliwe, stając się uzasadnionym źródłem gniewu i niezadowolenia”. Bez wątpienia istnieją kroki, które rząd mógłby podjąć, aby gospodarka stała się bardziej sprawiedliwa, co mogłoby także zmniejszyć nierówności. Na przykład liberalizacja przepisów planowania przestrzennego, umożliwiająca budowę większej liczby domów, prawie na pewno zredukowałaby rozpiętość w dystrybucji majątku, a także poprawiłaby wydajność gospodarki.

Lecz argument Deatona pokazuje tak naprawdę, że w ogóle nie powinniśmy się przejmować nierównościami. Kiedy zaczynamy myśleć o potrzebie wyeliminowania „złych” przyczyn nierówności, by pozostawić same „dobre”, nie chodzi nam o zmniejszanie nierówności, ale o sprawiedliwość. Powinniśmy eliminować skorumpowany „kapitalizm kolesi” (z ang. crony capitalism), zapobiegać ratowaniu banków przez podatników i zapewniać konkurencyjność rynków, której chce opinia publiczna z powodu wydajności i sprawiedliwości, niezależnie od tego, jaki to będzie miało wpływ na mierniki nierówności takie jak współczynnik Giniego.

W najlepszym razie nierówności mogą być wskaźnikiem potencjalnych problemów. A w najgorszym przypadku obsesja na ich punkcie odwodzi nasze priorytety od tego, co naprawdę istotne, jak na przykład poziom życia osób najuboższych. Niekiedy nierówności mogą być odzwierciedleniem pewnych problemów społecznych. Ale mogą być również przejawem postępu społecznego, a niektóre z recept na zmniejszanie nierówności są znacznie gorsze niż sama choroba.

Tekst ukazał się w języku angielskim na stronie HumanProgress.org. Po raz pierwszy został opublikowany w „The Telegraph”.

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Wyzbądźmy się obsesji na punkcie nierówności ekonomicznych pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wyzbadzmy-sie-obsesji-na-punkcie-nierownosci-ekonomicznych/feed/ 0
Czy Polska przestanie doganiać Zachód? Relacja z prezentacji raportu FOR „Perspektywy dla Polski” https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-polska-przestanie-doganiac-zachod-relacja-z-prezentacji-raportu-for-perspektywy-dla-polski/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-polska-przestanie-doganiac-zachod-relacja-z-prezentacji-raportu-for-perspektywy-dla-polski/#respond Mon, 27 Nov 2017 15:44:56 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5618 W dniu 22 listopada 2017 r. w Szkole Głównej Handlowej miała miejsce premiera najnowszego całościowego raportu FOR „Perspektywy dla Polski. Polska gospodarka w latach 2015-2017 na tle lat wcześniejszych i prognozy na przyszłość”, poświęconego problemowi narastania zagrożeń dla polskiej gospodarki, wynikającym z wprowadzanych przez rząd zmian, które godzą w wolny rynek i rządy prawa. W […]

Artykuł Czy Polska przestanie doganiać Zachód? Relacja z prezentacji raportu FOR „Perspektywy dla Polski” pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
W dniu 22 listopada 2017 r. w Szkole Głównej Handlowej miała miejsce premiera najnowszego całościowego raportu FOR „Perspektywy dla Polski. Polska gospodarka w latach 2015-2017 na tle lat wcześniejszych i prognozy na przyszłość”, poświęconego problemowi narastania zagrożeń dla polskiej gospodarki, wynikającym z wprowadzanych przez rząd zmian, które godzą w wolny rynek i rządy prawa. W konferencji towarzyszącej prezentacji raportu udział wzięli: prezes zarządu FOR Agata Stremecka, przewodniczący rady FOR prof. Leszek Balcerowicz oraz autorzy raportu: prof. dr hab. Barbara Błaszczyk, prof. Stanisław Gomułka, dr Aleksander Łaszek, Rafał Trzeciakowski i dr Wiktor Wojciechowski.

