Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
dług publiczny – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 „Dzień zadłużania państwa” – 21 listopada w Polsce https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dzien-zadluzania-panstwa-21-listopada-w-polsce/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dzien-zadluzania-panstwa-21-listopada-w-polsce/#respond Tue, 21 Nov 2017 08:01:47 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5591 21 listopada wypada w Polsce „Dzień zadłużania państwa”, czyli szacunkowy dzień, w którym rządzący muszą rozpocząć zaciąganie długu publicznego, w związku z wydaniem wszystkich dochodów, pochodzących przede wszystkim z podatków. Innymi słowy data ta wynika z wielkości deficytu budżetowego. To ponad dwa tygodnie wcześniej niż „Dzień zadłużania państwa” oszacowany na podstawie średniej dla wszystkich krajów […]

Artykuł „Dzień zadłużania państwa” – 21 listopada w Polsce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
21 listopada wypada w Polsce „Dzień zadłużania państwa”, czyli szacunkowy dzień, w którym rządzący muszą rozpocząć zaciąganie długu publicznego, w związku z wydaniem wszystkich dochodów, pochodzących przede wszystkim z podatków. Innymi słowy data ta wynika z wielkości deficytu budżetowego. To ponad dwa tygodnie wcześniej niż „Dzień zadłużania państwa” oszacowany na podstawie średniej dla wszystkich krajów Unii Europejskiej, który wypada 6 grudnia. Im wcześniej ten dzień wypada, tym sytuacja finansów publicznych jest gorsza.

Korzystając z danych za 2016 r. dotyczących budżetów państw (wydatki i dochody sektora central government) Polska znalazła się na czwartym miejscu wśród krajów, które najwcześniej zaczynają zaciągać dług publiczny. Na pierwszym miejscu znajduje się Francja, a przed Polską są także Hiszpania i Rumunia. Dla pięciu krajów „Dzień zadłużania państwa” przypada dopiero w roku kolejnym, w związku posiadaniem nadwyżki w budżecie. Są to Cypr, Niemcy, Malta i Szwecja. W tej ostatniej nadwyżka budżetowa pozwala na  teoretyczne sfinansowanie tegorocznych wydatków państwa jeszcze przez kolejne 20 dni następnego roku.

Szacunki dotyczące „Dni zadłużania państwa” (z ang. Credit Days) opracowuje francuska organizacja Institut Economique Molinari (zob. cały raport „The day European Union governments spent the last of their annual revenues”), przy współpracy z siecią europejskich think tanków Epicenter, do której dołączył w tym roku FOR (zob. komunikat sieci).

Autorzy raportu zwracają uwagę, że sytuacja finansów publicznych wielu krajów w ostatnich latach poprawiała się i ograniczały one deficyty. Jednak w porównaniu z danymi Eurostatu za 2015 r. dane za 2016 r. pokazują, że m.in. dla Polski czy Francji „Dzień zadłużania państwa” wypada kilka dni wcześniej niż w poprzedniej edycji raportu. Oznacza to, że rządzący musieli wcześniej rozpoczynać powiększanie długu publicznego, aby pokryć wszystkie wydatki z budżetu. Najnowsze dane dla Polski pokazują, że takie życie na kredyt państwa (patrząc wyłącznie na budżet centralny – sektor central government) trwa 41 dni, a w przepadku Francji 55 dni.

Institut Economique Molinari poświęca też osobny rozdział sytuacji we Francji, która ze względu na złą sytuację finansów publicznych znajduje się najwyżej w rankingu i zaczęła zadłużać się najszybciej – już 7 listopada. IEM podkreśla, że ta zła sytuacja we Francji ma miejsce pomimo znaczącego wzrostu dochodów państwa (dla całego sektora finansów publicznych – general government). Od końca lat 70-tych dochody państwa w relacji do PKB wzrosły o prawie 10 pkt. procentowych. W tym samym okresie jeszcze szybciej rosły jednak wydatki państwa.

Autorzy pokazują, że Francja miała zbilansowany budżet pod koniec lat 70-tych, ale od tego czasu w każdym kolejnym cyklu gospodarczym „Dni zadłużania państwa” przesuwały się w kalendarzu na coraz wcześniejszą datę. Mieliśmy więc do czynienia z trwałym psuciem finansów publicznych. Po ostatnim kryzysie finansowym, w chwili największego wzrostu deficytu, „Dzień zadłużania państwa” miał miejsce aż 93 dni przed końcem roku, a obecnie jest to 55 dni. W poprzednich okresach zarówno złej jak i dobrej koniunktury „Dni zadłużenia państwa” we Francji wypadały znacznie później, a okresy funkcjonowania państwa na kredyt były krótsze.

To także problem, który obserwujemy obecnie w polskiej gospodarce, gdzie w szczycie dobrej koniunktur rządzący zamiast dążyć do nadwyżki budżetowej zwiększają wydatki państwa, co pomimo wzrostu dochodów, prowadzi do wzrostu długu publicznego. Jak możemy przeczytać w komunikacie FOR „PiS zadłuża Polskę najszybciej w UE” (zob. komunikat na stronie FOR):

„Rząd PiS prowadzi politykę socjalną na kredyt, a stan polskich finansów publicznych coraz bardziej przypomina tykającą bombę. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego Polska zanotuje w pierwszych dwóch latach rządu PiS najszybszy przyrost długu publicznego spośród wszystkich krajów UE, a według Komisji Europejskiej ustąpi pod tym względem miejsca tylko Łotwie i Grecji”.

