Gdy w listopadzie 2018 roku na francuskie ulice wyszło blisko 290 tys. ludzi, opinia publiczna ogłaszała rozpoczęcie nowej francuskiej rewolucji. Jednak od pewnego czasu ruch „żółtych kamizelek” kojarzy się wyłącznie z agresją i wandalizmem. Dwudziesty szósty akt manifestacji zgromadził już tylko 18 600 ludzi w całej Francji. Czy możemy zatem zaryzykować tezę, że gilets jaunes utraciły poparcie i mandat społeczeństwa?
„Żółte kamizelki” są (a raczej były) uznawane za jedną z bardziej nieszablonowych inicjatyw społecznych, porównywanych do rewolucji francuskiej. To, co jest coraz bardziej widoczne w protestach gilets jaunes, to ichetatyzm i robinhoodowska chęć zabrania bogatym i dawania biednym. Zastanówmy się zatem, z jakimi tak naprawdę problemami boryka się Francja i czy oczekiwaniagilets jaunes mogą poprawić aktualną sytuację państwa.
Kraj nad Loarą przoduje nie tylko w rankingach na najlepsze wino (mimo że pewien amerykański prezydent uważa inaczej), ale również w klasyfikacji największych wpływów podatkowych. Według danych OECD, Francja z wynikiem 46,2% w relacji do PKB zajmuje pierwsze miejsce przed Danią i Belgią. Jakby tego było mało, prezydent Emmanuel Macron, pod pretekstem walki z ociepleniem klimatu, nalegał na wprowadzenie wyższego podatku na paliwa, wywołując tym samym falę manifestacji żółtych kamizelek.
Opodatkowanie paliw było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Po otrzymaniu społecznego poparcia żółte kamizelki przedstawiły listę 42 postulatów. Uczestnicy protestów domagają się m.in. zwiększenia liczby umów na czas nieokreślony, opodatkowania największych firm i wsparcia lokalnych przedsiębiorców, którzy przegrywają z zagranicznymi konkurentami.Wśród postulatów znaleźć można też podwyższenie płacy minimalnej, obniżenie wieku emerytalnego, nacjonalizację francuskich fabryk i spółek energetycznych oraz wprowadzenie minimalnej emerytury wynoszącej 1200 euro. Wszystkie one mogą stanowić kolejne zagrożenia dla francuskiej gospodarki.
Powód? Obniżenie wieku emerytalnego w kraju, gdzie wydatki socjalne są drugie pod względem wysokości w Europie, to dodatkowe obciążenie dla i tak już schorowanych finansów publicznych, które muszą radzić sobie z kryzysem demograficznym i długiem publicznym, opiewającym na 98% PKB. Nacjonalizacja francuskich fabryk i spółek energetycznych doprowadziłaby do zwiększenia etatyzmu i monopolizacji większości francuskich sektorów przez państwo. Ustanowienie płacy minimalnej nie zmniejszy ubóstwa wśród tych, którzy pracy nie mają. Paradoksalnie, ta propozycja może utrudnić dostęp do rynku pracy i zniechęcać do zatrudniania nowych pracowników.
Analizując postulaty żółtych kamizelek, można odnieść wrażenie, że są one niekorzystne dla sytuacji ekonomicznej kraju i, co za tym idzie, dla poziomu życia mieszkańców Francji. Jednak po zakończeniu krajowych negocjacji zwanych „Wielką Debatą Narodową” i pod presją zbliżających się wyborów europejskich, Emmanuel Macron zdecydował się spełnić kilka postulatów gilets jaunes. Prezydent podwyższył kwotę płacy minimalnej (SMIC), zniósł opodatkowanie godzin nadliczbowych, zwolnił emerytów z pewnych składek socjalnych (CSG) i zapowiedział likwidację Krajowej Szkoły Administracji (której sam był absolwentem), uważanej za symbol francuskich elit. Nowa ustawa regulująca podatek cyfrowy również zyskała poparcie narodu. Jednak jabłkiem niezgody pozostał podatek dla najbogatszych (ISF), który według głowy państwa spowodowałby wzrost bezrobocia i spadek zagranicznych inwestycji.
Z ekonomicznego punktu widzenia Francja potrzebuje radykalnych reform, które zmniejszą wydatki państwa, szczególnie w obszarze wydatków socjalnych, oraz zliberalizują przeregulowany rynek pracy. Stąd odpowiedzią na realne francuskie problemy nie są postulaty żółtych kamizelek, które doprowadziłyby do pogłębienia etatyzmu, czyli zwiększenia roli państwa w gospodarce, co do tej pory było poważnym hamulcem wzrostu francuskiej gospodarki.
Rosnąca agresja i akty wandalizmu powodują, że francuska opinia publiczna z coraz większą niechęcią patrzy na gilets jaunes. Odzwierciedla to najlepiej zmniejszająca się liczba uczestników manifestacji oraz zwiększające się poparcie dla prezydenta Emmanuela Macrona. Na dodatek, zaproponowane postulaty nie są receptą na aktualne problemy Francji. Te wszystkie czynniki mogą spowodować, że tytułowa „żółta rewolucja” powoli zaniknie, choć pewnie na długo zapamiętamy samych protestujących w żółtych kamizelkach.
Wpisy na Blogu Obywatelskiego Rozwoju przedstawiają stanowisko autorów bloga i nie muszą być zbieżne ze stanowiskiem Forum Obywatelskiego Rozwoju.