Warning: Creating default object from empty value in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php on line 27

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-content/themes/hybrid/library/functions/core.php:27) in /home/klient.dhosting.pl/for/blogobywatelskiegorozwoju.pl/wp-includes/feed-rss2.php on line 8
Marcin Zieliński – Blog Obywatelskiego Rozwoju https://blogobywatelskiegorozwoju.pl "Rozmowa o wolnościowym porządku społecznym" Thu, 12 Oct 2023 07:56:03 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.18 Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/#comments Fri, 16 Jul 2021 09:46:38 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6404 Co jakiś czas prof. Grzegorz Kołodko powraca z kolejnym artykułem o szkodliwości reform przeprowadzonych w początkowym okresie transformacji i ratunkowym charakterze jego własnej „Strategii dla Polski”. Koronnym dowodem mają być wskaźniki wzrostu: o ile w dwóch pierwszych latach PKB mocno spadł, a w dwóch kolejnych ślamazarnie rósł, o tyle w kolejnym czteroleciu – gdy wicepremierem i ministrem finansów był […]

Artykuł Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Żródło: Canva

Żródło: Canva

Co jakiś czas prof. Grzegorz Kołodko powraca z kolejnym artykułem o szkodliwości reform przeprowadzonych w początkowym okresie transformacji i ratunkowym charakterze jego własnej „Strategii dla Polski”. Koronnym dowodem mają być wskaźniki wzrostu: o ile w dwóch pierwszych latach PKB mocno spadł, a w dwóch kolejnych ślamazarnie rósł, o tyle w kolejnym czteroleciu – gdy wicepremierem i ministrem finansów był prof. Kołodko – polska gospodarka rosła bardzo szybko. Takie jest też przesłanie artykułu opublikowanego niedawno w „Tygodniku Przegląd”: „Gdyby nie polityczny i programowy zwrot po 1993 r., potoczyłaby się ona [polska transformacja] zdecydowanie mniej korzystnie, niż nam się to udało. To wtedy, w latach 19941997, PKB na mieszkańca wzrósł aż o 28%. 

Prof. Kołodko w swoich wywodach unika przy tym jakichkolwiek porównań międzynarodowych. Nie wspomina słowem o tym, że tzw. transformacyjna recesja (wynikająca z ujawnienia błędów gospodarki socjalistycznej) wystąpiła we wszystkich krajach upadającego wówczas bloku wschodniego. W Polsce jednak ta recesja była relatywnie płytka i krótkotrwała. Pisałem o tym już jakiś czas temu w odpowiedzi Witoldowi Modzelewskiemu: 

To prawda, że na początku lat 90. wystąpiła tzw. transformacyjna recesja. Jednak trudno obwiniać o to wprowadzone w Polsce reformy rynkowe, bo zjawisko to pojawiło się we wszystkich krajach bloku socjalistycznego i wynikało z ujawnienia błędów gospodarki centralnie planowanej. Co wymaga szczególnego podkreślenia, dzięki wczesnym (pierwszy kraj posocjalistyczny, który wprowadził w życie kompleksowy plan przemian gospodarczych) i radykalnym, a zarazem nieodwróconym w późniejszym okresie (tą samą drogą poszły następnie Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) reformom Polska była w 1992 roku pierwszym krajem byłego bloku wschodniego, który wszedł na ścieżkę wzrostu gospodarczego, i pierwszym (wraz z Czechami i Słowacją) krajem, który osiągnął poziom PKB na mieszkańca z 1989 roku. I co najważniejsze, Polska od 1989 roku do tej pory zanotowała najwyższy wzrost gospodarczy spośród wszystkich jedenastu krajów posocjalistycznych, które weszły później do Unii Europejskiej. Zaznaczyć warto, że upadek socjalizmu odbił się też na gospodarce Finlandii, która pozostawała wcześniej w istotnych relacjach handlowych ze Związkiem Sowieckim. Finlandia z recesji wyszła dopiero w 1994 roku (dwa lata po Polsce). 

Porównania międzynarodowe pozwalają przynajmniej wstępnie wskazać, czy za sukcesem albo porażką jakiegoś kraju stoi prowadzona przezeń polityka, czy odpowiada za nie koniunktura międzynarodowa albo czynniki regionalne. Jeśli chodzi o dekadę lat 90., okres upadku socjalizmu i dążenia części krajów byłego bloku wschodniego do integracji z Zachodem, naturalnym wyborem do porównań są inne kraje, które obrały podobną jak Polska drogę: wprowadzania instytucji rynkowych i przygotowań do akcesji do Unii Europejskiej: Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. 