„Dzień zadłużania państwa” to kolejny sygnał ostrzegawczy dla rządzących, aby zakończyć z nieodpowiedzialną polityką finansową państwa i rozpocząć naprawę finansów publicznych. Rządzącym w Niemczech czy Szwecji udaje się w okresie dobrej koniunktury osiągać nadwyżki budżetowe. Tą samą drogą powinien podążać polski rząd.

Share

Artykuł „Dzień zadłużania państwa” – 21 listopada w Polsce pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dzien-zadluzania-panstwa-21-listopada-w-polsce/feed/ 0
Opowieść o ojcu – populiście https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/#respond Tue, 08 Mar 2016 13:17:38 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3318 Na całym świecie dość często zdarza się, że jakiś polityk zaczyna forsować wielkie rozdawnictwo pieniędzy. W odpowiedzi cały lud wybucha entuzjazmem. Bo kto nie lubi dostawać czegoś „za darmo”? Zazwyczaj tylko kilku ekonomistów sarka, że to zrujnuje budżet, że zniechęci ludzi do pracy, i tak dalej, i tym podobnych. Ale kto by ich słuchał? Przecież […]

Artykuł Opowieść o ojcu – populiście pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Na całym świecie dość często zdarza się, że jakiś polityk zaczyna forsować wielkie rozdawnictwo pieniędzy. W odpowiedzi cały lud wybucha entuzjazmem. Bo kto nie lubi dostawać czegoś „za darmo”? Zazwyczaj tylko kilku ekonomistów sarka, że to zrujnuje budżet, że zniechęci ludzi do pracy, i tak dalej, i tym podobnych. Ale kto by ich słuchał? Przecież oni na niczym się nie znają.

Czy aby na pewno? Może ci nieliczni jednak mają rację, ale ich akademicko-naukowe tłumaczenia naszpikowane niezrozumiałymi wyrazami nie są w stanie dotrzeć do szerokich rzeszy odbiorców?

Rozważając różne mechanizmy rządzące polityką rozdawnictwa, doszedłem do wniosku, że argumenty ekonomistów można przełożyć na język polski w dość prosty sposób – weźmy takiego polityka o mentalności populisty (załóżmy, że jest przeciętnym radnym samorządowym) i zobaczmy, co by było, gdyby stosował mechanizmy rozdawnictwa we własnej rodzinie.

 A więc, za górami, za lasami…

Pewnego dnia, robiąc zakupy na lokalnym bazarze, ojciec stwierdził, że zrobi przyjemność dzieciom, kupując torbę cukierków. Jego pociechy oczywiście przyjęły ten prezent z wielkim entuzjazmem, a potem robiąc słodkie oczka, poprosiły o więcej. Tata przytaknął, obiecując, że jak będą grzeczne, to w kolejnym tygodniu też kupi. Jak powiedział, tak zrobił.

Z czasem cotygodniowa paczka cukierków stała się rodzinną tradycją. Jednak z biegiem czasu cukierki spowszedniały. Dzieci już się tak nie cieszyły z tych prezentów, nie wybiegały radośnie na spotkanie taty wracającego z zakupów. Ojciec powziął więc decyzję, że następnym razem kupi im wór cukierków plus dwie wielkie czekolady. Efektem był krótkotrwały wybuch entuzjazmu, wesołe okrzyki „Tato jesteś super!” i wiele zapewnień o wzajemnej miłości. Lecz i te prezenty wkrótce spowszedniały.

Pewnego dnia dzieci rozmówiły się między sobą i poszły do taty z mocnym postulatem: do cotygodniowych cukierków oraz czekolad, chcą dodatkowo mega opakowanie ciastek. Tata wysłuchał ze zrozumieniem, po czym powiedział, że nie mogą się, aż tak zajadać słodyczami. Co najwyżej może im kupić ciastka zamiast czekolad. Dzieci się zasmuciły, obiecały to rozważyć, po czym… poszły do babci prosić o ciastka. Rasowy polityk nie może przepuścić takiej „zniewagi”. Natychmiast uruchamia mu się podświadomie zakodowany mechanizm walki o „wyborcę”.

Ale jak tu przebić ofertę babci? W domu dużo wydatków – benzyna droga, dom trzeba wyremontować, kampania wyborcza się zbliża, więc trzeba na nią oszczędzić trochę środków. Skąd wziąć pieniądze? Jak to skąd? Z banku. Ojciec poszedł do najbliższego oddziału i wziął kredyt konsumpcyjny, dzięki któremu mógł kupić dzieciom cukierki, czekolady, mega paczkę ciastek oraz żelki na deser. Smyki były wniebowzięte.

