Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
500plus – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Dziwaczna propozycja PiS: premia za szybkie urodzenie dziecka https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dziwaczna-propozycja-pis-premia-za-szybkie-urodzenie-dziecka/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dziwaczna-propozycja-pis-premia-za-szybkie-urodzenie-dziecka/#respond Wed, 09 May 2018 11:22:51 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5814 Podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości 14 kwietnia br. politycy tej partii prześcigali się w pomysłach na jeszcze większe rozbudowanie polityki prorodzinnej. Choć słowo „rozbudowanie” może tu być mylące. Nie chodzi bowiem o poszerzenie polityki prorodzinnej w taki sposób, aby stworzyć atmosferę przyjazną do wychowywania dzieci (w tym kontekście zapadły mi w pamięć słowa Polki mieszkającej […]

Artykuł Dziwaczna propozycja PiS: premia za szybkie urodzenie dziecka pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości 14 kwietnia br. politycy tej partii prześcigali się w pomysłach na jeszcze większe rozbudowanie polityki prorodzinnej. Choć słowo „rozbudowanie” może tu być mylące. Nie chodzi bowiem o poszerzenie polityki prorodzinnej w taki sposób, aby stworzyć atmosferę przyjazną do wychowywania dzieci (w tym kontekście zapadły mi w pamięć słowa Polki mieszkającej we Francji, zamieszczone w 2014 r. w „Tygodniku Powszechnym”: „[we Francji] kobiety wychowujące w domu mogą skorzystać z publicznej placówki w rodzaju sali zabaw dla dzieci poniżej 2. roku życia. Dzięki temu zostawiałam tam dziecko pod opieką wychowawców raz lub dwa w tygodniu i w tym czasie spokojnie szłam do fryzjera czy na spotkanie z koleżankami” [1]).

W przypadku propozycji wygłoszonych na konwencji PiS chodzi po prostu o rozdęcie do granic możliwości zachęt nakierowanych na, po pierwsze, „dostarczenie” państwu kolejnego potomka przez kobietę, a po drugie, na uczynienie z kobiety osoby całkowicie oddanej wychowaniu dzieci, bez czasu na rozwój zawodowy oraz chwilę dla siebie. Pokazuje to choćby podsumowanie propozycji po konwencji, opublikowane na portalu Twitter przez wicepremier Beatę Szydło: „1. Emerytura za wychowanie czwórki dzieci. 2. Premia za szybkie urodzenie drugiego dziecka. 3. Ułatwienia dla mam-studentek. 4. Bezpłatne leki dla kobiet w ciąży”.

Owszem, podczas konwencji PiS padły również deklaracje zwiększenia dostępu do żłobków i przedszkoli. Jednak nawet wspomniane ułatwienia dla studiujących matek nie są powiązane z możliwością zostawienia dziecka w jakiejś placówce, aby spokojnie uczestniczyć w wykładach – zamiast tego, jak mówiła Szydło, chodzi przede wszystkim o „ułatwienia w dostępie do urlopów dziekańskich oraz wprowadzenie dedykowanych młodym matkom programów stypendialnych” (cyt. za wpolityce.pl [2]). Ponadto, po wypowiedzi minister pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej [3] okazało się, że zwiększony dostęp do żłobków i przedszkoli ma się zmaterializować w postaci „dodatkowych preferencji” przy ubieganiu się o miejsce w takiej placówce przez rodziców, którzy „szybko” zdecydowali się na drugie dziecko. Zwróćmy uwagę, że przyznanie dodatkowych preferencji (na wzór tych dla np. samotnych matek) nie musi się łączyć ze wzrostem miejsc w żłobkach i przedszkolach…

Stąd – mimo dyplomatycznych wzmianek o wzroście możliwości instytucjonalnej opieki nad dzieckiem – trafne jest stwierdzenie, że propozycje PiS skupione są na dostarczeniu „produktu” w postaci dzieci i skłonienia kobiety do poświęcenia się ich wychowaniu, bez „fanaberii”, takich jak praca zawodowa, dokształcanie się i odpoczynek.

Słusznie największe zainteresowanie (czy też nawet szok) wzbudziła propozycja premii za „szybkie” urodzenie drugiego dziecka (16 kwietnia br. w wypowiedzi cytowanej przez PAP [4] minister Rafalska sprecyzowała, że przez „szybkie” urodzenie należy rozumieć narodziny drugiego dziecka maksymalnie 24 miesiące po pierwszym). O ile w krajach Europy Zachodniej praktykowane jest wypłacanie zasiłków na każde dziecko (stąd, mimo że 500+ zasługuje na merytoryczną krytykę, nie należy prześmiewczo uważać, jakoby program 500+ świadczył o „ciemnocie” Polski na tle Zachodu) – to jednak z „premią za szybkość” Polska byłaby ewenementem na skalę światową (por. np. OECD, 2017 [5] – w przeglądzie tym w przypadku żadnego kraju nie ma mowy o takim rozwiązaniu).