Jak widać na powyższym wykresie, poza 1990 rokiem polska gospodarka osiągała lepsze wyniki od reszty regionu. Wczesne reformy w Polsce przesunęły największą falę spadkową na pierwszy rok, pozwalając przy tym na szybsze niż gdziekolwiek indziej ożywienie (w 1992 roku w Polsce gospodarka wzrosła o 2,2%, podczas gdy średnia dla pozostałych krajów CEE-11 wyniosła -10,7%). W czasie gdy prof. Kołodko szefował resortowi finansów, koniunktura gospodarcza zawitała już do większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Interesujący jest też wykres ukazujący różnicę między Polską a średnią dla pozostałych krajów regionu w kolejnych latach. 

Na tle innych krajów Polska najszybciej rozwijała się w latach 1991–1993. W czasie „Strategii dla Polski” wskaźniki wzrostu na tle regionu już tak imponujące nie są. Porównajmy też łączne zmiany PKB na mieszkańca w odpowiednich okresach: w latach 1990–1993, tj. w czasie, który prof. Kołodko określa jako „szok bez terapii”, polska gospodarka skurczyła się o 11,8%, a reszta regionu o 27,2%; w czasie „Strategii dla Polski” polska gospodarka wzrosła o 26,7%, a reszta regionu o 15,7%. Zatem w pierwszym okresie wynik Polski był lepszy o 15,3 p.p., a w drugim o 11 p.p. Trudno więc, jeśli weźmie się pod uwagę badania porównawcze, mówić o „szoku bez terapii” ani o wielkiej poprawie w czteroleciu „Strategii dla Polski”. 

W jednym jednak trzeba się z prof. Kołodką zgodzić. Na koniec swojego artykułu napisał on: „Można coraz bardziej błąkać się w gąszczu błędów, można dalej brnąć w kłamstwa, ale tym bardziej nie znajdzie się prawdy”. Ale żeby odkryć prawdę na temat polskiej transformacji, nie można abstrahować od czynników niezależnych od prowadzonej polityki. 

Share

Artykuł Prawda o polskiej transformacji [w odpowiedzi prof. G. Kołodce] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/prawda-o-polskiej-transformacji-w-odpowiedzi-prof-g-kolodce/feed/ 1
Inflacja a ubytki na metrażu https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/inflacja-a-ubytki-na-metrazu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/inflacja-a-ubytki-na-metrazu/#comments Tue, 13 Jul 2021 11:18:26 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6395 W niedawnym komunikacie FOR opisaliśmy wpływ podwyższonej inflacji, obecnej w Polsce od drugiej połowy 2019 roku, czyli jeszcze na długo przed wybuchem pandemii Covid-19, która stała się dla banków centralnych na całym świecie pretekstem do rozpoczęcia albo zwiększenia luzowania polityki pieniężnej. Wskazaliśmy na negatywne skutki dla budżetów i oszczędności Polaków, zwłaszcza tych biedniejszych, którzy mają […]

Artykuł Inflacja a ubytki na metrażu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Źródło: CanvaW niedawnym komunikacie FOR opisaliśmy wpływ podwyższonej inflacji, obecnej w Polsce od drugiej połowy 2019 roku, czyli jeszcze na długo przed wybuchem pandemii Covid-19, która stała się dla banków centralnych na całym świecie pretekstem do rozpoczęcia albo zwiększenia luzowania polityki pieniężnej. Wskazaliśmy na negatywne skutki dla budżetów i oszczędności Polaków, zwłaszcza tych biedniejszych, którzy mają mniejsze możliwości, by się przed inflacją chronić. Teraz przyjrzymy się sytuacji na rynku nieruchomości, który jest szczególnie wrażliwy na politykę utrzymywania zaniżonych stóp procentowych przez NBP, ponieważ większość mieszkań kupuje się z wykorzystaniem długoterminowego kredytowania.

