Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Europa – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Nowy indeks jakości demokracji Freedom House: spadek Polski i regionu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nowy-indeks-jakosci-demokracji-freedom-house-spadek-polski-i-regionu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nowy-indeks-jakosci-demokracji-freedom-house-spadek-polski-i-regionu/#respond Mon, 11 May 2020 13:28:39 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6314 W tegorocznym rankingu Nations in Transit autorstwa Freedom House Polska traci status skonsolidowanej demokracji. Spadek zaliczają również inne kraje regionu. Nations in Transit to coroczny ranking publikowany przez amerykański think-tank Freedom House i poświęcony stanowi demokracji w 29 krajach dawnego bloku wschodniego. Pierwsza edycja rankingu ukazała się w 1995 roku, a jego metodologia pozostaje niezmieniona […]

Artykuł Nowy indeks jakości demokracji Freedom House: spadek Polski i regionu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Źródło: Pixabay

Źródło: Pixabay

W tegorocznym rankingu Nations in Transit autorstwa Freedom House Polska traci status skonsolidowanej demokracji. Spadek zaliczają również inne kraje regionu.

Nations in Transit to coroczny ranking publikowany przez amerykański think-tank Freedom House i poświęcony stanowi demokracji w 29 krajach dawnego bloku wschodniego. Pierwsza edycja rankingu ukazała się w 1995 roku, a jego metodologia pozostaje niezmieniona od 2003 roku. Ranking mierzy sytuację we wspomnianych krajach w siedmiu kategoriach: demokratyczne rządy na poziomie krajowym, demokratyczne rządy na poziomie lokalnym, proces wyborczy, niezależne media, społeczeństwo obywatelskie, warunki i niezależność sądownictwa, korupcja. Najnowsza edycja rankingu jest oceną stanu demokracji na 31 grudnia 2019 roku – nie uwzględnia więc m.in. chaosu z organizacją wyborów prezydenckich, do którego doprowadziła w Polsce partia rządząca.

Polska od kilku lat coraz niżej w rankingu

Freedom House w oparciu o ww. kategorie podaje ogólny wynik jakości demokracji w danym kraju (w skali od 1 do 7) i dzieli kraje na skonsolidowane demokracje (5,01-7 w skali), częściowo skonsolidowane demokracje (4,01-5,00), reżimy hybrydowe (3.01-4.00), częściowo skonsolidowane reżimy autorytarne (2,01-3,00) i skonsolidowane reżimy autorytarne (1,00-2,00).

W ostatnich 15 latach Polska utrzymywała ocenę jakości demokracji na poziomie między 5,0 a 6,0, co zaliczało ją do grona skonsolidowanych demokracji. Spory spadek zaczyna być widoczny od przełomu 2016 i 2017 roku, kiedy to wynik Polski spadł z 5,68 do 5,43. W 2018 roku Polska ledwo utrzymała się w gronie skonsolidowanych demokracji, z drugim największym spadkiem w historii rankingu. Tegoroczna edycja to kolejny przełom – Polska zaczęła być klasyfikowana jako jedynie częściowo skonsolidowana demokracja z wynikiem 4,93.

Przyczyny spadku: ataki na praworządność, upartyjnione media

We wstępie do tegorocznej edycji autorzy piszą o rosnącej liczbie przywódców, którzy przestali nawet zachowywać pozory działania w zgodzie z regułami demokracji. Dotyczy to także rządzących w Polsce. Głównymi zmiennymi, które wpłynęły na tegoroczny spadek naszego kraju były: ataki na mniejszości seksualne i wzrost nastrojów ekstremistycznych (spadek w kategorii społeczeństwa obywatelskiego), dodatkowe obciążenia samorządów bez zwiększenia ich wpływów (kategoria lokalnych rządów demokratycznych) oraz seria postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom próbującym stosować w Polsce prawo unijne (kategoria systemu sądownictwa).

W kontekście tych ostatnich autorzy raportu piszą o „frontalnym ataku na sądownictwo w Polsce” oraz przytaczają opinię wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věry Jourovej, która określiła działania rządu PiS jako „nalot dywanowy na niezależność sędziowską”.

Na ocenę jakości demokracji w Polsce wpłynęło też upartyjnienie mediów publicznych, które wykorzystywane są jako narzędzia kampanii partii rządzącej oraz zapowiedzi „repolonizacji mediów” czy powoływania ciał zdolnych do dyscyplinowania dziennikarzy, a także działalność pseudo-KRS w połączeniu z rozmaitymi skandalami związanymi z atakami na sędziów (np. opisywana w mediach farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości).

Polska na tle regionu

Nie jesteśmy jedynym krajem, który w tegorocznej edycji Nations in Transit zalicza spadek do niższej kategorii. Węgry, Czarnogóra i Serbia opuściły grupę częściowo skonsolidowanych demokracji i wszystkie stały się reżimami hybrydowymi. O szczególnie spektakularnym spadku w kontekście ostatniego dziesięciolecia możemy mówić w przypadku Węgier, które w 2010 roku uznawane były za skonsolidowaną demokrację z wynikiem na poziomie 5,61. Po dekadzie regularnych spadków kraj rządzony przez Viktora Orbána notuje wynik na poziomie 3,96 punktów, co sprawia, że nie jest już uważany nawet za częściowo skonsolidowaną demokrację.