Należy doprecyzować, że Polska, gdyby wprowadziła w życie taką „premię”, byłaby ewenementem negatywnym, ponieważ warunek w postaci „szybkiego” urodzenia dziecka jest czymś innym niż przyznanie pieniędzy po prostu dlatego, że dziecko się urodziło i trzeba ponieść pewne koszty związane z jego wychowaniem (pomińmy tu długą dyskusję o zasadności udzielania zasiłków prorodzinnych przez państwo; moim zdaniem najprostszym rozwiązaniem byłoby po prostu obniżenie wszystkim podatków, gdyż skorzystałyby na tym nie tylko osoby mające dzieci, lecz także te młode osoby, które dopiero potrzebują środków na usamodzielnienie się, aby potem ewentualnie założyć rodzinę). Ustanowienie warunku „szybkiego” urodzenia dziecka, aby uzyskać dodatkowe pieniądze czy inne korzyści, tworzy konkretną hierarchię wartości: mniej ważne jest zdrowie kobiety; ważne jest to, żeby drugie dziecko szybko się urodziło, bo – zauroczywszy się mniej stresowym życiem po wkroczeniu pierwszego dziecka w wiek przedszkolny – kobieta może się rozmyślić i nie zajść już w ciążę; może popaść w, jak to nazwał sympatyzujący z konserwatywną „Teologią Polityczną” ks. prof. Jacek Grzybowski, niebezpieczne, indywidualistyczne „rozkoszowanie się życiem” [6]. Dlatego według proponujących „premię za szybkie urodzenie drugiego dziecka” ważne, aby kobieta nie zaznała zbyt szybko tego spokojnego stanu. „Wcześniejsza decyzja o kolejnym dziecku niesie oczywiście dla matek pewne trudy” – mówiła minister Rafalska. Jednocześnie zasugerowała, że trud kobiet nie powinien stać rządowi na przeszkodzie: „Zależy nam na tym, by w Polsce rodziły się dzieci, i żeby rodzice wcześniej decydowali się na narodziny drugiego dziecka” – powiedziała minister. Widzimy teraz, jak misternie rząd chce za pomocą swojej polityki prorodzinnej manipulować decyzjami obywatelek i obywateli co do wyboru modelu życia. Często zdarza się, że kobieta zajmująca się wychowywaniem dzieci zostaje już na zawsze w domu, tracąc poczucie, że może być inaczej. Chyba właśnie w tym manipulacyjnym wymiarze „premii za szybkość” należy upatrywać przyczyny, dlaczego żaden z krajów UE nie wprowadził takiego rozwiązania.

Warto podkreślić, że w odpowiedzi na interpelację poselską z grudnia 2017 roku wiceminister Bartosz Marczuk pisał, że „Szwecja wprowadziła „premię za szybkość”, tj. jeśli kolejne dziecko urodzi się w przeciągu 30 miesięcy od urodzenia poprzedniego, matka może wydłużyć urlop rodzicielski nawet o rok” [7]. Również po konwencji PiS Marczuk podawał przykład Szwecji. Nie do końca jest jednak tak, jak mówi minister. W opublikowanej w kwietniu 2017 roku analizie szwedzkiej polityki rodzinnej Ann-Zofie Duvander, Linda Haas i C. Philip Hwang wyjaśniają [8]: „Paid leave at 77.6 per cent of earnings requires parents to have had an income of over SEK250 [€25.60] a day for 240 days before the expected date of delivery or adoption. (…) A parent remains qualified to receive the same compensation for Parental leave if an additional child is born or adopted within 30 months of the birth or adoption of an earlier child. This is economically significant mainly to parents who reduce working hours (and income) after the first child, since it keeps them at a higher benefit level. This is commonly referred to as the ‘speed premium’”. W Szwecji nie ma zatem miejsca jakiś intencjonalny zabieg rządu, aby skłonić kobiety do „szybkiego” urodzenia drugiego dziecka. W Szwecji istnieje po prostu zwyczaj płatnego urlopu w okresie ciąży. Jeżeli kobieta zajdzie w ciążę w ciągu 30 miesięcy po urodzeniu wcześniejszego (niekoniecznie pierwszego) dziecka, wówczas zasiłek z tytułu ciąży (drugie dziecko) nakłada się na zasiłek z tytułu urlopu rodzicielskiego (pierwsze dziecko). Nazwa „premia za szybkość” została wymyślona przez samych rodziców oraz specjalistów od polityki społecznej, a nie przez rząd. Tymczasem polscy rządzący jasno mówią o stworzeniu konkretnego rozwiązania skierowanego na to, aby Polka „szybko” urodziła kolejne dziecko. Wątpliwe, aby wrażliwa na kwestie praw kobiet Szwecja zdecydowała się na wprowadzenie rozwiązania przywołującego na myśl traktowanie kobiet jako inkubatorów.