Po pęknięciu bańki na rynku nieruchomości w 2007 roku ceny mieszkań przez długi czas spadały, osiągając minimum na przełomie 2013 i 2014 roku. Później, do połowy 2017 roku, ceny mieszkań powoli rosły. Jednak od 2018 roku wzrost cen mieszkań bardzo przyspieszył, dochodząc w niektórych kwartałach do niemal 9% rok do roku w skali kraju (a w niektórych miastach osiągając poziomy dwucyfrowe).

Ponieważ przez cały ten okres, również w czasie globalnego kryzysu finansowego, nominalne wynagrodzenia w Polsce rosły, rosła też siła nabywcza płac w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania. Zespół analityków Pekao SA przedstawił to niedawno na wykresie – do 2013 roku (w okresie rosnących płac i spadających cen mieszkań) siła nabywcza na rynku nieruchomości rosła bardzo szybko, później, gdy ceny mieszkań zaczęły odbijać, jej wzrost spowolnił, a od 2018 roku, kiedy wzrost cen mieszkań gwałtownie przyspieszył, siła nabywcza zaczęła spadać.

Źródło: https://twitter.com/Pekao_Analizy

Ale mieszkania większość ludzi kupuje za środki nie z bieżącego wynagrodzenia, lecz z kredytu. Żeby jednak wziąć kredyt trzeba mieć oczywiście odpowiednie dochody, żeby obsługiwać raty, ale też trzeba mieć wkład własny. Odłożona już część wkładu własnego rośnie nie w tempie, w jakim rosną wynagrodzenia, lecz odpowiednio do oprocentowania lokat, które z kolei zależy od stóp procentowych ustalanych przez bank centralny.

Przeprowadźmy pewną symulację. Załóżmy, że pod koniec 2015 roku gospodarstwo domowe podejmuje decyzję o tym, by odłożyć pieniądze na wkład własny potrzebny do zakupu mieszkania o powierzchni 60 m2. Ponieważ jego członkowie nie chcą płacić za ubezpieczenie niskiego wkładu, postanawiają, że chcą odłożyć dokładnie 20% ceny nowego mieszkania. W Warszawie musiałoby w czwartym kwartale 2015 roku mieć przeciętnie 89,5 tys. zł, w sześciu największych poza stolicą miastach (Gdańsk, Gdynia, Kraków, Łódź, Poznań, Wrocław) – 70,6 tys. zł, a w dziesięciu pozostałych, dla których NBP zbiera dane (Białystok, Bydgoszcz, Katowice, Kielce, Lublin, Olsztyn, Opole, Rzeszów, Szczecin, Zielona Góra) – 56,5 tys. zł. To, jak duże mieszkanie, mogłoby owe gospodarstwo za tę kwotę kupić w kolejnych kwartałach pokazuje poniższy wykres.

Gdyby nasze gospodarstwo domowe odłożyło taką kwotę w rok, mogłoby nabyć mieszkanie o powierzchni nieco ponad 58 m2, w dwa lata – niecałe 57 m2, w trzy lata – 51,5 m2, a w cztery lata – 47 m2. Natomiast obecnie, po ponad pięciu latach odkładania pieniędzy na wkład własny, analizowane gospodarstwo mogłoby sobie pozwolić na zakup mieszkania o powierzchni nieco ponad 42 m2, czyli o prawie 18 m2 (30%) mniejszego niż pod koniec 2015 roku. Innymi słowy, zamiast kupić w miarę przestronne trzy pokoje zmuszone byłoby zadowolić się relatywnie ciasnymi dwoma pokojami.

Takie są konsekwencje błędnej polityki gospodarczej rządu i polityki monetarnej NBP, prowadzącej do gwałtownego wzrostu cen nieruchomości. Wskazanego tutaj ubytku realnej wartości już odłożonych oszczędności, wzrost płac nie kompensuje. Rząd co prawda obiecuje gwarancje wkładu własnego dla osób bez oszczędności, jednak taka polityka – dając bodziec do dalszego wzrostu cen – jeszcze bardziej zuboży tych, co jakieś oszczędności już posiadają.