Tymczasem mama zaczynała się niepokoić. Raz po raz nieśmiało podpytywała męża, czy przypadkiem nie przesadza. Przecież od tych słodyczy dzieci mogą wyrosnąć na otyłych nadciśnieniowców! Lecz on zawsze zbywał dyskusję jakimś wyświechtanym sloganem typu: „Cukier krzepi”.

A dzieci nauczone doświadczeniem, zorientowały się, że idąc po słodycze do babci, można wynegocjować więcej prezentów od taty. Ojciec, nie chcąc zawieść swoich pociech i stracić ich szacunku, co chwila podbijał stawkę. Najpierw co tydzień przyjeżdżał z coraz większym kontyngentem słodyczy, a potem zaczął kupować słodkości codziennie.

Ale to wszystko kosztowało. Oszczędności na kampanię zostały przejedzone. Z banku wyciągnął jeszcze kilka pożyczek, lecz w końcu powiedzieli mu, że muszą zakręcić kurek z pieniędzmi. Gdy spłaci poprzednie kredyty, będzie mógł się znów zapożyczyć. Ale ojciec nie miał z czego oddać, a słodycze trzeba kupować! Poszedł więc do firmy pożyczkowej. Tam przemiły, łysy ekspedient powiedział mu, że nie ma problemu, że pożyczają ludziom w  trudnej sytuacji finansowej, których odrzuciły banki. Lecz oczywiście nie za darmo. Tylko za skromne 100% odsetek miesięcznie. Co mógł zrobić? Wziął od razu trzy pożyczki.

Lecz to był już szczyt jego możliwości finansowych. Gdy przedstawiciele firmy pożyczkowej przyjechali grzecznie poprosić o spłatę pierwszej raty, zorientował się, że nie ma z czego oddać. Kilka cegieł, które wleciały do domu przez okno oraz przebite koła w samochodzie pozwoliły mu dojrzeć do decyzji, że trzeba zacząć oszczędzanie. Sprzedał więc samochód, obciął wydatki na jedzenie, kosmetyki i inne głupotki. A jeden pokój w mieszkaniu wynajął studentom. Tylko na słodycze nie skąpił.

A co na to, te niewdzięczne bachory? Zaczęły narzekać! A to, że studenci łażą po domu. A to, że muszą jeździć autobusem, zamiast samochodem. A to jeszcze coś… Do następnej paczki słodyczy dokupił jeszcze mordoklejki, żeby uciszyć to niewdzięczne kwękanie.

Sytuacja finansowa jednak wciąż była daleka od idealnej. Tata wpadł w końcu na genialny pomysł. Z tygodniówki wypłacanej dzieciom zaczął zabierać po połowie na zakup słodyczy. Zaraz rozległ się chór oburzenia i niewdzięczności.

– To niesprawiedliwe! To nasze pieniądze! Przecież sami możemy za nie kupić słodycze! – wrzeszczały dzieci.

– Nie, nie, nie. Wy nie wiecie, gdzie kupować najlepsze słodycze. Ja mam sprawdzone miejsca, gdzie kupuję te najzdrowsze. – odpierał ojciec, choć już od dawna ze względu na oszczędność kupował najtańsze wyroby czekoladopodobne.

Jednak dług się nakręcał. Bank żądał spłaty. Firma pożyczkowa żądała spłaty. A tymczasem tata, z braku niezbędnych funduszy, zawalił kampanię samorządową i stracił źródło utrzymania.

Decyzja była trudna, lecz inaczej się już nie dało. Zaczął kupować mniej słodyczy. Rozpętało się piekło, że hoho…

Dzieci w płacz. Wyzywają go od „wyrodnych ojców”. Grożą, że jeśli obierze im choć jeden cukierek, to wyprowadzą się do babci. Tata panicznie szuka jakiegoś wyjścia. Jego żona nie chce się dalej ładować w długi i składa pozew o rozwód. Dzieci wściekłe. Pracy znaleźć nie może. Hurtownia nie chce mu już sprzedawać cukierków. Dzieci nie dostają przydziału słodyczy. Wściekłe zaczynają ostrzyć kilofy. A ojciec… umiera ze zgryzoty, zostawiając rodzinę z długami.

Strumyczek słodyczy wysycha. Matka musi robić na dwóch etatach, aby pospłacać pożyczki. Dzieci powinny choć trochę pomóc. Ale jak tu pójść do jakiejkolwiek pracy, gdy waży się 180 kilo i ciężko nawet wstać z łóżka?

Ta opowieść jest dość uproszczona, ale w ogólnym stopniu bardzo dobrze obrazuje błędne koło populistycznej polityki. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że każdy wydatek socjalny i każdy dług zaciągnięty przez państwo jest wcielonym złem. W minimalnym stopniu oraz różnych szczególnych przypadkach są to działania potrzebne w każdym państwie. Jednak nadmierne stosowanie tych narzędzi prowadzi zawsze w tym samym kierunku – do dewastacji społeczeństwa i budżetu państwa.

Warto o tym pamiętać za każdym razem, gdy jakiś polityk obiecuje zasypać nas pieniędzmi.