Obejrzyj relację wideo z prezentacji raportu

Na początku konferencji Agata Stremecka powitała prelegentów i uczestników. O tym, w jak ważnym historycznie momencie znalazła się Polska, świadczą pytania, od których prof. Leszek Balcerowicz rozpoczął swoje wystąpienie: „Teraz zasadnicze pytanie brzmi tak: czy Polska przestanie doganiać Zachód – a być może: czy Polska zacznie się cofać?”. Prof. Balcerowicz krótko przedstawił najnowszą historię gospodarczą Polski, przypominając m.in. ruinę, do jakiej doprowadziło zadłużanie Polski w okresie PRL za rządów Edwarda Gierka. Prof. Balcerowicz zwrócił uwagę na to, że dopiero po 1989 roku Polska zaczęła nadrabiać stracony w latach komunizmu dystans gospodarczy wobec krajów Zachodu, takich jak Niemcy, Hiszpania czy Stany Zjednoczone. Wówczas to „Polska najszybciej rozwijała swoją gospodarkę spośród krajów regionu. To była prawdziwie dobra zmiana” – mówił Leszek Balcerowicz. Mimo tego proces doganiania krajów zachodnich pod względem rozwoju gospodarczego – z którym ściśle związana jest również jakość życia mieszkańców – nadal nie został zakończony.

Zdaniem prof. Balcerowicza, aby Polska w nieodległej przyszłości mogła zrównać się z bogatymi państwami, „konieczne jest rozszerzenie wolności gospodarczej w ramach państwa prawa, wzrost konkurencji rynkowej, uzdrawianie finansów publicznych, żeby zmniejszyć ryzyko kryzysu, i wreszcie podnoszenie stopy zatrudnienia, tak aby zmniejszyć spadek zatrudnienia w Polsce w przyszłości”. Następnie prof. Balcerowicz omówił obecne zagrożeń dla Polski, które zwiększają ryzyko „cofania się” polskiej gospodarki zamiast doganiania Zachodu: „Polityka PiS-u, o czym jest mowa w raporcie Perspektywy dla Polski, zmierza w przeciwnym kierunku [niż doganianie].”

„Po pierwsze, zmniejsza i tak zbyt mały zakres sektora prywatnego. Po drugie, zmniejsza zakres rynku: to jest oddawanie całych sektorów pod kontrolę państwową à la PRL. Po trzecie, osłabia rynkową konkurencję wskutek tworzenia lub umacniania monopoli. Po czwarte, zniechęca ludzi do pracy – przede wszystkim obniżeniem wieku emerytalnego. Po piąte, zamiast umacniać stabilność finansów publicznych, osłabia ją poprzez gigantyczne dodatkowe wydatki”

– wyjaśniał prof. Balcerowicz. Następnie zapytał retorycznie: „Jakie są wnioski na podstawie ogromnej wiedzy empirycznej z tego raportu? Kontynuacja takiej polityki musi doprowadzić do stopniowego spowolnienia wzrostu polskiej gospodarki. Nie da się wykluczyć, że jeśli kontynuacja będzie długa, to Polska przestanie doganiać Zachód” – stwierdził ekonomista.

Zdaniem prof. Balcerowicza, polityka rządu powołanego na jesieni 2015 r. negatywnie wpływa na dwie zmienne, od których zależy długofalowy wzrost gospodarczy, a więc szansa Polski na dogonienie państw zachodnich: poziom zatrudnienia i poziom inwestycji prywatnych. Pozytywnie nie nastawia również fakt, że – jak zaznaczył prof. Balcerowicz – w sytuacji prowadzenia przez rząd tak osłabiającej gospodarkę polityki, dodanie zewnętrznych problemów gospodarczych może się w Polsce skończyć poważnym kryzysem.