W których krajach regionu demokracja oceniana jest najlepiej? Przede wszystkim w krajach bałtyckich i u naszych południowych sąsiadów. Mimo lekkiego spadku (z 6,11 na 6,07 pkt.) demokratycznym liderem pozostaje Estonia. Warto zauważyć, iż ten „bałtycki tygrys”, jak niektórzy nazywają kraj ze stolicą w Tallinie, od lat notuje również bardzo wysokie wyniki w rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation i pozostaje jednym ze światowych liderów cyfryzacji. Kolejne pięć miejsc należy do Słowenii, Łotwy, Litwy, Czech i Słowacji (wszystkie te kraje uważane są za skonsolidowane demokracje).

Wnioski z raportu

Wydźwięk tegorocznej edycji Nations in Transit nie nastraja optymistycznie. Autorzy zdecydowali nadać jej podtytuł „zrzucanie demokratycznej fasady”, a Polska pozostaje jednym z liderów zmiany w niekorzystnym dla demokracji i wolności jednostki kierunku. Szczególną rolę w tej ocenie odgrywa wojna partii rządzącej z niezależnym sądownictwem i instytucjami władzy sądowniczej. Nie jesteśmy jednak jedynym krajem Europy Środkowo-Wschodniej, w którym politycy starają się wpływać na niezależność sądów. Również Czechy, Gruzja, Łotwa, Słowacja i Czarnogóra notują spadek ze względu na próby uzyskania wpływu na sądy przez polityków.

Autorzy rekomendują uczynienie przestrzegania zasad liberalnej demokracji priorytetem w międzynarodowych relacjach dwustronnych, a także wsparcie dla organizacji sędziowskich i obywatelskich ruchów pro-demokratycznych. Apelują również o ustanowienie mechanizmu uzależnienia unijnych funduszy od przestrzegania zasad demokracji, argumentując, że dotychczasowe działania Unii mające na celu powstrzymanie procesu odchodzenia od demokracji w Polsce i na Węgrzech okazały się nieskuteczne.

Czy to ma znaczenie?

Freedom House to jeden z najbardziej znanych na świecie think-tanków zajmujących się sprawami demokracji i praw człowieka, a jego raporty nie przechodzą bez uwagi w świecie zachodnim i są traktowane jako jeden z istotniejszych mierników stanu demokracji. Nie jest więc dobrą dla Polski wiadomością, iż tego typu instytucja przestała postrzegać nasz kraj jako stabilną demokrację.

Rankingi takie jak Nations in Transit stanowią często ważne źródło informacji dla dyplomatów, przedsiębiorców, mediów i polityków poszukujących informacji o notowanych w badaniu krajach. Systematyczny spadek Polski i regionu przełoży się bezpośrednio na jego wizerunek, a co za tym idzie na sprawczość w polityce międzynarodowej czy siłę np. w negocjacjach gospodarczych. Niestety już obecnie możemy z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć spadek Polski w następnej edycji. Chaos wokół procesu wyborczego, dalsze zaostrzanie ataków na władzę sądowniczą, systematyczny wzrost obciążeń samorządów i ograniczanie praw i wolności jednostki bez ogłoszenia w czasie epidemii SARS-CoV-2 jednego z przewidzianych konstytucyjnie stanów nadzwyczajnych już dziś nie pozostają przecież niezauważone.

Share

Artykuł Nowy indeks jakości demokracji Freedom House: spadek Polski i regionu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/nowy-indeks-jakosci-demokracji-freedom-house-spadek-polski-i-regionu/feed/ 0
Jak Afryka została w tyle https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-afryka-zostala-w-tyle/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-afryka-zostala-w-tyle/#respond Thu, 18 May 2017 05:30:18 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5024 Autorem tekstu jest Marian L. Tupy z Cato Institute i HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR). Artykuł Roberta Colvila pokazał jak bardzo Księże Charles był nieświadomy przyczyn ubóstwa afrykańskiej ludności. Jest to dobra okazja, aby po raz kolejny przyjrzeć się gospodarczej historii tego kontynentu. Ubóstwo Afrykańczyków nie było spowodowane kolonializmem, kapitalizmem ani wolnym handlem. Wiele byłych europejskich […]

Artykuł Jak Afryka została w tyle pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Marian L. Tupy z Cato Institute i HumanProgress.org. Tłumaczył Aleksander Mielnikow (FOR).

Artykuł Roberta Colvila pokazał jak bardzo Księże Charles był nieświadomy przyczyn ubóstwa afrykańskiej ludności. Jest to dobra okazja, aby po raz kolejny przyjrzeć się gospodarczej historii tego kontynentu. Ubóstwo Afrykańczyków nie było spowodowane kolonializmem, kapitalizmem ani wolnym handlem. Wiele byłych europejskich kolonii stało się zamożnymi, niezależnymi państwami dzięki przejęciu instytucji oraz wartości po kolonialistach i aktywnemu  udziałowi w globalnym rynku. Bieda w Afryce występowała jeszcze przed kontaktem z kontynentem europejskim i utrzymuje się ona po dziś dzień. Jest to, niestety, skutek nieskutecznych decyzji legislacyjnych, które w większości były podjęte przez wolne kraje afrykańskie i ich niezależnych przywódców.