A jak owa „premia” ma wyglądać? Wypowiedź Beaty Szydło na konwencji PiS sugerowała, że premia za urodzenie drugiego dziecka mogłaby być dodatkową gotówką, dodawaną do „zwykłych” 500 zł (na wzór innej propozycji zaprezentowanej podczas konwencji – 300 zł rocznie na szkolną wyprawkę dziecka). Nie jest to wykluczone, bo nie pojawiła się jeszcze żadna konkretna propozycja ustawy. Z drugiej strony, 16 kwietnia wiceminister pracy Bartosz Marczuk powiedział, że premia za szybkie urodzenie drugiego dziecka „to nie ma być zachęta w postaci dodatkowej gotówki. Jeżeli w ciągu 24 miesięcy rodzi się drugie dziecko, to ma być wydłużony o trzy miesiące urlop rodzicielski pełnopłatny” (cyt. za TVN24 [9]); mają to być też wspomniane już (jak pisałam, w praktyce niewiele znaczące) „preferencje” przy ubieganiu się o miejsce w przedszkolu.

Zasadnicza jest tu właśnie narracja traktująca przedłużenie urlopu rodzicielskiego jako coś, co stanowi najbardziej pożądany środek polityki prorodzinnej (na to, że taka narracja jest charakterystyczna dla Polski – mimo tego, że według badań w krajach o długich urlopach macierzyńskich i rodzicielskich rodzi się mniej dzieci – zwracała już uwagę Katarzyna Michalska w Analizie FOR nr 7/2013 [10]). Podczas gdy obecnie urlop rodzicielski (nie mylić z następującym wcześniej urlopem macierzyńskim) wynosi 32 tygodnie, czyli 8 miesięcy, to przy drugim dziecku będzie to 11 miesięcy. Jednak zapowiedź ministra Marczuka, że „pełnopłatny urlop rodzicielski ma być wydłużony o 3 miesiące”, sugeruje poważniejsze zmiany w systemie urlopów rodzicielskich. Obecnie jest przecież tak, że wykorzystanie od razu całego urlopu rodzicielskiego jest płatne w 80 proc. Wzięcie połowy urlopu oznacza wypłatę w wysokości 100 proc. wynagrodzenia, ale druga połowa jest już płatna w 60 proc., a zatem w sumie jest to dalej 80 proc. Minister Marczuk mówi zaś, że „pełnopłatny urlop rodzicielski ma być wydłużony o 3 miesiące”, co sugeruje, że – przynajmniej w przypadku drugiego dziecka – albo cały urlop (8 miesięcy + 3 miesiące) będzie pełnopłatny, albo w 100 proc. płatna będzie nie tylko, jak jest teraz, pierwsza połowa urlopu rodzicielskiego (4 miesiące), ale także wspomniane „premiowe” 3 miesiące.

Na to, że propozycje PiS to nie budowanie całościowej atmosfery przyjaznej rodzicielstwu, lecz po prostu chęć zagonienia kobiet do domu, najdobitniej wskazuje niechęć polskiego rządu do projektu dyrektywy UE „w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów”. Dyrektywa wprowadza np. prawo do elastycznej organizacji czasu pracy dla osób wychowujących dzieci. Konsekwentnie prorodzinny rząd powinien, jak można by się spodziewać, chwalić tę propozycję dyrektywy oraz brać aktywny udział w dopracowywaniu konkretnych rozwiązań podczas posiedzeń Rady UE. Owszem, dyrektywa zawiera mankamenty w postaci ryzyka nałożenia zbyt wielkich ciężarów na mikrofirmy (por. np. moje omówienie analizy Centrum für Europäische Politik na ten temat). Aktywność polskich rządzących mogłaby polegać właśnie na wskazaniu na te konkretne mankamenty projektu.

Co tymczasem zrobili „prorodzinni” przedstawiciele władz? Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wystosował do Komisji Europejskiej list z informacją, że projekt „narusza zasadę pomocniczości” oraz że „regulacja unijna nie powinna ingerować w krajowe rozwiązania prawne, które skutecznie zapewniają właściwy poziom ochrony rodziny”, przy czym „przedstawione przez Komisją Europejską uzasadnienie projektu dyrektywy nie odnosi się do polskich regulacji prawnych, które zapewniają wysoki poziom ochrony rodziny w sferze opieki nad potomstwem i wychowania go. (…) Proszę przyjąć wyrazy głębokiego szacunku, Marek Kuchciński”. Poddane krytyce nie zostało żadne konkretne rozwiązanie. Dlatego widać, że chodzi tu po prostu o manifestację ideologiczną: my, Polska, będziemy nagradzać kobiety za szybkie rodzenie kolejnych dzieci i przedłużać w nieskończoność urlopy macierzyńskie i rodzicielskie, i nie będziemy przyjmować rozwiązań „zgniłej” Unii, która promuje niezależność kobiet. Podobny przekaz płynie od Rady Ministrów – jakimś trafem projekt dyrektywy nie stał się tematem chętnie podejmowanym przez „prorodzinnych” polityków takich jak premierowie Morawiecki i Szydło oraz ministrowie Rafalska i Marczuk. A przecież chwalenie się udziałem Polski w pracach nad tą dyrektywą mogłoby być atutem rządu.