Share

Artykuł Opowieść o ojcu – populiście pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/feed/ 0
Długi trzeba spłacać https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlugi-trzeba-splacac/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlugi-trzeba-splacac/#respond Mon, 31 Aug 2015 05:30:25 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2576 Na sierpniowej nadzwyczajnej sesji elbląskiej Rady Miejskiej ma zostać podjęta decyzja o przesunięciu terminu wykupu obligacji oraz spłat rat kredytów zaciągniętych przez miasto. Zatem wygląda na to, że władze Elbląga dostrzegły problem zadłużenia miasta. Co to oznacza i czy ma szanse przynieść jakiekolwiek pozytywne skutki? Pierwszym pytaniem, jakie w tym miejscu należy zadać jest to, […]

Artykuł Długi trzeba spłacać pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>

Elbląg, Stary Rynek, źródło: Wikimedia Commons

Na sierpniowej nadzwyczajnej sesji elbląskiej Rady Miejskiej ma zostać podjęta decyzja o przesunięciu terminu wykupu obligacji oraz spłat rat kredytów zaciągniętych przez miasto. Zatem wygląda na to, że władze Elbląga dostrzegły problem zadłużenia miasta. Co to oznacza i czy ma szanse przynieść jakiekolwiek pozytywne skutki?

Pierwszym pytaniem, jakie w tym miejscu należy zadać jest to, czy wierzyciele pomimo uchwały Rady na ten „manewr” wyrażą zgodę i dalej będą chętni finansować potrzeby pożyczkowe miasta. Zakładamy, że tak. Jednak warto przyjrzeć się temu, co było wcześniej i doprowadziło do takiej sytuacji.

Pierwsze objawy pogorszenia się sytuacji finansowej miasta nastąpiły w 2010 roku, odnotowano wówczas ponad 50 mln zł deficytu w budżecie Elbląga.  W 2011 roku sytuacja uległa niewielkiej poprawie, choć deficyt wyniósł ponad 14 mln zł. W tym samym roku kwota zobowiązań miasta wynosiła ponad 160,5 mln zł.  Natomiast na koniec 2014 roku zobowiązania Elbląga wzrosły do niemal 341,5 mln zł,  czyli ponad dwukrotnie więcej. W sytuacji niemalże krytycznej nominalna kwota długu jest sprawą drugorzędną (chociaż mniejsze zobowiązania to mniejsze koszty obsługi długu, czyli odsetek). Jednak najważniejszy w tej chwili problem stanowi stosunek wielkości długów miasta do jego dochodów, gdyż pokazuje to możliwości dalszej spłaty zobowiązań i funkcjonowania jednostki. Do roku 2009 zobowiązania miasta wahały się w okolicy 20% dochodów budżetu. W latach 2010-2011 wskaźnik ten wynosił ok. 30%, natomiast w latach kolejnych obserwowano dynamiczny przyrost zobowiązań, które w 2014 roku stanowiły już ponad 66% dochodów miasta. Istotna jest tutaj również struktura zobowiązań ze względu na tytuły dłużne, by możliwe było zidentyfikowanie tego, czy zobowiązania budżetu mają charakter związany z inwestycjami z dofinansowaniem unijnym, czy też dług ma inne pochodzenie, mające mniejsze uzasadnienie, niż wykorzystywanie środków europejskich. Nie oznacza to jednak, że wszystkie inwestycje unijne były sensowne. Niestety tego typu informacji próżno szukać w dokumentach publikowanych przez miasto, co przyczynia się do niskiego poziomu wiedzy mieszkańców na temat stanu finansów miasta.

Miasto chce zrestrukturyzować dług , po to by poprawić wskaźniki zadłużenia, by móc pozyskać kolejne środki unijne. Jednak samo przesunięcie terminu spłat rat i wykupu obligacji wcale nie przyczyni się do trwałej poprawy sytuacji finansowej miasta, a bez jakiejkolwiek korekty po stronie wydatków może przyczynić się do pogorszenia stanu finansów. Dlaczego? Przesunięcie długów na później będzie musiało przyczynić się do ponoszenia większych kosztów obsługi zadłużenia. Dlatego w tej chwili najważniejszą rzeczą jest zmiana podejścia do budżetu miasta, na takie, jak do budżetu domowego i dopasowanie wydatków do dochodów, a nie odwrotnie. Konieczna jest, zatem redukcja wydatków.

Należy zwrócić uwagę, na co głównie wydawane są środki z budżetu miasta. Największą pozycją w 2014 roku były wydatki na oświatę i wychowanie. Miasto na ten cel wydało dokładnie 193 642 543 zł, co stanowiło niemal 35% wszystkich wydatków. Dla porównania w 2010 roku na ten cel wydano 165 343 519 zł, przy czym liczba uczniów w elbląskich szkołach w tym czasie systematycznie spadała z wyjątkiem dzieci w placówkach wychowania przedszkolnego.  Kolejną, co do wielkości pozycją w budżecie miasta były wydatki na pomoc społeczną, na którą przeznaczono 92 192 115 zł i było to 18% więcej niż w 2010 roku. Ponad 60 mln zł, czyli niemal 11% wydatków miasta w 2014 roku to wydatki na transport i łączność. Jest to kwota porównywalna do tej z 2010 roku, jednak w 2012 i 2013 roku na ten cel wydano odpowiednio 87 i 114 mln zł w związku z prowadzonymi inwestycjami drogowymi w mieście, jednak największe z nich przeprowadzone zostały ze wsparciem z funduszy europejskich.