Tak jak w przypadku Europy, Afryka zaczynała bardzo skromnie. Profesor Angus Maddison z uniwersytetu Groningen oszacował, że na początku naszej ery średni dochód w Afryce wynosił jedynie $470 rocznie (w dolarach z 1990 roku). Pomimo tego Afryka nie wypadła źle, gdyż średni dochód na świecie był podobny. Jedynie w Europie Zachodniej i Afryce Północnej, które były częścią Imperium Rzymskiego, sytuacja wyglądała trochę lepiej ($600). Ponadto, w tamtych czasach nawet Ameryka Północna była za Afryką w rankingu poziomów dochodu ($400). Z tego wszystkiego wynika, że na początku naszej ery różne części świata, były podobnie biedne.

Początki wzrostu globalnych nierówności w dochodach, które dotknęły najpierw Europę Zachodnią, a następnie Amerykę Północną, sięgają XIV w., kiedy rozwijały się miasta północnej Italii oraz epoki renesansu w XV w. Już w 1500r. przeciętny Europejczyk był dwa razy bogatszy od przeciętnego Afrykańczyka. Jednak prawdziwe różnice w poziomie życia nastały wraz z rewolucją przemysłową, która zaczęła się w Anglii w XVIII w. i rozpowszechniła się na całą Europę, a w XIX w. dotarła także do Ameryki Północnej.

W 1870r., kiedy jedynie 10% ziem afrykańskich (głównie położonych na północy i południu tego kontynentu) było pod kontrolą Europy, dochody mieszkańców Europy Zachodniej przewyższały czterokrotnie dochody Afrykańczyków. Innymi słowy Europa nie potrzebowała Afryki, aby stać się znacznie bogatszym kontynentem. Europa skolonizowała Afrykę, gdyż była lepiej prosperującym gospodarczo i zarazem silniejszym kontynentem. Zrozumienie w jakiej chronologii miały miejsce te wydarzenia nie usprawiedliwia kolonializmu, ale pozwala go wyjaśnić.

Los mieszkańców Afryki w okresie kolonializmu różnił się. W tamtym czasie miał miejsce ogromny rozwój w dziedzinie opieki zdrowotnej i edukacji. Madison szacuje, że w 1870r. było 91 milionów Afrykańczyków. Do 1960 r., roku niepodległości, populacja kontynentu afrykańskiego zwiększyła się trzykrotnie do 285 milionów mieszkańców. OECD obliczyło, że w tym samym okresie nastąpił również wzrost liczby ludności, która miała dostęp do edukacji z 5% do 20%. Z drugiej strony, Europejczycy traktowali Afrykańczyków w sposób karygodny, dyskryminując ich, a czasami sięgając po stosowanie przemocy.

Przemoc Europejczyków nasiliła się podczas walk niepodległościowych, kiedy to władze kolonialne próbowały tłumić wszelakie bunty. W efekcie, kiedy nacjonalistyczni liderzy afrykańscy przejęli rządy w krajach, to aparaty represji politycznych były już ustanowione. Jednakże zamiast znieść cenzurę i prawa, pozwalające na natychmiastowe aresztowanie, przywódcy afrykańscy jeszcze bardziej je rozbudowali.

Rządy kolonialne były tak psychologicznie upokarzające dla Afrykańczyków, iż większość nacjonalistycznych rządzących po odzyskaniu niepodległości chciało wymazać z pamięci wszystkie możliwe instytucje oraz wartości pozostawione w spadku po swoich oprawcach. Skoro praworządność, odpowiedzialność, prawa dotyczące własności oraz wolny handel również były wartościami europejskimi, to wszystkie musiały zostać odrzucone. W efekcie władze afrykańskie przyjęły takie polityczne i ekonomiczne rozwiązania, które upodobniały ich państwa do przeciwieństwa zachodniego liberalizmu i wolnego rynku – do Związku Radzieckiego.

Naśladowanie ZSRR w latach 60-tych nie było jednak działaniem bezmyślnym. W latach 30-tych kraj ten dzięki masowej industrializacji przemienił się  z obszaru zdominowanego przez chłopów, w kraj o znaczącej władzy na arenie międzynarodowej. Jednakże industrializacja odbyła się kosztem śmierci ponad 20 milionów ludzi. Pozwoliła też przezwyciężyć hitlerowskie Niemcy (kosztem kolejnych 27 milionów ofiar). W latach 60-tych ZSRR nie produkował jedynie ogromnej ilości stopów żelaza oraz wszelakiego uzbrojenia, ale także wygrywał pojedynki naukowe z Zachodem m.in. jednym z sukcesów było to, że 12.04.1961 r. Jurij Gagarin stał się pierwszym człowiekiem w kosmosie.

Nadzwyczajne marnotrawstwo i zacofanie radzieckiej gospodarki było skrywane, aż do lat 70-tych. Niestety do tego czasu większość krajów afrykańskich zdążyła wprowadzić socjalizm, który po przyjęciu rządów jednej partii całkowicie zrujnował takie wartości jak odpowiedzialność, praworządność, prawa własności i w efekcie także wzrost gospodarczy. Wprowadzono kontrole cen i płac, a wolny rynek został zastąpiony substytucją  importu czy dążeniem do samowystarczalności gospodarczej (autarkii).

Romans Afryki z socjalizmem trwała do lat 90-tych XX w., kiedy to kraje afrykańskie zaczęły się z powrotem integrować globalnie ze światem. Liberalizacja umów handlowych i coraz to bardziej powszechna deregulacja w państwach afrykańskich spowodowały, że zaczęły one wspinać się wyżej w rankingach Banku Światowego, w kategorii łatwości prowadzenie działalności gospodarczej. Pomimo tego Afryka dalej jest jednym z najmniej wolnych gospodarczo i najbardziej protekcjonistycznych kontynentów świata. I to – a nie wolny rynek – jest problemem.