Obejrzyj galerię zdjęć z prezentacji raportu

Po wypowiedzi przewodniczącego Rady FOR głos zabrał prof. Stanisław Gomułka, autor rozdziału „Wzrost gospodarczy Polski w perspektywie światowej i długofalowej: do roku 2015, ostatnie dwa lata, prognozy”. Według niego, analizę perspektyw dla sytuacji gospodarczej Polski należy zacząć od porównania Polski z innymi krajami – zarówno tymi o wyższym, jak i o niższym poziomie rozwoju:

„W krajach doganiających tempo wzrostu zależy w bardzo wysokim stopniu od udziału inwestycji w dochodzie narodowym, bo inwestycje pozwalają na absorpcję technologii z zewnątrz. Natomiast w krajach wysoko rozwiniętych tempo wzrostu wydajności pracy zależy od światowego «rhytm and bluesa». Tam wpływ inwestycji oraz rola polityki gospodarczej jest umiarkowana. W krajach bardzo wysoko rozwiniętych już od dwóch wieków mamy tempo wzrostu wydajności 2 proc. na głowę, a w krajach doganiających mamy od 0 do 10 proc. Polska jest mniej więcej pośrodku między tymi dwiema grupami państw”

– tak ekonomista wyjaśnił specyficzną sytuację naszego kraju.

Prof. Gomułka zwrócił uwagę, że ekonomistom, politykom i dziennikarzom piszącym o gospodarce zawsze zaleca pamiętanie o dwóch rzeczach: po pierwsze, „o różnicy między niskimi w Polsce płacami na jednostkę czasu a podobnymi jak w krajach zachodnich kosztami pracy na jednostkę produktu”, a po drugie, „o różnicy między bardzo niskim wkładem Polski do światowej produkcji i innowacji a wysoką, wyższą niż np. w Niemczech, opartą na transferze technologii innowacyjnością”. Prof. Gomułka zauważył, że środowisko PiS ma „własną doktrynę polityczno-ekonomiczną”, która może mieć „znaczące implikacje” dla gospodarczej przyszłości Polski. Implikacje te współautor raportu określa jako negatywne: jak czytamy w przygotowanym przez niego rozdziale, „obecny rząd błędnie uważa inwestycje zagraniczne za czynnik szkodzący rozwojowi polskiej gospodarki. (…) Wiele działań rządu – m.in. program 500+, obniżenie wieku emerytalnego – pogłębiają problemy deficytu rąk do pracy. Rząd nie przedstawia żadnych pomysłów (np. dotyczących ułatwień dla imigracji zarobkowej z Ukrainy i Białorusi), które mogłyby złagodzić problemy wynikające z kurczącego się zasobu siły roboczej w Polsce. (…) W najbliższych 3–5 latach, przy obecnej polityce gospodarczej, należy oczekiwać tempa wzrostu w pobliżu 3% rocznie, spadającego później do ok. 2,5%, a jeszcze później do ok. 1,5%”.

Następnie dr Aleksander Łaszek zaprezentował przygotowany przez niego i Rafała Trzeciakowskiego kolejny rozdział raportu, zatytułowaną „Inwestycje a wzrost polskiej gospodarki. Za mało inwestycji prywatnych”. Dr Łaszek zwrócił uwagę, że o ile od kilkunastu lat Polska miała niską stopę inwestycji w porównaniu z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej, to w ciągu ostatnich dwóch lat problem ten się dodatkowo pogłębił.

„Doświadczenia międzynarodowe pokazują, że w krajach o wysokim zakresie wolności gospodarczej taki sam wzrost inwestycji powoduje o 70 proc. wyższy wzrost PKB niż w krajach o niskim zakresie wolności gospodarczej. Liczy się więc nie tylko to, ile inwestujemy, ale także to, jak efektywnie to robimy”

– przypomniał dr Łaszek, co stanowi istotny argument za tym, że bez rozszerzenia wolności gospodarczej nie można mówić o tym, że poziom życia w Polsce urośnie do poziomu zachodniego. Ekspert FOR zwrócił uwagę, że w sektorze przedsiębiorstw pracuje 8 mln Polaków, jednak wśród nich niemal co dziesiąty – w sumie dotyczy to aż 700 tys. osób – jest zatrudniony w mniej wydajnym sektorze państwowym.