Oszczędności powinny być również wygospodarowane poprzez zmiany organizacyjne. Obecnie większość mikro i małych przedsiębiorstw nie zatrudnia nikogo na stanowisku księgowego, tylko wybiera tańsze rozwiązanie i powierza księgowość biurom rachunkowym. Niema też żadnego uzasadnienia do tego, aby elbląskie szkoły musiały prowadzić działy księgowości, dlatego proponowanym rozwiązaniem jest zlecenie całej obsługi księgowej wszystkich publicznych szkół w Elblągu i innych jednostek jednej firmie zewnętrznej.

Nie należy zapominać również prywatyzacji spółek miejskich. Miasto, żeby realizować swoje zadania nie musi być właścicielem spółki, która to zadanie wykonuje. Może natomiast zlecać te same zadania firmom zewnętrznym wybranych w przetargach, świadczących usługi taniej i lepiej. W tym miejscu zaznaczyć trzeba, że prywatyzacja również ogranicza kontrolę lokalnych polityków nad spółkami w tym nad polityką zatrudnienia, czy wynagrodzeń w tych spółkach. Obecnie miasto kontroluje 9 spółek, z czego tylko jedna, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania ze względu na przynoszone straty przeznaczona jest do prywatyzacji.

Jest to tylko kilka propozycji, jak można wyjść z impasu, a samo przesunięcie problemów na później nie przyniesie żadnych pozytywnych efektów. Trzeba również pamiętać o tym, że wierzyciele najzwyczajniej mogą nie zgodzić się na propozycje władz miasta. Niestety długi trzeba spłacać.

Share

Artykuł Długi trzeba spłacać pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dlugi-trzeba-splacac/feed/ 0
Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/#respond Mon, 10 Aug 2015 05:16:06 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=2511 Autorem tekstu jest Zilvinas Silenas, prezes Lithuanian Free Market Institute. Tekst pochodzi z serwisu 4liberty.eu. Tłumaczyli Łukasz Śliwakowski i Marek Tatała. Wiele osób nie pozostało obojętnych wobec greckiego kryzysu.  Co więcej, ani ci którzy obrali twardy kurs na sposoby rozwiązania trudnej sytuacji w jakiej jest Grecja (np. rząd litewski), ani nowo zadeklarowani przyjaciele Grecji (europejscy […]

Artykuł Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest Zilvinas Silenas, prezes Lithuanian Free Market Institute. Tekst pochodzi z serwisu 4liberty.eu. Tłumaczyli Łukasz Śliwakowski i Marek Tatała.

Wiele osób nie pozostało obojętnych wobec greckiego kryzysu.  Co więcej, ani ci którzy obrali twardy kurs na sposoby rozwiązania trudnej sytuacji w jakiej jest Grecja (np. rząd litewski), ani nowo zadeklarowani przyjaciele Grecji (europejscy nacjonaliści i socjaliści), nie życzyliby sobie takiego scenariusza w swoich krajach. Jednak doprowadzenie do drugiej Grecji to nic trudnego. Oto kilka sposobów jak tego dokonać.

Po pierwsze, rządzący powinni przez kilka dekad podążać drogą niezrównoważonej polityki budżetowej, czyli wydawać więcej pieniędzy, niż są w stanie uzbierać w podatkach. Rzecz  jasna, mają oni do dyspozycji szereg powodów i wymówek dlaczego muszą to czynić. Dlaczego wydajność sektora publicznego nie może być podniesiona? Ponieważ poziom bezrobocia już jest wysoki. A dlaczego pensje, zasiłki i emerytury powinny być zwiększone? Dlatego, że w przyszłym roku będą wybory. W „drugiej Grecji” najlepiej pozwolić na spokojną akumulację deficytów budżetowych bez martwienia się o spłatę długu publicznego. Ponadto całkiem naturalne jest finansowanie krótkoterminowych zobowiązań finansowych z długoterminowych pożyczek.

Po drugie, niektóre grupy wyborców powinny otrzymywać przywileje na koszt wszytkach podatników. Można to osiągnąć między innymi za pomocą przywileju w postaci przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Plotki głoszą, że nawet greccy fryzjerzy mogli skorzystać z możliwości przejścia na emeryturę już po ukończeniu 50 roku życia, a to wszystko przez rzekome niebezpieczeństwo przebywania w otoczeniu substancji chemicznych.

Po trzecie, nie powinno być żadnych ograniczeń przed motywowanymi politycznie interwencjami na rynku.  Służą do tego państwowe przedsiębiorstwa, instytucje i agencje o wątpliwej przydatności, których celem samym w sobie  jest przede wszystkim tworzenie nowych miejsc pracy dla politycznych kompanów, w imię uznania ich lojalności. Co więcej, lepiej, aby rządzący nie zapominali wpaść w histerię w przypadku jakichkolwiek przejawów obiektywnej krytyki ich działań.  W zanadrzu powinni mieć gniewny tłum gotowy do wyjścia na ulicę i strajków. Zwołanie referendum w takiej sytuacji też jest znakomitą propozycją.