Share

Artykuł Inflacja a ubytki na metrażu pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/inflacja-a-ubytki-na-metrazu/feed/ 1
To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/#respond Wed, 08 Jan 2020 15:15:00 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6265 Zgodnie z oczekiwaniami, trzydziesta rocznica przedstawienia planu Balcerowicza jest dla wielu osób okazją do przypomnienia pobrzmiewających od lat sloganów na temat polskiej transformacji. To smutna konstatacja, bo polskie reformy rynkowe, wprowadzone wcześnie i w sposób radykalny, pozwoliły uniknąć wysokich kosztów ratowania dziedzictwa socjalizmu i rozpocząć proces niwelowania zacofania rozwojowego względem Zachodu. 17 grudnia 2019 roku […]

Artykuł To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Nowoczesna Warszawa

Źródło: Pixabay

Zgodnie z oczekiwaniami, trzydziesta rocznica przedstawienia planu Balcerowicza jest dla wielu osób okazją do przypomnienia pobrzmiewających od lat sloganów na temat polskiej transformacji. To smutna konstatacja, bo polskie reformy rynkowe, wprowadzone wcześnie i w sposób radykalny, pozwoliły uniknąć wysokich kosztów ratowania dziedzictwa socjalizmu i rozpocząć proces niwelowania zacofania rozwojowego względem Zachodu. 17 grudnia 2019 roku w rozmowie opublikowanej przez „Fakt” część tych obiegowych opinii, zupełnie oderwanych od badań porównawczych na temat transformacji krajów posocjalistycznych, powtórzył Witold Modzelewski.

Po pierwsze, Modzelewski mówi o tym, że w wyniku planu Balcerowicza „nastąpił regres wszystkich podstawowych wskaźników ekonomicznych”. To prawda, że na początku lat 90. wystąpiła tzw. transformacyjna recesja. Jednak trudno obwiniać o to wprowadzone w Polsce reformy rynkowe, bo zjawisko to pojawiło się we wszystkich krajach bloku socjalistycznego i wynikało z ujawnienia błędów gospodarki centralnie planowanej. Co wymaga szczególnego podkreślenia, dzięki wczesnym (pierwszy kraj posocjalistyczny, który wprowadził w życie kompleksowy plan przemian gospodarczych) i radykalnym, a zarazem nieodwróconym w późniejszym okresie (tą samą drogą poszły następnie Czechy, Słowacja i kraje bałtyckie) reformom Polska była w 1992 roku pierwszym krajem byłego bloku wschodniego, który wszedł na ścieżkę wzrostu gospodarczego, i pierwszym (wraz z Czechami i Słowacją) krajem, który osiągnął poziom PKB na mieszkańca z 1989 roku. I co najważniejsze, Polska od 1989 roku do tej pory zanotowała najwyższy wzrost gospodarczy spośród wszystkich jedenastu krajów posocjalistycznych, które weszły później do Unii Europejskiej. Zaznaczyć warto, że upadek socjalizmu odbił się też na gospodarce Finlandii, która pozostawała wcześniej w istotnych relacjach handlowych ze Związkiem Sowieckim. Finlandia z recesji wyszła dopiero w 1994 roku (dwa lata po Polsce).

Po drugie, Modzelewski, powołując się na „niektórych”, twierdzi, że „mniej kosztowne byłyby zmiany przebiegające nie tak radykalnie”. Tymczasem „terapie szokowe” pozwalały na stworzenie krytycznej masy przemian oraz wczesne wkroczenie na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Jedno i drugie osłabiało zwolenników dawnego ustroju, utrudniając im demokratyczne odwrócenie wprowadzonych reform rynkowych. Zwolennicy reform stopniowych nie dostrzegają, że konieczne jest wykorzystanie okresu nadzwyczajnej polityki, kiedy ludzie są szczególnie skłonni do krótkookresowego poświęcenia dla długotrwałych korzyści. Co istotne, krajów, które reformy wprowadzały stopniowo (zaliczają się do nich Chorwacja, Słowenia i Węgry), próżno szukać wśród liderów wzrostu po 1989 roku. Do takich zaliczają się natomiast Polska i bałtyckie tygrysy, które wybrały podobną do Polski drogę radykalnych reform rynkowych.