Aleksander Łaszek odniósł się także do kluczowego w Polsce problemu nadprodukcji prawa i zarazem nieprzewidywalności nowych przepisów – przykładem mogą być tu podatki sektorowe: rząd objął tym podatkiem sektor bankowy, lecz nie można przewidzieć, czy i jakich sektorów może dotyczyć tego rodzaju „danina”. „Jeszcze za poprzedniego rządu Polska była oceniana jako kraj o największym poziomie nadprodukcji prawa w Unii Europejskiej. Jednak nowy rząd pobił dotychczasowe rekordy” – podkreślił dr Łaszek. Konsekwencje tej nieprzewidywalności i niepewności widać na przykładzie konkretnych zachowań przedsiębiorców: „Ministerstwo Rozwoju, podsumowując dwa lata rządów, chwaliło się rekordowym wykorzystaniem mocy produkcyjnych w polskim przemyśle. Ale temu rekordowemu wykorzystaniu mocy produkcyjnych nie towarzyszą wysokie inwestycje. Firmy, pomimo wysokiego popytu, cały czas wstrzymują się z inwestycjami, bojąc się nieprzewidywalnej zmiany polityki rządu” – relacjonował ekonomista.

Kolejnym prelegentem był dr Wiktor Wojciechowski, który przygotował rozdział pt. „Rynek pracy. Skutki działań po wyborach w 2015 r: przyspieszenie spadku liczby pracujących”. Zdaniem ekonomisty, w kontekście rynku pracy i wydajności pracowników głównym ryzykiem blokującym Polsce możliwość dogonienia Zachodu jest wprowadzone niedawno obniżenie wieku emerytalnego. Dr Wiktor Wojciechowski zaznaczył, że obserwowalny w ostatnich latach wzrost liczby pracujących o 900 tys. osób stanowił widoczny pozytywny skutek zmian wprowadzonych przez poprzednią koalicję rządową: ograniczenia przez możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę i podwyższenia wieku emerytalnego. Wzrost liczby pracujących nastąpił bowiem właśnie w grupie wiekowej 60-latków, w której, gdyby nie wprowadzone zmiany, pracujący przeszliby na emeryturę.

Skoro zmiany te przyniosły tak duży – dotyczący prawie miliona osób – pozytywny dla perspektyw Polski efekt, to niemal pewne jest, że odwrotne zmiany przyniosą równie duży efekt negatywny. „Obniżenie wieku emerytalnego, które nastąpiło w październiku [2017 r.], z dużym prawdopodobieństwem spowoduje spadek wskaźnika zatrudnienia o 3 proc. w 2025 roku i o 6 proc. w 2050 roku, co będzie miało bezpośrednie przełożenie na spadek liczby pracujących. Ponadto obniżenie wieku emerytalnego znacząco pogorszy stan finansów publicznych” – alarmował dr Wojciechowski. Ekonomista odniósł się również do programu „Rodzina 500+”. Przytoczył dane empiryczne, które z dużym prawdopodobieństwem wskazują na realny negatywny wpływ tego programu na zatrudnienie kobiet:

„W ciągu ostatnich 2 lat stopa aktywności zawodowej kobiet pomiędzy 25 a 44 rokiem życia spadła średnio o 1,5 pkt. proc., co odpowiada 80 tys. kobiet. Z dużym prawdopodobieństwem można przypisać ten spadek Programowi Rodzina 500+, który zniechęca kobiety do aktywności zawodowej. Taki wniosek uprawdopodabnia szczególnie to, że największe spadki aktywności zawodowej nastąpiły wśród kobiet o najniższym poziomie wykształcenia, czyli o najniższych dochodach”

– a zatem w tej grupie kobiet, dla których zasiłek 500 zł na dziecko może stanowić realną zachętę do rezygnacji z pracy zawodowej.