Share

Artykuł Jak Afryka została w tyle pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jak-afryka-zostala-w-tyle/feed/ 0
Alternatywne modele współpracy Wielkiej Brytanii z UE https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/alternatywne-modele-wspolpracy-wielkiej-brytanii-z-ue/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/alternatywne-modele-wspolpracy-wielkiej-brytanii-z-ue/#respond Thu, 13 Oct 2016 08:22:37 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=4377 Wspólny rynek w UE to swobodny przepływ towarów, usług, ludzi i kapitału pomiędzy krajami członkowskimi. Czy Wielka Brytania może zachować do niego dostęp i jednocześnie zamknąć swoje granice dla imigrantów? Czy po opuszczeniu wspólnoty może zachować tzw. prawo paszportowe, które umożliwiało działalność międzynarodowym bankom na terenie całej Unii za pośrednictwem londyńskiego City? Do tej pory […]

Artykuł Alternatywne modele współpracy Wielkiej Brytanii z UE pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Wspólny rynek w UE to swobodny przepływ towarów, usług, ludzi i kapitału pomiędzy krajami członkowskimi. Czy Wielka Brytania może zachować do niego dostęp i jednocześnie zamknąć swoje granice dla imigrantów? Czy po opuszczeniu wspólnoty może zachować tzw. prawo paszportowe, które umożliwiało działalność międzynarodowym bankom na terenie całej Unii za pośrednictwem londyńskiego City? Do tej pory Unia Europejska z nikim nie podpisała porozumienia, które gwarantowałoby powyższe prawa, ponieważ dostęp do wspólnego rynku wymusza wolny przepływ ludności. Żaden kraj spoza Unii nie posiada tzw. prawa paszportowego, którego utrata przez Wielką Brytanię jest niemalże pewna. Jak wobec tego może wyglądać przyszła współpraca Unii z Wielką Brytanią? Jest kilka alternatywnych możliwości.

Tabela podsumowująca: potencjalne modele współpracy UK z UE

  1.  Wielka Brytania otrzymuje zniżkę na wpłaty
  2. Za wyjątkiem porozumień, w których niektóre cła wynoszą zero
  3. Za wyjątkiem porozumień szczególnych
  4.  Rada opowiada za politykę azylową i imigracyjną, współpracę sądową w sprawach cywilnych i karnych, ochronę ludności oraz za zwalczanie poważnej i zorganizowanej przestępczości i terroryzmu

Legenda

Pełny dostęp

 

Częściowy / dobrowolny /porozumienie specjalne

 

Brak

 

Źródło: Opracowanie własne na podstawie Foreign and Commonwealth Office: Alternatives to membership: possible models for the United Kingdom outside the European Union

Tzw. model norweski jest oparty na porozumieniu o Wspólnym Obszarze Gospodarczym (EEA), którego Norwegia, podobnie jak Islandia i Lichtenstein są członkami. W odróżnieniu od krajów Unii, Norwegia nie uczestniczy w kilku europejskich programach, jak np. Wspólnej Polityce Rolnej (CAP), czy Łowieckiej (CFP) i ma większą swobodę do zawierania umów z krajami trzecimi, nie jest zobowiązana do uczestnictwa w unii walutowej, wspólnej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa UE, polityce sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Najważniejsze jest jednak to, że przyjęcie modelu norweskiego przez Wielką Brytanię oznaczałoby, że z „twórców” prawa dołączyłaby do grypy „biorących” prawo takim, jakie jest. To rozróżnienie jest istotne, ponieważ Norwegia jest krajem małym i nawet gdyby była w Unii, to miałaby ograniczony wpływ na tworzone prawo. W przypadku Norwegii, która jest krajem małym, to nawet gdyby była w Unii miałaby niewielki wpływ na tworzone prawo. W przypadku Wielkiej Brytanii przyjęcie takiego samego modelu wydaje się nie mieć sensu.  Oprócz tego Norwegia, w zamian za pełny dostęp do wspólnego rynku, ma wobec Unii szereg zobowiązań:

  • Po pierwsze, mieszkańcy z całej Unii mogą swobodnie żyć i pracować w Norwegii, a więc nie ma mowy o ograniczaniu przepływu imigrantów. Strefa Schengen zapewnia otwartość granic i reguluje politykę imigracyjną. Wielka Brytania przyjmując model norweski, nie spełni postulatu zwolenników Brexitu, o niewpuszczaniu imigrantów.
  • Po drugie, Norwegia jest zobowiązana do uiszczania wpłat do unijnego budżetu. Jeśli Wielka Brytania zawarłaby umowę w tzw. modelu norweskim, to musiałaby wpłacać do unijnego budżetu od ok. 80%[1] tego, co wpłaca obecnie, przy ograniczonym wpływie na unijne prawodawstwo.
  • Po trzecie, Norwegia musi akceptować unijne prawo (poza pewnymi wyjątkami, jak np. Wspólna Polityka Rolna, Wspólna Polityka Łowiecka). Po uwzględnieniu wszystkich typów praw ilość przyjmowanego prawa z Unii przez Norwegię wynosi około 30%, a duża jego część jest przyjmowana jako własne, by ułatwić międzynarodową współpracę przedsiębiorców i konsumentów.