Po trzecie, Modzelewski zarzuca, że plan Balcerowicza był „operacją, której celem było osłabienie najważniejszego ośrodka władzy, jakim były wielkie zakłady pracy”. To prawda, ale czy chęć rozbicia państwowych monopoli można uznać za wadę reform? Kluczem do późniejszego rozwoju Polski było stworzenie warunków sprzyjających rozwojowi konkurencji, a nie petryfikujących dominację państwowych molochów. „Słynny popiwek”, czyli podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń, służył utwardzeniu miękkich ograniczeń budżetowych w firmach państwowych, nauczonych przez ponad 40 lat socjalizmu tego, że nie mogą upaść. W początkach transformacji niemające nastawionych na zysk właścicieli przedsiębiorstwa państwowe wciąż dominowały nad raczkującym sektorem prywatnym. W popiwku chodziło o to, by zmusić je do tego, by opierały się naciskom płacowym zamiast finansować wzrost wynagrodzeń z zaciąganych w państwowych bankach kredytów.

Po czwarte, Modzelewski mówi o „taniej wyprzedaży majątku” i „przechodzeniu za bezcen w ręce zagraniczne”. „Tanią wyprzedaż majątku” można w większości przypadków włożyć między mity – zwykle były to przestarzałe i zadłużone zakłady, które wymagały przeprowadzenia głębokiej restrukturyzacji. Jeśli zaś chodzi o sprzedaż państwowych firm inwestorom zagranicznym, to trudno zrozumieć, na czym miałby polegać problem. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że zakłady sprywatyzowane inwestorom zagranicznym cechowały się większą przeżywalnością od tych sprywatyzowanych inwestorom krajowym. Ponadto chodziło w całym tym procesie o wzmocnienie konkurencji na rynku krajowym i niezwykle istotny dla rozwoju transfer wiedzy.

Po piąte, Modzelewski wskazuje, że „jednym z pośrednich efektów planu Balcerowicza była też wielka emigracja”. Emigracja Polaków wynikała jednak z dwóch czynników: zacofania krajowej gospodarki (istniejącego jeszcze przed II wojną światową i utrwalonego przez socjalizm) i otwartych granic w ramach Unii Europejskiej. Migracja z krajów biednych do bogatszych nie jest czymś nadzwyczajnym. Krajem, z którego mieszkańcy wyjeżdżali, była np. Irlandia, dopóki na początku lat 90. nie osiągnęła w miarę zbliżonego poziomu do Wielkiej Brytanii. Emigrowali też, mimo wielu przeszkód, Polacy z zacofanej i zniewolonej Polski socjalistycznej. W latach 80. wyjechało z kraju ok. 270 tys. osób. Polska w 1989 roku była w prawdziwej (a nie propagandowej) ruinie. Obrazując to danymi, PKB na mieszkańca w Polsce stanowił (według parytetu siły nabywczej) nieco ponad 20% poziomu USA. Przez ostatnie 30 lat Polska mozolnie niwelowała dystans, by obecnie osiągnąć poziom 50% PKB na mieszkańca USA. W takiej sytuacji nie można się dziwić, że wielu Polaków, gdy tylko kraje starej Unii otwarły granice, postanowiło wyjechać za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Takie samo zjawisko występowało też w innych krajach naszego regionu. Trudno jednak w tym wszystkim doszukać się winy Balcerowicza. Wręcz przeciwnie, to dzięki reformom rynkowym Polska wreszcie zaczęła doganiać Zachód.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł To koszty socjalizmu były zbyt wysokie [w odpowiedzi W. Modzelewskiemu] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/to-koszty-socjalizmu-byly-zbyt-wysokie-w-odpowiedzi-w-modzelewskiemu/feed/ 0
O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/#respond Tue, 25 Jun 2019 13:34:36 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=6088 Rafał Woś w 30. rocznicę pierwszych (częściowo) wolnych wyborów postanowił przedstawić alternatywną historię polskiej transformacji. Walcząc z rzekomą bezalternatywnością polskiej drogi, Woś postanowił przypomnieć, że alternatywy dla planu Balcerowicza były. To oczywiste, że były. Zawsze można reform nie wprowadzać albo wprowadzać je w inny sposób. Należy jednak zadać sobie pytanie, jakie byłyby prawdopodobne skutki przedstawionych […]

Artykuł O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Stara opuszczona fabryka

Zdjęcie: Pixabay

Rafał Woś w 30. rocznicę pierwszych (częściowo) wolnych wyborów postanowił przedstawić alternatywną historię polskiej transformacji. Walcząc z rzekomą bezalternatywnością polskiej drogi, Woś postanowił przypomnieć, że alternatywy dla planu Balcerowicza były. To oczywiste, że były. Zawsze można reform nie wprowadzać albo wprowadzać je w inny sposób. Należy jednak zadać sobie pytanie, jakie byłyby prawdopodobne skutki przedstawionych przez Wosia możliwości.