W raporcie dr Wojciechowski zwraca uwagę na decyzje rządu, które sugerują, że mają na celu pomoc ludziom pracy, lecz de facto wcale tej pomocy nie zapewniają – przykładem jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku: „Pod koniec grudnia 2016 r. parlament wprowadził zmiany w kwocie wolnej od podatku, które obowiązują od 2017 r. Wyższa kwota wolna (6600 zł rocznie) dotyczy jednak tylko osób, które uzyskują dochód do opodatkowania w wysokości nie większej niż 6600 zł rocznie. To oznacza, że podwyższenie kwoty wolnej od podatku nie dotyczy żadnej osoby zatrudnionej za co najmniej płacę minimalną (2000 zł od stycznia 2017 r.)”.

Po drze Wojciechowskim głos ponownie zabrał dr Aleksander Łaszek, który omówił rozdział „Finanse publiczne: zamiast naprawy – psucie”, przygotowany wspólnie z Rafałem Trzeciakowskim. Zdaniem eksperta, polski rząd udaje, że nie dostrzega, iż po skończeniu okresu dobrej koniunktury możemy mieć spore problemy z długiem publicznym, a co za tym idzie – negatywne konsekwencje, takie jak m.in. wzrost podatków. „Permanentny problem z długiem w Polsce był dotychczas maskowany przez wysokie tempo wzrostu PKB. Szybko rósł dług publiczny, ale też szybko rósł PKB. W momencie, kiedy PKB zwolni, będziemy w sytuacji szybkiego wzrostu długu publicznego. Niestety nowy rząd, zamiast wykorzystać dobrą koniunkturę do ograniczenia deficytu, skoncentrował się na wzroście wydatków socjalnych, jak przede wszystkim Rodzina 500+ i obniżenie wieku emerytalnego” – mówił dr Łaszek. Jego zdaniem rząd charakteryzuje się krótkowzrocznością, ponieważ nie bierze pod uwagę możliwości pogorszenia się sytuacji najważniejszych partnerów gospodarczych Polski, która natychmiast ujawni polskie problemy z długiem publicznym (co będzie źle wyglądać również pod względem propagandowym).

Jak piszą Łaszek i Trzeciakowski w swojej części raportu, „z 30 mld zł wzrostu dochodów z VAT między 2015 a 2017 r. ok. 10 mld zł to czysty efekt wzrostu gospodarczego. Z pozostałej kwoty tylko 5-9 mld zł można bezpiecznie uznać za trwałe. Między 5 a 7 mld zł przypada na czynniki jednorazowe, a trwałość pozostałej części wzrostu wpływów z VAT zweryfikuje dopiero następne spowolnienie gospodarcze”. W czasie spowolnienia będzie bowiem można przekonać się, czy wpływy podatkowe spadają szybciej niż zmniejsza się tempo wzrostu gospodarczego – jeżeli tak będzie, będzie to oznaczało, że wzrost aktywności gospodarczej był nietrwały. Dr Aleksander Łaszek nawiązał do tego faktu podczas prezentacji raportu FOR, odkłamując „sukcesy”, którymi chwali się rząd:

„W swoich wypowiedziach przedstawiciele rządu bardzo często przytaczają wzrost dochodów podatkowych. Trzeba pamiętać, że połowa tego wzrostu wynika po prostu ze wzrostu PKB, a wraz ze wzrostem PKB rosną nie tylko dochody sektora finansów publicznych, ale i wydatki: pensje w sferze budżetowej, renty, emerytury rosną w tym samym tempie, co PKB. Natomiast ta część dochodu z podatków, która przekracza wzrost PKB, jest znacznie mniejsza”.