Norwegii może próbować oddziaływać na unijne prawo na wczesnym etapie jego tworzenia, poprzez konsultacje i uczestnictwo w posiedzeniach, ale nie ma prawa głosu. Nie ma też prawa weta w stosunku do unijnego prawa, choć istnieje tzw. prawo rezerwacji, czyli teoretyczna możliwość zablokowania poprawek przez własny parlament i rząd w czasie tworzenia nowego prawa. Teoretyczną, ponieważ do tej pory Norwegia oficjalnie skorzystała z tego prawa jeden raz, w przypadku unijnej dyrektywy dot. deregulacji usług pocztowych.

Innym możliwym modelem współpracy z Unią i nie tylko dla Wielkiej Brytanii jest tzw. model szwajcarski, który opiera się na porozumieniu o Europejskim Stowarzyszeniu Wolnego Handlu (EFTA). Warunki handlu z Unią Szwajcaria reguluje są na podstawie ok.  120 bilateralnych umów, pokrywających część, ale nie wszystkie obszary handlu. Nie dotyczą także sektora bankowego i innych fragmentów sektora usług, które stanowią znaczną część gospodarki Wielkiej Brytanii. Ten model także wydaje się być nieatrakcyjnym dla Wielkiej Brytanii, ponieważ wiąże się z dużą niepewnością dot. długoterminowych negocjacji z byłymi partnerami z Unii, w tym ze stratą dla inwestycji i miejsc pracy. Przyjęcie modelu szwajcarskiego przez Wielką Brytanię może także oznaczać wzrost kosztów administracyjnych i celnych dla brytyjskich eksporterów. Ponadto, Szwajcaria odnosi znaczące korzyści ze względu na swoje położenie geopolityczne – jest położona w centrum Europy Zachodniej, a Wielka Brytania nie. Szwajcaria, w zamian za częściowy dostęp do wspólnego rynku, ma pewne zobowiązania.

  • Po pierwsze, porozumienie ze Szwajcarią obejmuje wolny przepływ ludności. Jednakże dwa lata temu odbyło się referendum, w którym Szwajcarzy zagłosowali za ograniczeniem swobodnego przepływu pracowników przybywających z UE. Podczas gdy takie ograniczenie nie zostało wprowadzone, Bruksela szybko odpowiedziała zablokowaniem niektórych umów i zamrożeniem udziału Szwajcarii w niektórych projektach UE.
  • Po drugie, Szwajcaria dokonuje wpłat do unijnego budżetu. Są one niższe, niż w przypadku porozumienia typu norweskiego.Szacunki mówią, że gdyby Wielka Brytania przyjęła szwajcarski model współpracy z UE, to wpłacałaby do unijnego budżetu około 40%[2] tego, co obecnie.
  • Po trzecie, UE ma wpływ na 40-60%[3] szwajcarskich przepisów, choć te dane nie są oficjalne i precyzyjnie wyliczone. Zamiast prawa stale napływającego do swojego systemu prawnego jak Norwegia, Szwajcaria negocjuje nowe traktaty lub zmieniała stare w zamian za kolejne „kawałki” dostępu do jednolitego rynku, gdy komisja dwustronna uzna konsensus. W 2010 roku Rada Unii Europejskiej stwierdziła, że umowa ze Szwajcarią staje się „coraz bardziej skomplikowana, trudniejsza do zarządzania i osiągnęła już swój limit”. Dlatego Szwajcaria przyjęła prawo, które w zakresie handlu i konsumenta automatyzuje niektóre procesy dostosowując prawo szwajcarskie do unijnego (to tzw. autonomiczna adaptacja).

Kolejną możliwością przyszłej współpracy UK z UE jest model turecki. Turcja nie jest ani członkiem EEA ani członkiem EFTA, ale tworzy z UE unię celną wyłącznie w zakresie towarów przemysłowych, co oznacza, że takie towary pochodzące z Turcji nie podlegają cłom i ograniczeniom, jak jest w przypadku wyrobów rolniczych, usług i krajów trzecich. Dostęp Turcji do wspólnego rynku jest bardzo ograniczony. Turcja nie ma wpływu na wysokość ceł nakładanych przez Unię Europejską na towary pochodzące spoza Unii, a więc musi automatycznie akceptować ich wysokość. Nie ma także wpływu na unijne prawo, przepływ ludności jest ograniczony i nie jest zobowiązana do wpłat do unijnego budżetu. Taki model współpracy UE z UK wydaje się mało opłacalny i perspektywiczny.

Inną możliwością dla Wielkiej Brytanii jest współpraca z Unią na zasadach zbliżonych do Kanady, które jest obecnie negocjowane, a więc jeszcze niezbyt niewiele o nim wiadomo. Na dziś, Kanada ma niepełny dostęp do wspólnego rynku, pozostają niektóre bariery pozataryfowe, wykluczonych jest większości usług finansowych. Nowe porozumienie (CETA), jak twierdzi Komisja Europejska, ma znieść cła, ograniczenia w zakresie dostępu do zamówień publicznych, otworzyć rynek usług, oferować przewidywalne warunki dla inwestorów i zapobiegać nielegalnemu kopiowaniu innowacji UE oraz tradycyjnych produktów.