Model chiński

4 czerwca na łamach „Super Expressu” Woś, zarzucając autorom polskiej transformacji, że „dusili w Polakach demokratycznego ducha”, postanowił przypomnieć, że mogliśmy „pójść drogą chińską”. W ramach edukacji historycznej warto zatem redaktorowi przypomnieć, że tego samego 4 czerwca 1989 roku, kiedy Polacy brali udział w pierwszych po II wojnie światowej (częściowo) wolnych wyborach, chińskie wojsko krwawo stłumiło na placu Tian’anmen protesty studentów domagających się demokratycznych reform.

Jednak dla regularnych czytelników felietonów Wosia nie powinno być tajemnicą to, że jest on wielbicielem wszechwładnego państwa, i to do tego stopnia, że zakrawa to o syndrom sztokholmski – im bardziej państwo obywateli, w tym redaktora Wosia, zniewala, tym większą czuje on do tego państwa sympatię.

Co istotne, chiński gradualizm, do którego Wosiowi tak tęskno, wyklucza się z reformami demokratycznymi. Udane „terapie szokowe” pozwały na stworzenie krytycznej masy przemian oraz wczesne wkroczenie na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Jedno i drugie osłabiało zwolenników dawnego ustroju, utrudniając im demokratyczne odwrócenie wprowadzonych reform rynkowych. Gradualiści nie dostrzegają, że konieczne staje się wykorzystanie okresu „nadzwyczajnej polityki”, kiedy ludzie są szczególnie skłonni do krótkookresowego poświęcenia dla długotrwałych korzyści.

To nie jedyne różnice między Chinami w 1978 roku, kiedy zaczęły się reformy Deng Xiaopinga, a krajami byłego bloku wschodniego w 1989 roku. Na początku swojej drogi Chiny były krajem o wiele biedniejszym nie tylko od Polski, lecz także od nawet najbiedniejszych republik sowieckich w 1989 roku. Były też krajem nieuprzemysłowionym, w którym ponad 70% zatrudnionych pracowało w rolnictwie (dla porównania, nawet w Polsce, gdzie dominowały gospodarstwa małorolne, zatrudnienie w rolnictwie wynosiło u zarania transformacji ok. 25%). W końcu, na co wskazuje np. Anders Åslund, w Chinach biurokracja pozostawała – w wyniku świeżo przeprowadzonej „rewolucji kulturalnej” – zdyscyplinowana, podczas gdy w krajach byłego bloku wschodniego była rozprężona i niechętna do wykonywania poleceń ośrodków władzy. W rzeczywistości między Chinami a krajami Europy Środkowo-Wschodniej i byłego ZSRS nie istniało zbyt wiele podobieństw. Trudno zatem oczekiwać, by mógł tam zadziałać ten sam model.

Pozostałe możliwości

Następnego dnia w „Tygodniku Powszechnym” Woś, udając zaskoczenie, że „mówienie o alternatywnym modelu polskiej transformacji budzi tyle wściekłości”, wskazał, że poza modelem chińskim istniały też co najmniej trzy modele zaproponowane przez ekonomistów bądź polityków polskich.

Pierwszy to model skandynawski, proponowany przez Tadeusza Kowalika. Na początku lat 90., więc wkrótce po rozpoczęciu przez Polskę reform, Szwecja i Norwegia, a także Finlandia pogrążyły się w kryzysie. Z drugiej strony kraje skandynawskie – oprócz rozbudowanych świadczeń socjalnych – cechują się niesamowicie sprawnym sektorem publicznym (rzecz niebywała w przeżartym korupcją demoludzie, jakim była Polska), wysoką wolnością gospodarczą i bardzo dobrą ochroną praw własności. Ponadto, kraje skandynawskie miały w 1989 roku dochody ok. trzy razy większe niż Polska. Czy bez sprawnych instytucji zapewniających swobodę gospodarowania, i ze względnie niskimi dochodami Polska była w stanie sprawnie wdrożyć tzw. model skandynawski? Bardzo wątpliwe.