Jako ostatnia głos zabrała prof. dr hab. Barbara Błaszczyk, autorka rozdziału pt. „Zmiany w systemie instytucjonalnym polskiej gospodarki. Wypieranie własności prywatnej, rynku i konkurencji przez państwo w ramach «dobrej zmiany»”. Warto przytoczyć fragment jej tekstu dotyczący różnicy między polskim a zachodnim myśleniem o własności prywatnej i państwowej: „W Niemczech konstytucja określa, że państwo może mieć udziały w przedsiębiorstwie dopiero wtedy, gdy cel, któremu to ma służyć, nie może być zrealizowany w inny sposób. (…) W naszym [polskim] przypadku życie przez niemal pół wieku w systemie realnego socjalizmu, gdzie władza państwowa była wszechmocna, a jej własność dominująca, w jakimś stopniu wykreśliło ze świadomości obywateli taki typ myślenia, dając przewagę przeświadczeniu, że to państwo jest suwerenem i ma prawo decydować o tym, co może być prywatne”.

W swoim wystąpieniu ekonomistka podkreślała, w jak dużym stopniu własności prywatnej zagrażają działania rządu PiS. Prof. Błaszczyk zaznaczyła, że ma tu na myśli nie tylko nacjonalizację, ale także wiele innych działań: „umacnianie nadzoru nad spółkami zależnymi od państwa, które są częściowo prywatne, rozwój państwowych monopoli i tworzenie autarkicznych, coraz bardziej zamkniętych enklaw przedsiębiorstw zależnych od państwa, wypieranie firm prywatnych z rynku poprzez regulacje o dyskryminacyjnym charakterze”. „Wszystko to nazwałabym w skrócie zawłaszczaniem gospodarki przez państwo” – streściła prof. Barbara Błaszczyk, po czym podała konkretne przykłady destrukcyjnych dla własności prywatnej działań istniejącego od 2015 r. rządu: odkupywanie przez państwo od firm zagranicznych aktywów lub całych przedsiębiorstw (np. zakup banku PKO SA przez PZU i Państwowy Fundusz Rozwoju za 10 mld zł), nacjonalizacja kopalni węgla Bogdanka, wstrzymywanie procesów prywatyzacji (np. przedsiębiorstwa Polski Cukier), ustanawianie tzw. „państwowego władztwa korporacyjnego”, także w spółkach, gdzie udziały Skarbu Państwa są znaczne, choć mniejszościowe (od 25 do 49 proc.), wprowadzanie podatków sektorowych dotyczących banków czy – jak planuje rząd – dla sklepów wielkopowierzchniowych, regulacje ograniczające dostęp do rynku (jak np. ustawa o aptekach czy ustawa o sprzedaży ziemi), a także ustawy całościowo zmieniające funkcjonowanie konkretnego sektora (jak np. nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii).

Wprowadzanie takich regulacji zmusza wielu przedsiębiorców do rezygnacji z działalności – zjawisko to  prof. Barbara Błaszczyk dobitnie nazwała „regulacyjnym wywłaszczeniem”.

Cały raport, syntezy rozdziałów i prezentację można pobrać ze strony FOR.

Share

Artykuł Czy Polska przestanie doganiać Zachód? Relacja z prezentacji raportu FOR „Perspektywy dla Polski” pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/czy-polska-przestanie-doganiac-zachod-relacja-z-prezentacji-raportu-for-perspektywy-dla-polski/feed/ 0
E Pluribus Unum? Czyli jak tworzono nową jakość w gospodarce https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/e-pluribus-unum-czyli-jak-tworzono-nowa-jakosc-w-gospodarce/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/e-pluribus-unum-czyli-jak-tworzono-nowa-jakosc-w-gospodarce/#respond Wed, 08 Nov 2017 10:16:09 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5531 Dostaliśmy się w boskie płomienie… do ognia wszyscy! Bóg wytapia Amerykanina… będzie on stopem wszystkich ras, przyszłym nadczłowiekiem. Powyższy fragment pochodzi ze sztuki Israela Zangwilla pt. Tygiel (ang. The Melting Pot), utworu przełomowego dla pojmowania imigracji jako czynnika narodowotwórczego w Stanach Zjednoczonych. Do czasu premiery sztuki – roku 1908 na Broadwayu – nikt nie podważał […]