[1] Szymon Łucyk, „Rodzić po francusku”, „Tygodnik Powszechny” nr 51-52/2014 (14.12.2014 r.).

[2] https://wpolityce.pl/polityka/390222-pis-zapowiada-program-mama-zaklada-min-darmowe-leki-dla-kobiet-w-ciazy-zabezpieczenie-emerytalne-matek-udogodnienia-dla-mam-studentek

[3] Paweł Żebrowski, „Rafalska: zależy nam, by rodzice szybciej decydowali się na drugie dziecko”, Polska Agencja Prasowa, 16.04.2018 r., http://www.pap.pl/aktualnosci/mariusz/news,1374117,rafalska-zalezy-nam-by-rodzice-szybciej-decydowali-sie-na-drugie-dziecko.html.

[4] Ibidem.

[5] OECD, „OECD Family Database: Parental leave systems”, 26.10.2017 r., https://www.oecd.org/els/soc/PF2_1_Parental_leave_systems.pdf.

[6] Jacek Grzybowski, „Sekularyzacja jako wyzwolenie”, „Teologia Polityczna Co Tydzień nr 16: Sekularyzacja – proces nieodwołalny?”, 18.07.2016 r., http://www.teologiapolityczna.pl/ks-prof-jacek-grzybowski-sekularyzacja-jako-wyzwolenie-tpct-16-/.

[7] http://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=1778A182

[8] http://www.leavenetwork.org/fileadmin/Leavenetwork/Country_notes/2017/Sweden_2017_FINAL_corr2.pdf

[9] https://tvn24bis.pl/z-kraju,74/bartosz-marczuk-o-nowych-obietnicach-pis,829982.html

[10] Katarzyna Michalska, „Dłuższe urlopy macierzyńskie nie uratują naszej demografii, a pogorszą sytuację kobiet na rynku pracy”, Analiza FOR nr 7/2013 (28.05.2013 r.).


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Dziwaczna propozycja PiS: premia za szybkie urodzenie dziecka pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/dziwaczna-propozycja-pis-premia-za-szybkie-urodzenie-dziecka/feed/ 0
Jeszcze nigdy tak niewielu nie napsuło tak wiele, tak szybko – cz. 1 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jeszcze-nigdy-tak-niewielu-nie-napsulo-tak-wiele-tak-szybko-cz-1/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jeszcze-nigdy-tak-niewielu-nie-napsulo-tak-wiele-tak-szybko-cz-1/#respond Fri, 24 Jun 2016 11:42:53 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3657 Autorem tekstu jest dr Mariusz Szeib, przedsiębiorca. Jest to część pierwsza artykułu. Druga część ukazała się 6 lipca. Przez media przetacza się fala dyskusji dotyczących obecnej sytuacji w naszym kraju. Najczęściej dyskutanci grają na emocjach społeczeństwa używając wielu demagogicznych haseł jak np. „Polska w runie“, skąd już gładko przechodzą do „dobrej zmiany“. Zarówno przedstawiciele rządu […]

Artykuł Jeszcze nigdy tak niewielu nie napsuło tak wiele, tak szybko – cz. 1 pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Autorem tekstu jest dr Mariusz Szeib, przedsiębiorca. Jest to część pierwsza artykułu. Druga część ukazała się 6 lipca.

źródło zdjęcia: Wikipedia

Przez media przetacza się fala dyskusji dotyczących obecnej sytuacji w naszym kraju. Najczęściej dyskutanci grają na emocjach społeczeństwa używając wielu demagogicznych haseł jak np. „Polska w runie“, skąd już gładko przechodzą do „dobrej zmiany“. Zarówno przedstawiciele rządu jak i opozycji przekrzykują się w studio wychodząc z całkowicie mylnego założenia, że im głośniej i dobitniej mówią, im częściej przerywają interlokutorowi, im mocniej go zakrzyczą tym jego racja będzie lepiej odebrana. Nic bardziej mylnego. Powstaje chaos informacyjny wywołujący dezinformację, a w rezultacie niechęć do polityki en bloc. W opracowaniu tym podjęto próbę uporządkowania poszczególnych spraw, a argumenty emocjonalne zastąpiono argumentami opartymi na faktach i konkretnych danych.

A. Działania społeczne:

Na czoło wysuwa się reforma o mocno sugestywnej nazwie „Ratujmy Maluchy”. Ta czysto populistyczna akcja forsowana przez małżeństwo p. Elbanowskich (obecnie w zarządzie funduszów MEN), powoduje cofnięcie cywilizacyjne naszych coraz szybciej rozwijających się umysłowo dzieci. Mają one teraz zaczynać naukę później niż ma to miejsce w większości wysoko rozwiniętych krajach świata. Niewątpliwie obniży to ich poziom intelektualny w przyszłości. Dzieci z zacofanych domów stracą szansę na wcześniejszy kontakt z dziećmi bardziej rozwiniętymi. Utrudniony i opóźniony dodatkowo będzie ich, i tak niełatwy przecież, start w życiu.