Drugi to model popytowy Łaskiego, odrzucony przez rząd Mazowieckiego kosztem, jak stwierdził Woś „pogłębiającej się recesji”. Zacznijmy od tego, że popytu wówczas nie trzeba było pobudzać, o czym świadczą kilometrowe kolejki. Problemem była dopasowana do popytu podaż. A co z recesją? Recesje wystąpiły w każdym kraju byłego bloku wschodniego. W Polsce była stosunkowo płytka (tylko w Czechach spadek PKB per capita był mniejszy) i trwała najkrócej, gdyż już w 1992 roku, jako pierwszy kraj regionu, Polska zanotowała wzrost gospodarczy. Ponadto, Polska wraz z Czechami i Słowacją należała do krajów, które najszybciej sprowadziły inflację do poziomu poniżej 50% rocznie i wróciły do poziomu PKB per capita z 1989 roku.

W końcu trzeci model, czyli słynne sto milionów Wałęsy. Pomijając już to, że Lechowi Wałęsie chodziło nie o wypłatę gotówki, lecz o powszechne świadectwa udziałowe, u Wosia natrafiamy na stwierdzenie zadziwiające, przynajmniej dla tych, którzy wynurzeń redaktora nie czytają regularnie. W jego opinii owe sto milionów miałoby być „wynagrodzeniem za krzywdę, jaką było ustanowienie własności prywatnej”. Tak! W opinii Wosia monopol własności państwowej (należącej do społeczeństwa tylko w teorii, w praktyce zaś pozwalającej czerpać rentę nomenklaturze) nie jest dla społeczeństwa krzywdą. Krzywdą – i to wymagającą kompensaty – jest dopiero ustanowienie własności prywatnej. W rzeczywistości to własność prywatna, przez zapewnienie odpowiednich zachęt w działalności produkcyjnej, najlepiej służy interesowi społecznemu.

Wracając na koniec do pytania, jakie Woś postanowił na trzydziestolecie polskiej transformacji zadać, trzeba odpowiedzieć: owszem, można było inaczej, ale czy można było lepiej? Wydaje się, że alternatywy opisane przez Wosia prędzej poprowadziłyby nasz kraj drogą Ukrainy, niż skierowały w stronę Zachodu.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł O alternatywnych drogach transformacji [w odpowiedzi R. Wosiowi] pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/o-alternatywnych-drogach-transformacji-w-odpowiedzi-r-wosiowi/feed/ 0
Pociąg do nacjonalizacji https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pociag-do-nacjonalizacji/ https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pociag-do-nacjonalizacji/#respond Mon, 09 Apr 2018 12:53:07 +0000 https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/?p=5779 Jeszcze przed dojściem PiS do władzy zakres własności państwowej w Polsce był większy niż w innych krajach OECD i Unii Europejskiej. Rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego w żadnym stopniu nie przyczyniły się jednak do zmniejszenia wysokiego poziomu upolitycznienia gospodarki. Wręcz przeciwnie, od ponad dwóch lat jesteśmy świadkami wciąż to nowych działań nacjonalizacyjnych, stanowiących najbardziej […]

Artykuł Pociąg do nacjonalizacji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
Jeszcze przed dojściem PiS do władzy zakres własności państwowej w Polsce był większy niż w innych krajach OECD i Unii Europejskiej. Rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego w żadnym stopniu nie przyczyniły się jednak do zmniejszenia wysokiego poziomu upolitycznienia gospodarki. Wręcz przeciwnie, od ponad dwóch lat jesteśmy świadkami wciąż to nowych działań nacjonalizacyjnych, stanowiących najbardziej drastyczną formę ingerencji w rynek.

Urzędnicy i politycy, w przeciwieństwie do prywatnych inwestorów, nie kierują się rachunkiem ekonomicznym – nie patrzą na to, czy dane przedsięwzięcie będzie opłacalne i czy stworzony produkt znajdzie zapotrzebowanie u klientów. Kierują się rachunkiem politycznym, co tłumaczy popularność wielkich planów rozwojowych, które w łatwy sposób można „sprzedać” wyborcom. Innymi słowy, jeśli jakiś projekt jest potrzebny, to powinien w niego zainwestować rynek. Jeśli nie, to należałoby o projekcie zapomnieć. Najgorsza w takiej sytuacji jest ingerencja państwa promująca dane rozwiązanie z powodu jego politycznej atrakcyjności za pieniądze podatników.