Artykuł E Pluribus Unum? Czyli jak tworzono nową jakość w gospodarce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Źródło: Pixabay

Dostaliśmy się w boskie płomienie… do ognia wszyscy!
Bóg wytapia Amerykanina…
będzie on stopem wszystkich ras,
przyszłym nadczłowiekiem.

Powyższy fragment pochodzi ze sztuki Israela Zangwilla pt. Tygiel (ang. The Melting Pot), utworu przełomowego dla pojmowania imigracji jako czynnika narodowotwórczego w Stanach Zjednoczonych. Do czasu premiery sztuki – roku 1908 na Broadwayu – nikt nie podważał przebiegu procesu asymilacji. Tymczasem Zangwill wskazuje, że amerykański fenomen nie polega na prostym wtapianiu się przyjezdnych społeczności w istniejącą całość, lecz na wytapianiu się w nową jakość. Imigracja, a co za nią idzie, różnorodność kultur i ras jest w Stanach Zjednoczonych faktem. Jednak czy to właśnie ta imigracja miała wpływ na rozwój ekonomiczny jednego z najsilniejszych gospodarczo państw na świecie?

Pierwotną, otwartą imigrację do Stanów Zjednoczonych dzieli się na dwie fazy. Pierwsza z nich przypada na okres przed powstaniem państwa amerykańskiego, natomiast druga przypada na dynamiczne sto lat rozwoju ekonomicznego od lat 20-tych XIX wieku, aż po pierwsze federalne ustawy nakładające restrykcje na imigrację, pochodzące z lat 20-tych XX wieku. Przed 1680 obecność innych nacji aniżeli Anglików była niemal niezauważalna. W późniejszym okresie, takie czynniki jak obietnica wolności wyznaniowej czy przyznawanie ziemi pod uprawę, zaczęły przyciągać francuskich hugenotów, irlandzkich kwakrów i niemieckich pietystów. Niebagatelną rolę odegrały tutaj tzw. listy z Ameryki, przesyłane do pozostałych w Europie rodzin, opisujące zachodzące zmiany gospodarcze w USA. Jak silnym magnesem była obietnica „American Dream” wskazują liczby: z 60 milionów osób, które opuściły swoją ojczyznę w latach 1820-1930, aż 2/3 osiadło w Stanach Zjednoczonych.

Imigranci odegrali dużą rolę w tworzeniu amerykańskiej kultury i gospodarki. Niektórzy mają jednak wątpliwość co do tego, czy był to wpływ pozytywny. Każdy ekonomista zgodzi się, że wzrost liczby ludności ma wpływ na ogólną produkcję, nie tylko ze względu na większą liczbę rąk do pracy, ale także przez zwiększoną konsumpcję, która daje bodźce do produkowania. W roku 1900 około 35% populacji amerykańskiej stanowili imigranci, w tym  około 14% to osoby z drugiej generacji, czyli będące dziećmi co najmniej jednej osoby urodzonej poza granicami Stanów Zjednoczonych. Tak duży odsetek imigrantów na pewno miał duży wpływ na wzrost gospodarczy USA. Oczywiście ta koncepcja niekoniecznie uważana jest za odpowiednią miarę wzrostu gospodarczego. Dlatego należy pamiętać, że liczy się nie tylko ogólny wzrost Produktu Krajowego Brutto, który przedstawia orientacyjną wielkość gospodarki. Bardzo ważną miarą jest również PKB per capita, czyli PKB dzielone przez liczbę mieszkańców danego państwa. W ten sposób otrzymujemy wielkość produkcji w przeliczeniu na każdego człowieka, która może pokazać realne zmiany w gospodarce. W latach największej imigracji Stany Zjednoczone cieszyły się dużym wzrostem PKB, ale wzrost PKB per capita był równie widoczny –  w latach 1885-1929 wynosił średnio 2%.