Szczerze powiedziawszy, jedna rzecz pozostaje pewna – nie ma już żadnych dodatkowych porad i pieniędzy dla Grecji. Obecny grecki kryzys jest ostrzeżeniem dla wszystkich rządów, które postępują w sposób wspomniany powyżej i bez końca odkładają w czasie niezbędne reformy.  W tych sprawach, rozsądne państwo to takie, które uczy się na błędach innych, a nie swoich.

Ile „greckości” ma w sobie Litwa? Nawet w okresach wzrostu gospodarczego na poziomie 8 proc.,  litewski rząd nie jest w stanie uniknąć deficytu budżetowego.  Udział zatrudnionych w administracji publicznej wynosi 28,5 proc., co odpowiada równie wysokiemu współczynnikowi w Grecji (24 proc.). Mimo, że populacja Litwy w przeciągu ostatnich czterech lat zmniejszyła się o 4 proc. to liczba urzędników wrosła w 2/3 litewskich miast.

Ponadto, na Litwie jest mnie uczniów przypadających na jednego nauczyciela (8) niż w Grecji (9,4); więcej szpitalnych łóżek na 1000 mieszkańców, niż w Szwecji; i prawie dwukrotnie więcej  lekarzy w porównaniu do Polski czy Słowacji. W ostatnich pięciu latach Grecja sprywatyzowała mienie państwowe za 8 mld euro, przy praktycznym braku prywatyzacji na Litwie. Przesłanie jakie płynie z powyższej analizy jest jasne. Drwimy z nieudolności Greków do reform, a jednocześnie nasz własny rząd nie wykazuje politycznej woli do podjęcie niezbędnych działań reformatorskich.

Stanowisko litewskiego rządu wobec sytuacji w Grecji jest właściwe, ale zaraz po zakończeniu porządkowania bałaganu nad Morzem Egejskim, nasz rząd powinien wziąć się za porządki nad brzegiem Bałtyku.

Share

Artykuł Krótki poradnik jak stać się drugą Grecją pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/krotki-poradnik-jak-stac-sie-druga-grecja/feed/ 0
Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/wybory-w-usa-dwoch-kandydatow-i-rozne-pomysly-na-wyjscie-z-kryzysu/ Mon, 05 Nov 2012 06:00:31 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1613 Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych […]

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Gospodarka jest głównym tematem wyborczej walki pomiędzy ubiegającym się o reelekcję Barackiem Obamą z Partii Demokratycznej a kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Obaj pretendenci do stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych chcą wyprowadzić amerykańską gospodarkę z kryzysu, lecz – przynajmniej w pewnym stopniu – różnią się ich pomysły na przywrócenie prosperity. Te różnice pozwalają nawet mówić o odmiennych wizjach amerykańskiego państwa i społeczeństwa.

Barack Obama twierdzi, że rola państwa – zwłaszcza w dobie spowolnienia gospodarczego – musi być większa, aby wspierać obywateli i gospodarkę: niwelować różnice społeczne i przyspieszyć wychodzenie z kryzysu. Taka polityka wyrażałaby się otoczeniem różnych grup społecznych szeroką pomocą socjalną oraz rządowym wsparciem dla wybranych dziedzin biznesu. Natomiast Mitt Romney uważa, że ograniczenie wydatków państwa i obniżka podatków przyspieszą ożywienie gospodarcze, gdyż wówczas ludzie z jednej strony będą zachęceni do działalności gospodarczej dzięki niskim podatkom, a z drugiej – ograniczone zostaną możliwości pobierania pomocy od państwa. Według niego gospodarka będzie rozwijać się szybciej wtedy, gdy więcej pieniędzy trafi do firm i ludzi, którzy sami będą decydować, co z nimi zrobić. Dzięki takiej polityce szybciej poprawi się też stan finansów publicznych.

Do obu kandydatów zdążyły przylgnąć mocne określenia: Obamę nazywa się socjalistą, Romneyowi natomiast zarzuca się, że jest bezdusznym kapitalistą. Przyczyniły się do tego kontrowersyjne wypowiedzi obu kandydatów. Z jednej strony Obama, argumentując pogląd, że państwo powinno w duchu solidarności dbać o społeczeństwo jako całość, powiedział: „Zaskakują mnie ludzie, którzy uważają: »Udało mi się, bo jestem taki bystry i pracowałem ciężej niż inni «. Przecież jest wielu bystrych i wielu pracuje ciężko! Jeśli odniosłeś sukces, to dlatego że ktoś po drodze ci pomógł”. Ta wypowiedź została przez wielu uznana za atak indywidualizm, charakterystyczny zwłaszcza dla amerykańskiego społeczeństwa. Z drugiej strony Mitt Romney popadł w niesławę nagraną z ukrycia wypowiedzią, że 47 proc. Amerykanów, którzy nie płacą podatku dochodowego, „jest zależnych od rządu i wierzy, że rząd ma obowiązek o nich dbać, wierzy, że jest upoważnionych do opieki zdrowotnej, żywności i mieszkań”. Ta ostra, przesadzona wypowiedź była z kolei często odbierana jako przekreślenie prawie połowy społeczeństwa.