Ostatnio państwo wzięło na celownik bydgoską Pesę – największego w Polsce producenta pojazdów szynowych. W firmę zainwestuje państwowy Polski Fundusz Rozwoju (PFR), który ma wyłączność na negocjacje w sprawie dokapitalizowania spółki. W rozwiązanie problemów Pesy i stworzenie konsorcjum banków pod przewodnictwem państwowego PKO BP osobiście zaangażował się Mateusz Morawiecki.

Z powodu problemów z płynnością Pesa, by móc realizować zamówienia, wzięła w listopadzie 2017 roku 200 mln złotych kredytu od konsorcjum banków z udziałem PKO BP, Pekao, Banku Gospodarstwa Krajowego, mBanku, BZ WBK i Raiffeisen Banku. Warunkiem otrzymania kredytu było znalezienie inwestora do marca bieżącego roku. Pesa prowadziła negocjacje z rozmaitymi prywatnymi inwestorami zagranicznymi, w lutym wciąż brano pod uwagę czeską spółkę Škoda Transportation, jednak 2 marca wyłączność na dalszy udział w negocjacjach otrzymał PFR. Państwowy fundusz ma dokapitalizować spółkę kwotą 300 mln złotych (z czego 200 mln złotych zostanie przeznaczone na spłatę wspomnianego kredytu) i stać się jej akcjonariuszem.

Ze względu na to, że Pesa cieszy się uznaniem również na rynkach zagranicznych, do jej dokapitalizowania chętni byli także prywatni inwestorzy z innych krajów – wspominano między innymi o hiszpańskiej spółce Construcciones y Auxiliar de Ferrocarriles, a do niedawna z PFR-em rywalizowała wspomniana Škoda Transportation. Z uwagi na to, że szczegóły negocjacji nie są znane, trudno stwierdzić, co bezpośrednio zadecydowało o wyborze państwowego inwestora. Faktem pozostaje jednak to, że Pesa mogła bez trudu znaleźć inwestora prywatnego.

Biorąc pod uwagę kwotę dokapitalizowania, może stwierdzić, że prawdopodobnie PFR nie będzie miał większościowego udziału w Pesie (choć z pewnością będzie to udział znaczący). Niemniej możliwy jest scenariusz, że pod egidą państwowego PFR-u w najbliższym czasie dojdzie do konsolidacji polskich producentów taboru: Agencja Rozwoju Przemysłu S.A., należąca do Grupy PFR, jest właścicielem Cegielskiego – Fabryki Pojazdów Szynowych. Z kolei drugi obok Pesy duży prywatny producent działający w tej branży, nowosądecki Newag ogłosił w listopadzie ubiegłego roku, że prowadzi rozmowy z PFR-em w sprawie zaangażowania państwowego funduszu. Z tego powodu zachodzi niestety obawa, że w ramach „budowy narodowych czempionów”, jak określa się będące źródłem gospodarczych problemów państwowe molochy, rząd postanowi objąć pieczę nad połączeniem prywatnych producentów, by następnie wywierać wpływ na ich strategię i bieżące działania. Wśród flagowych projektów państwowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wymieniona jest bowiem Luxtorpeda 2.0. Rząd pragnie „stymulować rozwój technologii i produkcji polskich pojazdów szynowych, ze szczególnym uwzględnieniem pojazdów transportu pasażerskiego”.

Należy sobie tutaj zadać pytanie o zasadność całego przedsięwzięcia. Oczywiście w ramach rynku prywatne firmy decydują się na fuzje lub przejęcia, jednak czynią to kierując się rachunkiem ekonomicznym. Państwo i jego agencje kierują się rachunkiem politycznym – ważna dla nich jest nie potencjalna opłacalność, lecz polityczna atrakcyjność projektu. Istotnie zwiększa to ryzyko niepowodzenia, tym bardziej, że ewentualne koszty błędnych decyzji można zawsze przerzucić na podatnika.


Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Share

Artykuł Pociąg do nacjonalizacji pochodzi z serwisu Blog Obywatelskiego Rozwoju.

]]>
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/pociag-do-nacjonalizacji/feed/ 0