Wielka Brytania mogłaby współpracować z Unią na zasadach podobnych do Singapuru i Hong Kongu. Oba kraje nie nakładają żadnych podatków na export oraz import. Niektórzy zwolennicy Brexitu propagowali przyjęcie właśnie takiego modelu: porzucenie wszelkich ograniczeń handlowych i oparcie relacji Wielkiej Brytanii na zasadach Światowej Organizacji Handlu. Jednakże jest prawdopodobne, że taki pomysł nie otrzyma wsparcia ze strony Brytyjczyków o lewicowych poglądach, krytykujących UE, ponieważ brak ceł na wszystkie towary w krótkim okresie czasu zaszkodziłby brytyjskiemu rolnictwu i sektorowi przemysłowemu, których produkty są często droższe, niż dostępne na świecie.

Innym możliwym scenariuszem dla Brytyjczyków jest tzw. opt out, czyli funkcjonowanie w oparciu o zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO), czyli jak m.in. USA, Chiny, Indie. Choć Wielka Brytania nie musiałaby wpłacać nic do unijnego budżetu, to przyjęcie takiego modelu oznaczałoby wzrost ceł na różne produkty, przywrócenie barier pozataryfowych, w tym na produkty pierwszej potrzeby oraz wykluczenie Wielkiej Brytanii z dostępu do dużej części usług, ograniczenie przepływu ludności. Cła objęłyby około 90% produktów eksportowanych do UE, co odbiłoby się negatywnie na konkurencyjności brytyjskich eksporterów. Jednak groźba taryf w połączeniu z prawdopodobnym zmniejszeniem bezpośrednich inwestycji zagranicznych w średnim okresie i ryzyko ograniczeń kapitałowych dla londyńskiego City, zmniejszona elastyczność dla firm w dostępie do europejskich rynków pracy sprawiają, że porozumienie WTO jest najmniej atrakcyjne.


[1] Gavin Thompson and Daniel Harari, ‘The economic impact of EU membership on the UK’, House of

Commons Briefing papers, SN06730, 2013

[2] Gavin Thompson and Daniel Harari, ‘The economic impact of EU membership on the UK’, House of

Commons Briefing papers, SN06730, 2013

[3] Library Briefing, Library of the European Parliament 08/10/2012, Switzerland’s implementation of EU legislation

Share

Artykuł Alternatywne modele współpracy Wielkiej Brytanii z UE pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/alternatywne-modele-wspolpracy-wielkiej-brytanii-z-ue/feed/ 0
Odleć razem ze mną, ale nie w USA https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/odlec-razem-ze-mna-ale-nie-w-usa/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/odlec-razem-ze-mna-ale-nie-w-usa/#respond Thu, 27 Aug 2015 05:17:52 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2536 Autorką tekstu jest Rachel Cunliffe. Artykuł pochodzi z brytyjskiego portalu CapX.co. Tłumaczył Aleksander Kwiatkowski. Mogę polecieć z Londynu do Chorwacji za mniej niż 150 zł (24,99£). Jeśli wydaje Ci się, że to absurdalnie tanio, jak na ponad 1500 kilometrową trasę, to masz rację. Ale tania linia lotnicza Wizz Air (z siedzibą na Węgrzech) z radością […]

Artykuł Odleć razem ze mną, ale nie w USA pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorką tekstu jest Rachel Cunliffe. Artykuł pochodzi z brytyjskiego portalu CapX.co. Tłumaczył Aleksander Kwiatkowski.

Mogę polecieć z Londynu do Chorwacji za mniej niż 150 zł (24,99£). Jeśli wydaje Ci się, że to absurdalnie tanio, jak na ponad 1500 kilometrową trasę, to masz rację. Ale tania linia lotnicza Wizz Air (z siedzibą na Węgrzech) z radością zapewni mi transport do Splitu razem z małym bagażem podręcznym właśnie w tej cenie. Wyszukiwarka połączeń lotniczych Skyscanner ma przydatna opcję. Jeśli jesteś turystą, który nie przejmuje się specjalnie celem podróży, możesz wyszukać loty z twojej okolicy do dosłownie „każdego” miejsca. Skyscanner wyświetli Ci wszystkie możliwości, posortowane ze względu na cenę. Właśnie dzięki temu dowiedziałam się, że Wizz Air zabierze mnie [z Londynu – przyp. tłumacza] także do Rumunii (2087 km, 182 zł), Łotwy (1675 km, 224 zł) i Macedonii (1988 km, 230 zł), podczas gdy irlandzki Ryanair oferuje tanie loty do Polski (1445 km, 108 zł), Słowacji (1429 km, 171 zł) oraz na Litwę (1651 km, 218 zł). Gdybyś jednak wolał Grecję, Norwegian Air ma loty na Santorini (2623 km, 241 zł).

Krótko mówiąc, loty na średnie dystanse są w Europie relatywnie tanie. Pozytywnie odczuwają to niskobudżetowi podróżnicy oraz sektor turystyczny w tysiącach miejsc, które były nieosiągalne dla wypoczywających jeszcze 20 lat temu. Poza tym, że jest dobre wiadomości w sierpniu, gdy tysiące ludzi wyjeżdżają na urlop, warto zastanowić się jaki jest tego głębszy ekonomiczny sens.

Nie sądziłam, że jest to problem istotny do czasu próby rezerwacji lotu z Denver w stanie Colorado do Santa Barbara w Kalifornii, wcześniej tego lata. Trasa ma 1430 km, co stanowi prawie dokładnie taki sam dystans jak w przypadku połączenia z Londynu do Słowacji. Dlatego spodziewałam się podobnej opłaty – około 175 zł. Rezultat, ponownie uzyskany dzięki portalowi Skyscanner, był dość niepokojący dla mojego portfela: 1485 zł. Z przesiadkami w podróży, cena spada do około 600 zł, ale tylko gdybym była gotowa na kilkugodzinne przerwy w trakcie lotu.