Czy jednak programy obu kandydatów różnią się tak bardzo? Zarówno Obama, jak i Romney chcą, aby w Stanach powstawały nowe miejsca pracy, produkcja wzrastała, a w związku z tym – aby powolne ożywienie gospodarcze nabrało tempa. W tym celu obaj występują z podobnymi propozycjami: zmniejszyć wydatki rządu, obniżyć podatki, uprościć przepisy. Dyskusja dotyczy więc bardziej szczegółowych kwestii.

Po pierwsze, zarówno w programie Baracka Obamy, jak i u Mitta Romneya, kluczowy punkt stanowi obniżka podatków. Obama zamierza utrzymać wprowadzone jeszcze za George’a W. Busha rozwiązania takie jak m. in. niższe podatki dochodowe dla klasy średniej (to aż 98 proc. podatników) oraz dla firm mających dochody poniżej 250 tys. dol. rocznie czy podwojona ulga podatkowa na dziecko, która wynosi obecnie 1000 dol. Obecny prezydent planuje także redukcję podatku od dochodów przedsiębiorstw (CIT) z 35 do 28 proc. Ponadto Obama proponuje dużą podwyżkę podatków dla 2 proc. najbogatszych, chce także wyciągnąć więcej pieniędzy z Wall Street. Zamiast tego Romney zapowiada obniżenie krańcowych stawek podatku dochodowego o 20 proc. – z tej zmiany tej skorzystaliby wszyscy, a więc także najbogatsi. Obniżka CIT w wydaniu republikanina jest natomiast niewiele mniejsza: chodzi o spadek z 35 do 25 proc. Kandydaci różnią się jednak podejściem do zwolnień podatkowych. O ile Obama – przykładowo – chce poprzez stosowne „zachęty podatkowe” wspierać krajowy przemysł oraz sektor energii odnawialnej, to Romney zapowiada likwidowanie ulg podatkowych oraz ograniczenie wartości rocznego uzyskanego zwolnienia czy ulgi podatkowej do 17 tys. dol. na osobę. Nie mówi jednak nic o specjalnych obniżkach podatków dla najbogatszych, co zarzuca mu się w mediach.

Po drugie, obaj kandydaci, zdając sobie sprawę z problemów z deficytem i długiem publicznym, chcą polepszać stan finansów publicznych Stanów Zjednoczonych. Obaj kandydaci zapowiadają cięcie wydatków, chociaż u Obamy obniżanie długu ma opierać się głównie na zwiększeniu obciążeń dla najbogatszych i sektora finansowego. Urzędujący prezydent, oskarżany przez Republikanów o przyczynienie się do dramatycznego wzrostu długu za swojej kadencji, chce, jak przyznaje w swoim programie, „ciąć rozrzutne, nadmierne wydatki, gdziekolwiek by one nie były”. Jak zauważa Ignacy Morawski, ekonomiści Goldman Sachs ocenili prezydencki plan redukcji długu publicznego (o 4 bln dol. w ciągu 10 lat) jako „bardziej szczegółowy niż Romneya”. Romney natomiast wylicza, jakie oszczędności przyniosłyby poszczególne cięcia wydatków – i tak oto likwidacja Medicare, wprowadzonej przez Obamę powszechnej opieki zdrowotnej, przyniosłaby 95 mld dol. oszczędności, a przeniesienie odpowiedzialności za programy Medicaid (opieka medyczna nad ludźmi starszymi) i Worker Retraining z poziomu federalnego na stanowy – kolejne 100 mld dol. Republikanin chce podnieść wydatki na obronność, a demokrata stawia na edukację i opiekę zdrowotną.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do Mitta Romneya, Barack Obama omija kwestię likwidacji luk prawnych w systemie podatkowym, przez które – także za jego kadencji – wielkie korporacje unikały płacenia podatków. Z drugiej strony, chociaż Romney i popierający go ekonomiści nie zostawiają na Obamie suchej nitki za wprowadzenie w lutym 2009 r. wartego 787 mld dol. programu stymulującego gospodarkę, to tymczasem bezstronne opracowania pokazują, że w pewnym stopniu plan pomógł gospodarce: Daniel Wilson z regionalnego Banku Rezerwy Federalnej w San Francisco twierdzi, że plan stworzył lub utrzymał 3,4 mln miejsc pracy, a badanie Uniwersytetu w Chicago wskazuje, że 80 proc. akademickich ekonomistów ocenia program jako „skuteczny”. Do ciekawostek należy dodać fakt, że Mitt Romney, przeciwnik wspierania banków przez państwo, z uznaniem wypowiedział się o realizowanym przez Baracka Obamę w latach 2008-2009 programie TARP. Warto dodać, że w międzynarodowych stosunkach gospodarczych Romney pragnie być bezwzględny, chcąc uznać Chiny za państwo manipulujące walutą i zablokować import chińskich towarów do USA, natomiast Obama chce rozwijać kontakty handlowe Ameryki poprzez podpisywanie umów dwustronnych z innymi krajami. W przeciwieństwie do Romneya Obama wyraża także chęć pomocy zadłużonej strefie euro.