Na horyzoncie dodatkowo rysuje się problem z ograniczoną pojemnością szkół i przedszkoli. Sześciolatki, które nie pójdą do szkół zablokują miejsca w przedszkolach dla 3 latków, a te w rezultacie dla dzieci w żłobkach. Ponad to w dłuższej perspektywie reforma opóźni wejście młodych ludzi na rynek pracy, zwiększając dodatkowo rysujące się napięcia w związku z niskim obecnie przyrostem naturalnym. Kto więc zarobi na emerytury dla żyjących coraz dłużej, a pracujących krócej Polaków?

„Ratowanie maluchów“ według specjalistów pozbawi pracy ok. 15 tys nauczycieli lub zmusi ich do podjęcia innych zajęć dla osób o niższych kwalifikacjach.

Kolejna wspomniana już dereforma, także wbrew tendencjom panującym w całej Europie, to powrót do wcześniejszych emerytur. Musi to spowodować oczywiste zubożenie polskiego emeryta. Ani obecny prezydent, ani pani premier w trakcie kampanii wyborczej nawet się na ten temat nie zająknęli, choć wszyscy spacjaliści mówią zgodnie „wcześniej to znaczy biedniej“. Rząd zapowiadając cofnięcie reformy emerytalnej spowoduje, że bedziemy nieproduktywni wcześniej w dodatku z mniejszymi przychodami.

Nikt nie zwrócił też uwagi na problemy psychiczne związane z wcześniejszym obniżeniem aktywności i brakiem poczucia bycia potrzebnym. Nie każdy potrafi sobie sam zorganizować „życie po życiu” (zawodowym oczywiście), a wiadomo powszechnie, że starsi ludzie bez aktywności starzeją się w tempie przyśpieszonym, popadają częściej w depresję i są zagrożeni demencją starczą dużo szybciej niż ich aktywni rówieśnicy.

Mamy więc krócej pracować, mieć niższe emerytury, czuć się niepotrzebni, a w dodatku nasze dzieci i wnuki nie tylko zostaną cofnięte w rozwoju i zaczną pracować później, ale także zostaną obciążone utrzymaniem milionów starszych osób, zdenerwowanych na głodowe emerytury.

Program 500+ to typowa łapówka wyborcza. Jeśli chcemy żeby rodziło się więcej dzieci to należałoby wspomagać głównie tych, którzy dopiero stoją przed podjęciem decyzji o poszerzeniu rodziny. Nie zrujnowałoby to budżetu, a równocześnie dawało by większe bezpieczeństwo i dodatkowy argument „za“, tym którzy się wahają czy stać ich na pierwsze i kolejne dziecko czy też nie. Tymczasem najbardziej przełomową decyzję o posiadaniu pierwszego dziecka państwo nie wspiera w ogóle.

Powszechnie wiadomo, że dawanie pieniędzy do ręki wywołuje całą masę pobocznych patologii społecznych (Polak potrafi) jak np. prośba o fikcyjne zaniżenie wynagrodzenia aby się zmieścić w limicie, bądź odbiór porzuconych wcześniej dzieci z sierocińców, tylko po to aby uzyskać konkretny wpływ gotówki. W miejsce automatycznego wypłacania pieniędzy powinno się raczej rozbudowywać sieci darmowy żłobków  i przedszkoli.

Trzeba sobie także jasno powiedzieć, że reforma ta jest nie do cofnięcia. Żadna bowiem partia nie odważy się namalować na swoich sztandarach –zabieram Wam i Waszym dzieciom to co poprzednicy dali.

Kolejnym niezwykle frustrującym kierunkiem aktywności historycznej obecnej władzy jest obalanie polskich bohaterów, z których byliśmy dumni i słynęliśmy na całym świecie. Mam tutaj na myśli zarówno prezydenta Lecha Wałęsę jak i prof. L. Balcerowicza (na razie nie ma zmasowanej akcji jak w przypadku LW, choć przyjęcie funkcji doradcy rządu ukraińskiego spotkało się z całą masą drwiących komentarzy z prawej strony).

Czy to celowe psucie wizerunku Polski, kraju pokojowej transformacji ustrojowej i cudu ekonomicznego? W miejsce dotychczasowego wizerunku kraju wyjątkowego, Polska jawi się teraz jako kraj konfidentów i gnębicieli społecznych. Z czego więc możemy być dzisiaj dumni, skoro przewrót poprowadził ponoć współpracownik służb, a twórca i pionier najbardziej udanej transformacji ekonomicznej, zdaniem autora godny kandydat na Nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii, jest ponoć głównym odpowiedzialnym  za „kraj w ruinie”?