Niemniej jednak dowód ten nie jest w stanie w pełni wykluczyć negatywnego wpływu imigracji na gospodarkę. W amerykańskiej historii niewiele było przypadków spadku PKB per capita oraz wydajności amerykańskich pracowników. Jeżeli nawet, to zdarzały się one także podczas okresu niemal nieograniczonej imigracji. Nie wiemy zatem czy na boom gospodarczy mieli wpływ imigranci, czy może wystąpił on pomimo ich napływu. Warto spojrzeć na ten problem od innej strony. Wielu historyków podkreśla, że w okresie masowej migracji znacznie bardziej prawdopodobne było podjęcie pracy przez imigranta niż przez Amerykanina. Imigracja miała więc jeden bardzo ważny efekt – zwiększyła liczbę osób aktywnych zawodowo.  W trakcie największego napływu imigrantów (w latach 1907-1910) około 70% z nich było w wieku od 18 do 40 lat. Co więcej, w roku 1870 aż 50% imigrantów znajdowało się na rynku pracy, a liczba ta wzrosła do 57% w roku 1930.  O wiele niższy wskaźnik charakteryzował Amerykanów – jedynie 30% w 1870 roku oraz 38% w 1930. Oznacza to, że imigranci, nawet jeżeli mniej wydajni, to stanowili bardzo duży procent siły roboczej USA i mieli pozytywny wpływ na jego gospodarkę.

Trend ten aktualny jest do dziś. Zgodnie z opracowaniem OECD w latach 2000-2010 imigranci odpowiadali za 47 procentowy wzrost siły roboczej w Stanach Zjednoczonych. Wykazano także, że migranci nie są obciążeniem dla budżetu państwa, bowiem w podatkach dostarczają więcej niż sami otrzymują w zasiłkach. Analiza ta co prawda dość krótka, ale może dać pogląd na to kim jest (i był) przeciętny, amerykański imigrant. Jest to osoba w sile wieku, ciężko pracująca i walcząca o swój „amerykański sen”, a także o przyczynienie się do rozwoju swojego nowego domu – Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Autorem tekstu jest Magdalena Spendel, wyróżniona na Letniej Szkole Leszka Balcerowicza organizowanej przez FOR, pracująca dla Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości, absolwentka ekonomii na Uniwersytecie Wrocławskim.

Bibliografia:

I. Zangwill, The Melting Pot, Nowy Jork 1909, s. 37-38, [w:] L. D. Orton (red.), Dwieście lat USA, Warszawa 1984.

L. D. Orton (red.), Dwieście lat USA, Warszawa 1984, s. 266-267.

B. EdmonstonJ. S. Passel, Immigration and Ethnicity: The Integration of America’s Newest Arrivals, Urban Institute Press, 1994.

The Maddison-Project, https://www.ggdc.net/maddison/maddison-project/home.htm, 2013 version

S. B. Carter, R. Sutch, Resident Impacts of Immigration:  Perspectives from America’s Age of Mass Migration.

S. B. Carter, R. Sutch, Historical Perspectives on the Economic Consequences of immigration into the United States, Historical Paper 106, National Bureau of Economic Research, 1997, s. 11.

Is Migration Good for the Economy?, Migration Policy Debates, OECD, May 2014, s. 2.

___________________________________________

Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł E Pluribus Unum? Czyli jak tworzono nową jakość w gospodarce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/e-pluribus-unum-czyli-jak-tworzono-nowa-jakosc-w-gospodarce/feed/ 0