Chyba największym fakenewsem na temat czasów realnego socjalizmu, na jaki nabierają się polscy „intelektualiści” jest gospodarka mieszkaniowa PRL-u, której korbuzjerowskie założenia i propagandowy rozmach zdają się działać na ich mózgi lepiej niż kolejny artykuł Krytyki Politycznej. Pogląd, że w PRL budowało się więcej mieszkań, przewija się w każdej dyskusji na temat sytuacji na rynku mieszkaniowym w Polsce, a także w wielu innych. Podobnie często pojawia się teza, jakoby w czasach słusznie minionego ustroju mieszkania były bardziej komfortowe.

Oba te twierdzenia to bzdury, mimo że ich obrońcy przedstawiają w ich obronie szereg dowodów anegdotycznych. W odpowiedzi na te „dowody” warto zacząć od statystyk – które pokazują że były lata, gdy liczba mieszkań oddanych do użytku przewyższała tę z czasów III RP (szczególnie w trakcie dekady Gierka), ale zwracają przy tym uwagę na niebywale istotny dla tych wyliczeń fakt: mieszkanie mieszkaniu nierówne – dosłownie.
Otóż średnia powierzchnia mieszkań oddawanych do użytku w
PRL, nawet w najlepszych latach tego ustroju, była prawie dwukrotnie mniejsza
od średniej powierzchni w III RP[1].
Pod względem całej łącznej powierzchni mieszkań oddanej do użytku w Polsce
rekord PRL (1979) udało się pobić w 2003, 2019 i 2020 roku. Przeciętne
mieszkanie oddane do użytku w PRL możemy spokojnie liczyć jako 60% mieszkania
zbudowanego w III RP. Moglibyśmy więc z 3 stojących obok siebie mieszkań
zbudowanych w 2018 roku zrobić 5 mieszkań w standardzie z 1975 roku.
Ktoś może jednak powiedzieć, że porównanie to jest nietrafne,
bo przecież każde mieszkanie musi mieć łazienkę i kuchnię, a przy takim
hipotetycznym podziale trzech mieszkań na pięć warunek ten nie zostałby
spełniony. Otóż, doświadczenia poprzedniej epoki udowodniły, że wcale tak być nie
musi. I tu właśnie pojawia się drugi argument, wysuwany przez miłośników PRL-owskiego
mieszkalnictwa – czyli teza, jakoby mieszkania oddawane do użytku w tamtych
czasach były lepszej jakości. Tymczasem było dokładnie na odwrót.

Aż do lat sześćdziesiątych w Polsce powstawały bloki, w których jedna łazienka przypadała na kilka mieszkań. Na początku tej dekady urzędujący wówczas I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka wyrażał również wolę, że w nowo powstających blokach wspólne powinny być nie tylko toalety, ale nawet kuchnie. Szczęśliwie ten patodeweloperski pomysł zarzucono, jednak do dzisiaj, z powodu ówczesnej polityki oszczędnościowej, większość mieszkań z tego okresu nie posiada podstawowych udogodnień – na przykład okien w kuchni[2]. Pod koniec czasów Gomułki do lamusa zaczęły odchodzić również wspólne łazienki, jednak jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych samodzielną toaletę posiadało tylko 60% mieszkań miejskich[3], nie wspominając o sytuacji na wsi. Tymczasem w „neoliberalnej” III RP odsetek ten dla wszystkich gospodarstw domowych (zarówno wiejskich, jak i miejskich) w 2020 roku wyniósł 98,3%[4] – jest to poziom zbliżony do średniej unijnej, ale znacznie przewyższający przeciętny wynik dla postsocjalistycznych członków UE (dla przykładu w Rumunii jest to 75,8%). Sytuacja mieszkaniowa przez cały okres PRL była bardzo zła, a postulaty jej poprawy pojawiały się podczas wszystkich protestów społecznych tego okresu, na czele z protestami sierpnia 1980 roku. Świadomość niskiej jakości nowopowstających osiedli, i ich mankamentów takich jak brak dróg dojazdowych, czy dostępu do sklepów albo aptek, była tak zakorzeniona w kulturze, że powstawały na ten temat seriale (jak na przykład „Alternatywy 4” Stanisława Barei). Ta niska jakość była skutkiem centralnego planowania, którego założeniem było oddanie do użytku dużej ilości mieszkań, bez oglądania się na kwestie użytkowe.
Pozostaje jeszcze jeden istotny aspekt. Duża liczba mieszkań budowanych w okresie PRL stanowiła w istocie jedynie kroplę w morzu potrzeb wobec trwającego nieprzerwanie przez prawie cztery dekady okresu dynamicznego przyrostu demograficznego. Zobrazować może to poniższy wykres przedstawiający iloraz liczby ludności poniżej dwudziestego roku życia przez całkowitą powierzchnię mieszkań oddanych do użytku w danym roku.

Podsumowując, zarówno ilość jak i jakość mieszkań budowanych w PRL-u była żałośnie niska. Teza o wyższej liczbie mieszkań budowanych w dawnym ustroju jest akceptacją zakłamanej statystyki, a teoria o ich wyższej jakości jest totalną aberracją rzeczywistości. Ciężko jest uwierzyć w to, że po ’89 roku, gdy PRL upadał w warunkach całkowitej katastrofy gospodarczej, tak szybko znaleźli się ludzie, którzy staną się wiernymi piewcami jego „osiągnięć” w tej kwestii.
[1]https://pl.wikipedia.org/wiki/Gospodarka_mieszkaniowa_w_PRL#/media/Plik:Budownictwo_mieszkaniowe_w_Polsce.png
[2] https://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/944991,zmiany-w-przepisach-budowlanych.html
[3] T. Kuczyńska, Mieszkanie z wyobraźnią, Warszawa 1986
[4] Eurostat