Powstają kolejne ustawy, które psują funkcjonowanie państwa. Jednym z przykładów jest ustawa o Służbie Cywilnej. W miejsce bezpartyjnych, wybieranych z konkursu fachowców, wprowadzono legalny nepotyzm i kolesiostwo. Należy przyznać tutaj rację, że w poprzednim systemie dochodziło do różnych nadużyć. Obecny rząd zamiast je usunąć, zalegalizował je rekrutując nowych urzędników w myśl zasady BMW (Bierni Mierni ale Wierni).

Wkrótce po objęciu władzy nastąpiło brutalne przejęcie mediów. Dokonano zwolnień lub przesunięć setek dziennikarzy, (w tym „Wdowę Smoleńską“ Joannę Racewicz) tylko dlatego, że nie zgadzają się być propagandową tubą. W mediach kontrolowanych przez jedną partię –  rządzących nazwanych dość ironicznie „narodowymi“, serwuje się obecnie propagandową papkę, której nie sposób bez irytacji oglądać. Wynikiem tego jest błyskawiczny lecz drastyczny, blisko milionowy już spadek ich oglądalności.

Na koniec tej części kilka słów na temat „Katastrofy Smoleńskiej“, krwawiącej rany w sercach wszystkich Polaków. To straszne nieszczęście 6 lat temu nas połączyło. Ta niewyobrażalna tragedia, ogromny ból, a potem wspólna żałoba narodowa nas wszystkich, jest dziś nie tylko ciągle krwawiącą raną lecz w dodatku mocno ropiejącą. Każdy z Polaków, każda partia polityczna miała tam swojego bliskiego. Teraz, ci którzy nie wierzą w zamach, zostali okrzyknięci zdrajcami, gorszym sortem, mającym krew na rękach. Podzielono „Rodziny Smoleńskie“ na te lepsze – zwolenników teorii zamachu i te gorsze – wątpiące. Tak dramatycznego podziału w Polsce jeszcze nie było. Przyjaciele, rodzina przestają ze sobą rozmawiać i spotykać się. Rzucają się sobie do gardeł. Ze strony obecnego ministra obrony, nieustannie pojawiają się kolejne szokujące wersje zamachu: rosnąca ilość wybuchów w ostatniej sekundzie lotu, błędów fabrycznych, zmowy na górze, sztucznej mgły. Kto wierzy w „pancerną brzozę“ ten zdrajca.

B. Działania prawne

Wylano już morze atramentu na temat Trybunału Konstytucyjnego. Wszyscy specjaliści mówią jednym głosem, wszyscy z wyjątkiem PiS-u i jego ekspertów. Na nic opinie Komisji UE, Parlamentu UE i jej komisarzy. Nie ważna też ekspertyza Komisji Weneckiej, o którą rząd sam poprosił, nie liczy się też opinia byłego prezydenta Billa Clintona, który nas wprowadzał do NATO. Uległ po prostu  propagandzie Gazety Wyborczej i niech czym prędzej przeprasza. Cóż warte opinie Krajowej Rady Sądownictwa, Sędziów Sądu Najwyższego, Naczelnej Rady Adwokackiej, protesty wszystkich poprzednich przewodniczących TK z zasłużonym Adamem Strzęboszem na czele, a także słynnych Polaków jak Zbigniewa Brzezińskiego czy polonofila Normana Davisa. Na nic też list senatorów USA pod przewodnictwem Johna McCaina, ani uwagi sekretarza stanu Johna Kerry i prezydenta Baraca Obamy. Wszystko to lewacy i kolesie, w najlepszym przypadku bałamutnie oszukani przez Platformę i przypadkową laureatkę nagrody Pulitzera.

Szkody w międzynarodowym prestiżu, a co za tym idzie w bezpieczeństwie politycznym i dalszym rozwoju ekonomicznym Polski, są nie do powetowania przez najbliższą dekadę. Musimy się modlić aby dramatyczne osłabienie międzynarodowej pozycji Polski, nie zbiegły się równocześnie z kolejną falą agresji naszego wschodniego sąsiada, Bretixem i tryumfem przewodniczącej nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marie Le Pen w wyborach prezydenckich. Czy wyborem na prezydenta USA kogoś, kto tak jak Roosevelt odpuści Europę i pozwoli podzielić ją kolejny raz na strefy wpływów. Z resztą zgodnie z opinią obecnego wicepremiera, bez znaczenia kto zostanie przyszłym prezydentem USA, bo to wybór między dżumą albo cholerą. Ciekawy będzie klimat teoretycznej przyszłej wizyty tegoż wicepremiera za oceanem. Warto zastanowić się z kim łatwiej będzie jemu omawiać lukratywne kontrakty gospodarcze dla Polski  z tą „dżumą“ czy może z „cholerą“?

Dokonano połączenia funkcji Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości. Osiągnięto w ten sposób kompletne zablokowanie niezależności prokuratury i jej upartyjnienie. Byli już w Polsce dyspozycyjni prokuratorzy, którzy oskarżali patriotów, a zastraszeni sędziowie dokonywali morderstw prawnych. Daleko nam do tego? Czy aby na pewno? Jak w takim kontekście można ocenić wypowiedź prawicowej dziennikarki, fanatycznej zwolenniczki teorii zamachu w Smoleńsku Ewy Stankiewicz – „Kara śmierci dla Tuska”?