Postanowiłam jednak dać amerykańskim liniom lotniczym kolejną szansę. Port Lotniczy w Santa Barbara jest małym miejskim lotniskiem, który mimo wszystko obsługuje połączenia głównie po okolicy. Ile kosztowałaby podróż do ruchliwych hubów na zachodnim wybrzeżu, takich jak San Francisco (1522 km) czy Seattle (1756 km), o wiele łatwiej dostępnych niż Split w Chorwacji. W obu przypadkach cena przekraczała 350 zł. Okryte niesławą linie Spirit Airlines oferowały lot do Los Angeles (1335 km i zarazem piąte największe lotnisko na świecie) za 189 zł, ale gdy doliczyłam dodatkowe opłaty za bagaż podręczny (95 zł), wybór miejsca abym mogła usiąść koło mojego partnera (47 zł), a nawet za zakup mojego biletu z wyprzedzeniem (65 zł), to przelot okazał się droższy niż w United i American Airlines.

Dlaczego loty w USA są dwa razy droższe w przeliczeniu na km niż w Europie? Czy jakość oferowanej usługi jest dwa razy lepsza? Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to prawą (w zasadzie Spirit Airlines są z roku na rok uważane za jedną z najgorszych linii lotniczych na świecie i w 2009 dostały karę w wysokości 375 000 $ za naruszenie praw konsumenta w wyniku “niesprawiedliwych i wprowadzających w błąd praktyk”).

Wracając do poszukiwań na portalu Skyscanner, zauważyłam interesujący fakt. Najtańszy lot z Londynu do Grecji oferowały norweskie linie lotnicze, do Chorwacji – węgierskie linie lotnicze. Ryanair jest irlandzki, ale proponuje loty po całej Europie. W przeciwieństwie do Starego Kontynentu, loty na terenie Stanów Zjednoczonych oferują – na pewno już to odgadliście – tylko amerykańskie firmy.

Zrozumienie tej istotnej różnicy wymaga zagłębienia się w niejasny świat międzynarodowych traktatów i porozumień handlowych. Wszystko sprowadza się w zasadzie do jednego terminu: transport kabotażowy (z ang. cabotage). Transport kabotażowy odnosi się do „przewozu dóbr pomiędzy dwoma punktami w tym samym kraju przez środek transportu zarejestrowany w innym kraju” i taki przewóz jest w USA zakazany. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego azjatyckie czy bliskowschodnie linie lotnicze nie konkurują z liniami amerykańskimi oferując niższe ceny za loty z Nowego Jorku do Los Angeles, to dlatego, że nie mogą.

Unia Europejska, pomimo jej wszystkich wad, posiada wspólny rynek. Oznacza to brak ceł i barier handlowych pomiędzy państwami członkowskimi, co jest wygodne dla linii lotniczych oraz podróżnych. Państwa nie mogą dyskryminować innych przewoźników z UE czy EFTA, więc linie lotnicze z siedzibą w Europejskim Obszarze Gospodarczym mogą latać gdzie chcą na terenie Europy. Nie tylko wolno im latać między krajami, bez potrzeby przelotu nad swoim macierzystym krajem, ale mogą także oferować loty krajowe w innych państwach. Przykładowo, jeśli chcesz polecieć z Mediolanu na północy Włoch do Neapolu na południu, najtańszym wyborem może być brytyjski EasyJet. Rezultatem tego jest zacięta konkurencja między liniami lotniczymi. Choć z tego powodu linie takie jak Air France borykają się z problemami, konsumenci na tym zyskują.

W USA sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W ostatnich latach linie lotnicze dokonywały fuzji, co zmniejszyło liczbę firm a rynek został zdominowany przez „wielką piątkę”: American Airlines, Delta, Southwest, United i JetBlue. Skutki tego były do przewidzenia: wysokie opłaty, słaba obsługa a nawet oskarżenia o zmowę cenową.

Jednocześnie przedstawiciele linii lotniczych głośno powtarzali, że konkurencja jest zbyt duża. Ostatnio domagali się w amerykańskim Departamencie Transportu zmiany w porozumienia na rzecz otwartego nieba (z ang. open skies agreement), aby zakazać przewoźnikom z rejonu Zatoki Perskiej konkurowania w połączeniach międzynarodowych z USA. Amerykańskie linie lotnicze walczyły również, aby zachować transport kabotażowy z dala od negocjacji w sprawie TTIP [porozumienie handlowe negocjowane pomiędzy UE a USA – przyp. tłumacza], twierdząc że transport lotniczy powinien być traktowany wyjątkowo ze względu na “przyczyny takie jak porządek publiczny czy bezpieczeństwo państwa”. Jak zawsze, tak ostry sprzeciw amerykańskich linii lotniczych argumentowany jest korzyściami dla konsumentów. Jednak każdy kto leciał z Emirates czy Virgin Airlines, wie że amerykańskie linie mogą się wiele nauczyć od swoich zagranicznych konkurentów. Dlatego powinniśmy widzieć protesty przewoźników z USA takimi jakie są naprawdę – to działania tylko po to, aby chronić swoje zyski ograniczając konkurencję, zamiast ulepszać produkty i model biznesowy.