Kończąc, warto stwierdzić, że mimo obecnych u obu kandydatów postulatów cięcia wydatków rządowych ich udział w PKB jest i tak dużo niższy niż europejska średnia: 24,3 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych w stosunku do nawet 50 proc. PKB w państwach Europy. Kogo wybiorą Amerykanie? Ostatnie dobre wyniki gospodarki, a także sondaż Gallupa, w którym 2/3 Amerykanów poparło wyższe opodatkowanie najbogatszych, zdają się sprzyjać Obamie. Jednak – co istotne przy bardzo wyrównanej walce kandydatów – przeważyć może poparcie dla śmiałych pomysłów Romneya połączone z obawą, że po wyborze na drugą kadencję Obama pogrążyłby się w marazmie (a przecież już mijająca kadencja rozczarowała wielu Amerykanów). Kto wie, czy na prezydenckim fotelu bardziej niebezpieczna nie byłaby jednak słynna zmienność poglądów Mitta Romneya?

Share

Artykuł Wybory w USA: dwóch kandydatów i różne pomysły na wyjście z kryzysu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Niepożądany rezultat zmian w OFE https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niepozadany-rezultat-zmian-w-ofe/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niepozadany-rezultat-zmian-w-ofe/#comments Sat, 10 Dec 2011 16:14:22 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=1037 Nie tak dawno temu, Polska mogła poszczycić się niskim, na tle większości europejskich państw, poziomem zadłużenia zagranicznego Skarbu Państwa według kryterium rezydenta. Teraz już nie.     Począwszy od drugiego kwartału 2009 roku, Polska finansowała swoją ekspansję fiskalną niemal wyłącznie poprzez zadłużanie się u inwestorów zagranicznych. Zaś od lipca bieżącego roku, a więc 2 miesiące […]

Artykuł Niepożądany rezultat zmian w OFE pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Nie tak dawno temu, Polska mogła poszczycić się niskim, na tle większości europejskich państw, poziomem zadłużenia zagranicznego Skarbu Państwa według kryterium rezydenta. Teraz już nie.

 

 

Począwszy od drugiego kwartału 2009 roku, Polska finansowała swoją ekspansję fiskalną niemal wyłącznie poprzez zadłużanie się u inwestorów zagranicznych. Zaś od lipca bieżącego roku, a więc 2 miesiące po wejściu w życie zmian w funkcjonowaniu systemu emerytalnego, obserwowalne jest coraz szybsze zmniejszanie się wielkości długu znajdującego się w posiadaniu krajowych inwestorów, co zapewne wynika ze zmniejszonego popytu ze strony okrojonych Otwartych Funduszy Emerytalnych. Nawet jeżeli nasz budżet zostałby natychmiast zbilansowany, udział zadłużenia wobec nierezydentów nadal musiałby zatem wzrastać. Biorąc pod uwagę zobowiązanie do ograniczenia deficytu budżetowego poniżej 1% PKB w 2015 roku, które wziął na siebie premier, zrównoważony budżet jest marzeniem fiskalnych jastrzębi odległym jak Alfa Centauri, a zadłużenie zagraniczne będzie najprawdopodobniej szybko się zwiększać.


Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Ministerstwa Finansów


Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Ministerstwa Finansów

Można by słusznie zwrócić uwagę na fakt, iż przeniesienie do ZUS części składki trafiającej dotychczas do OFE skutkuje zmniejszeniem wielkości dotacji z budżetu do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych koniecznej do pokrycia wypłaty bieżących świadczeń emerytalnych. Śmiem jednak wątpić, czy przekłada się to w zupełności na ograniczenie deficytu budżetowego. Zawsze pojawia się pokusa, by tak łatwo pozyskane środki „zagospodarować” w inny sposób, czego przykładem mogą być pomysły byłej już minister Jolanty Fedak.


Źródło: Bloomberg

A co jest złego w wysokim poziomie zadłużenia zagranicznego? Na przykład, zwiększona podatność na wstrząsy zewnętrzne. Jak pokazuje powyższy wykres, w okresie rynkowej paniki, koszt ubezpieczenia od niewypłacalności Skarbu Państwa potrafił w ciągu dwóch miesięcy wzrosnąć niespełna trzykrotnie (w przypadku obligacji dziesięcioletnich), co na początku września niepokoiło wiceministra Dominika Radziwiłła. Rentowność dziesięciolatek, na szczęście, utrzymuje się poniżej 6%, zachęcając Ministerstwo Finansów do emisji skarbowych papierów dłużnych o całkowitej wartości przekraczającej bieżące potrzeby pożyczkowe, na zapas. Gdyby któryś z P.T. Czytelników poszukiwał dowodu na uzależnienie Polski od światowych rynków finansowych, polecam exposé premiera Donalda Tuska.

Share

Artykuł Niepożądany rezultat zmian w OFE pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/niepozadany-rezultat-zmian-w-ofe/feed/ 8