Część druga artykułu ukaże się na Blogu Obywatelskiego Rozwoju 27 czerwca i będzie poświęcona m.in. wskaźnikom makroekonomicznym, sprawom międzynarodowym i traktowaniu w Polsce opozycji.

Share

Artykuł Jeszcze nigdy tak niewielu nie napsuło tak wiele, tak szybko – cz. 1 pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/jeszcze-nigdy-tak-niewielu-nie-napsulo-tak-wiele-tak-szybko-cz-1/feed/ 0
Opowieść o ojcu – populiście https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/#respond Tue, 08 Mar 2016 13:17:38 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=3318 Na całym świecie dość często zdarza się, że jakiś polityk zaczyna forsować wielkie rozdawnictwo pieniędzy. W odpowiedzi cały lud wybucha entuzjazmem. Bo kto nie lubi dostawać czegoś „za darmo”? Zazwyczaj tylko kilku ekonomistów sarka, że to zrujnuje budżet, że zniechęci ludzi do pracy, i tak dalej, i tym podobnych. Ale kto by ich słuchał? Przecież […]

Artykuł Opowieść o ojcu – populiście pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Na całym świecie dość często zdarza się, że jakiś polityk zaczyna forsować wielkie rozdawnictwo pieniędzy. W odpowiedzi cały lud wybucha entuzjazmem. Bo kto nie lubi dostawać czegoś „za darmo”? Zazwyczaj tylko kilku ekonomistów sarka, że to zrujnuje budżet, że zniechęci ludzi do pracy, i tak dalej, i tym podobnych. Ale kto by ich słuchał? Przecież oni na niczym się nie znają.

Czy aby na pewno? Może ci nieliczni jednak mają rację, ale ich akademicko-naukowe tłumaczenia naszpikowane niezrozumiałymi wyrazami nie są w stanie dotrzeć do szerokich rzeszy odbiorców?

Rozważając różne mechanizmy rządzące polityką rozdawnictwa, doszedłem do wniosku, że argumenty ekonomistów można przełożyć na język polski w dość prosty sposób – weźmy takiego polityka o mentalności populisty (załóżmy, że jest przeciętnym radnym samorządowym) i zobaczmy, co by było, gdyby stosował mechanizmy rozdawnictwa we własnej rodzinie.

 A więc, za górami, za lasami…

Pewnego dnia, robiąc zakupy na lokalnym bazarze, ojciec stwierdził, że zrobi przyjemność dzieciom, kupując torbę cukierków. Jego pociechy oczywiście przyjęły ten prezent z wielkim entuzjazmem, a potem robiąc słodkie oczka, poprosiły o więcej. Tata przytaknął, obiecując, że jak będą grzeczne, to w kolejnym tygodniu też kupi. Jak powiedział, tak zrobił.

Z czasem cotygodniowa paczka cukierków stała się rodzinną tradycją. Jednak z biegiem czasu cukierki spowszedniały. Dzieci już się tak nie cieszyły z tych prezentów, nie wybiegały radośnie na spotkanie taty wracającego z zakupów. Ojciec powziął więc decyzję, że następnym razem kupi im wór cukierków plus dwie wielkie czekolady. Efektem był krótkotrwały wybuch entuzjazmu, wesołe okrzyki „Tato jesteś super!” i wiele zapewnień o wzajemnej miłości. Lecz i te prezenty wkrótce spowszedniały.

Pewnego dnia dzieci rozmówiły się między sobą i poszły do taty z mocnym postulatem: do cotygodniowych cukierków oraz czekolad, chcą dodatkowo mega opakowanie ciastek. Tata wysłuchał ze zrozumieniem, po czym powiedział, że nie mogą się, aż tak zajadać słodyczami. Co najwyżej może im kupić ciastka zamiast czekolad. Dzieci się zasmuciły, obiecały to rozważyć, po czym… poszły do babci prosić o ciastka. Rasowy polityk nie może przepuścić takiej „zniewagi”. Natychmiast uruchamia mu się podświadomie zakodowany mechanizm walki o „wyborcę”.

Ale jak tu przebić ofertę babci? W domu dużo wydatków – benzyna droga, dom trzeba wyremontować, kampania wyborcza się zbliża, więc trzeba na nią oszczędzić trochę środków. Skąd wziąć pieniądze? Jak to skąd? Z banku. Ojciec poszedł do najbliższego oddziału i wziął kredyt konsumpcyjny, dzięki któremu mógł kupić dzieciom cukierki, czekolady, mega paczkę ciastek oraz żelki na deser. Smyki były wniebowzięte.

Tymczasem mama zaczynała się niepokoić. Raz po raz nieśmiało podpytywała męża, czy przypadkiem nie przesadza. Przecież od tych słodyczy dzieci mogą wyrosnąć na otyłych nadciśnieniowców! Lecz on zawsze zbywał dyskusję jakimś wyświechtanym sloganem typu: „Cukier krzepi”.