W 2013 roku Matthew Yglesias z portalu informacyjnego Vox zapytał: “czy polityka lotnicza ma na celu zapewnić przychody dla linii lotniczych i ich załóg, czy osiągalny i wygodny dla podróżujących transport lotniczy?”. Na razie jest to ta pierwsza opcja i dlatego dla Nowojorczyka lot do Waszyngtonu DC kosztuje 2 razy tyle ile ja płacę za czterokrotnie dłuższy lot z Wielkiej Brytanii do Chorwacji.

 

Share

Artykuł Odleć razem ze mną, ale nie w USA pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/odlec-razem-ze-mna-ale-nie-w-usa/feed/ 0
Konserwatywny wizerunek? Dlaczego nie! https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/konserwatywny-wizerunek-dlaczego-nie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/konserwatywny-wizerunek-dlaczego-nie/#comments Mon, 06 Feb 2012 10:28:39 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1330 Według opublikowanego niedawno raportu na temat wizerunku Polski w oczach międynarodowych ekspertów nasz kraj jest powszechnie kojarzony z Janem Pawłem II, katolicyzmem czy rodziną. W komentarzu do tego badania Adam Mikołajczyk, prezes Instytutu Best Place, który jest odpowiedzialny za stworzenie raportu, stwierdził, że w licznych akcjach promocyjnych „nie udało się pokazać Polski nowoczesnej, otwartej, uśmiechniętej, […]

Artykuł Konserwatywny wizerunek? Dlaczego nie! pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Według opublikowanego niedawno raportu na temat wizerunku Polski w oczach międynarodowych ekspertów nasz kraj jest powszechnie kojarzony z Janem Pawłem II, katolicyzmem czy rodziną. W komentarzu do tego badania Adam Mikołajczyk, prezes Instytutu Best Place, który jest odpowiedzialny za stworzenie raportu, stwierdził, że w licznych akcjach promocyjnych „nie udało się pokazać Polski nowoczesnej, otwartej, uśmiechniętej, dynamicznej”. To słuszna diagnoza. Ale czy nie powinniśmy z tego wyciągnąć pewnej nauki? Może wcale nie warto skupiać się na pokazywaniu jedynie nowoczesności i „europejskości” naszego kraju, ale podkreślać to, co w oczach Europejczyków naprawdę nas wyróżnia?

 Ci sami eksperci, którzy oceniali Polskę w raporcie BestPlace, sformułowali również kilka luźnych zaleceń dla promocji naszego kraju. Drugie z zaleceń, po spójności wizji, brzmi: „określić co wyróżnia Polskę, zwłaszcza na tle Europy”. Możemy głowić się nad tym, czym by się tu wyróżnić, ale możemy też zaakceptować fakty: jesteśmy postrzegani jako kraj konserwatywny, katolicki. To już nas wyróżnia! Owszem, inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jak np. Litwa, mogą być postrzegane podobnie, ale to jednak Polska – choćby ze względu na swoją wielkość – jest pierwszym skojarzeniem i naturalnym wyborem.

Czy religijność, konserwatyzm mogą być fundamentem, wokół której zbudujemy marketingowy wizerunek Polski w Europie? Czy wizja kraju konserwatywnego i religijnego może przyciągnąć jakiegokolwiek turystę? Wydaje mi się, że tak, choć wymaga to bardzo ostrożnego formułowania przekazu. Nie przyciągniemy nikogo tworząc wizerunek kraju, w którym pali się czarownice – to nie ulega wątpliwości. Ale kraj, w którym tradycja jest wciąż żywa, w którym  czas płynie wolniej, a w każdej wsi jest kapliczka, pod którą mieszkańcy przynoszą świeże kwiaty – to przecież niemalże Arkadia!

Oczywiście, nie przyciągnie to młodych Europejczyków, którzy chcą wyjechać na pełne imprez wakacje. Ale nie oszukujmy się – i tak ich nie przyciągniemy, z Ibizą trudno nam konkurować. Przyciągnąć możemy za to tych, którzy szukają spokoju, swojskości, sielskości – przysłowiowych „niemieckich emerytów”.  I bynajmniej nie musimy ograniczać się tylko do agroturystyki. Wydarzenia takie jak Misterium Męki Pańskiej można promować w Europie ze skutkiem równie dobrym, jak festiwal filmów fabularnych (jak na razie, wg raportu, nie ma cyklicznego wydarzenia mocno kojarzonego z Polską). Moim zdaniem warto przedyskutować taką strategię. Może warto, byśmy grali tym co mamy i starali się ugrać z tego jak najwięcej, zamiast tworzyć na siłę nowy, rzekomo lepszy wizerunek.

Jednocześnie wcześniej wspomniani eksperci twierdzą, że powinniśmy „stworzyć ideę marki nowego społeczeństwa, nie tego konserwatywnego”.  Być może stoi to dokładnie w sprzeczności do tego, o czym pisałem. Być może jednak trzeba rozumieć to na zasadzie tandetnego nieco hasła „Tradycja i nowoczesność”. Nie można zapominać, że nawet szukający tradycji i konserwatywnego otoczenia Europejczyk woli dojechać do niego autostradą albo szybkim pociągiem, a nie wagonem sprzed 50 lat. I to pomimo tego, że bez wątpienia  byłby on tradycyjny i miałby coś wspólnego z konserwą.

Share

Artykuł Konserwatywny wizerunek? Dlaczego nie! pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/konserwatywny-wizerunek-dlaczego-nie/feed/ 2