A dzieci nauczone doświadczeniem, zorientowały się, że idąc po słodycze do babci, można wynegocjować więcej prezentów od taty. Ojciec, nie chcąc zawieść swoich pociech i stracić ich szacunku, co chwila podbijał stawkę. Najpierw co tydzień przyjeżdżał z coraz większym kontyngentem słodyczy, a potem zaczął kupować słodkości codziennie.

Ale to wszystko kosztowało. Oszczędności na kampanię zostały przejedzone. Z banku wyciągnął jeszcze kilka pożyczek, lecz w końcu powiedzieli mu, że muszą zakręcić kurek z pieniędzmi. Gdy spłaci poprzednie kredyty, będzie mógł się znów zapożyczyć. Ale ojciec nie miał z czego oddać, a słodycze trzeba kupować! Poszedł więc do firmy pożyczkowej. Tam przemiły, łysy ekspedient powiedział mu, że nie ma problemu, że pożyczają ludziom w  trudnej sytuacji finansowej, których odrzuciły banki. Lecz oczywiście nie za darmo. Tylko za skromne 100% odsetek miesięcznie. Co mógł zrobić? Wziął od razu trzy pożyczki.

Lecz to był już szczyt jego możliwości finansowych. Gdy przedstawiciele firmy pożyczkowej przyjechali grzecznie poprosić o spłatę pierwszej raty, zorientował się, że nie ma z czego oddać. Kilka cegieł, które wleciały do domu przez okno oraz przebite koła w samochodzie pozwoliły mu dojrzeć do decyzji, że trzeba zacząć oszczędzanie. Sprzedał więc samochód, obciął wydatki na jedzenie, kosmetyki i inne głupotki. A jeden pokój w mieszkaniu wynajął studentom. Tylko na słodycze nie skąpił.

A co na to, te niewdzięczne bachory? Zaczęły narzekać! A to, że studenci łażą po domu. A to, że muszą jeździć autobusem, zamiast samochodem. A to jeszcze coś… Do następnej paczki słodyczy dokupił jeszcze mordoklejki, żeby uciszyć to niewdzięczne kwękanie.

Sytuacja finansowa jednak wciąż była daleka od idealnej. Tata wpadł w końcu na genialny pomysł. Z tygodniówki wypłacanej dzieciom zaczął zabierać po połowie na zakup słodyczy. Zaraz rozległ się chór oburzenia i niewdzięczności.

– To niesprawiedliwe! To nasze pieniądze! Przecież sami możemy za nie kupić słodycze! – wrzeszczały dzieci.

– Nie, nie, nie. Wy nie wiecie, gdzie kupować najlepsze słodycze. Ja mam sprawdzone miejsca, gdzie kupuję te najzdrowsze. – odpierał ojciec, choć już od dawna ze względu na oszczędność kupował najtańsze wyroby czekoladopodobne.

Jednak dług się nakręcał. Bank żądał spłaty. Firma pożyczkowa żądała spłaty. A tymczasem tata, z braku niezbędnych funduszy, zawalił kampanię samorządową i stracił źródło utrzymania.

Decyzja była trudna, lecz inaczej się już nie dało. Zaczął kupować mniej słodyczy. Rozpętało się piekło, że hoho…

Dzieci w płacz. Wyzywają go od „wyrodnych ojców”. Grożą, że jeśli obierze im choć jeden cukierek, to wyprowadzą się do babci. Tata panicznie szuka jakiegoś wyjścia. Jego żona nie chce się dalej ładować w długi i składa pozew o rozwód. Dzieci wściekłe. Pracy znaleźć nie może. Hurtownia nie chce mu już sprzedawać cukierków. Dzieci nie dostają przydziału słodyczy. Wściekłe zaczynają ostrzyć kilofy. A ojciec… umiera ze zgryzoty, zostawiając rodzinę z długami.

Strumyczek słodyczy wysycha. Matka musi robić na dwóch etatach, aby pospłacać pożyczki. Dzieci powinny choć trochę pomóc. Ale jak tu pójść do jakiejkolwiek pracy, gdy waży się 180 kilo i ciężko nawet wstać z łóżka?

Ta opowieść jest dość uproszczona, ale w ogólnym stopniu bardzo dobrze obrazuje błędne koło populistycznej polityki. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że każdy wydatek socjalny i każdy dług zaciągnięty przez państwo jest wcielonym złem. W minimalnym stopniu oraz różnych szczególnych przypadkach są to działania potrzebne w każdym państwie. Jednak nadmierne stosowanie tych narzędzi prowadzi zawsze w tym samym kierunku – do dewastacji społeczeństwa i budżetu państwa.

Warto o tym pamiętać za każdym razem, gdy jakiś polityk obiecuje zasypać nas pieniędzmi.

Share

Artykuł Opowieść o ojcu – populiście pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/opowiesc-o-ojcu-populiscie/feed/ 0