Russian dream – w taki sposób określana była inicjatywa ówczesnego Prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który hucznie zapowiedział utworzenie w podmoskiewskiej wsi Skołkowo rosyjskiej wersji Doliny Krzemowej. Inicjatywa ta miała być ukoronowaniem ogłoszonej w 2009 r. strategii Russia GO!. Ten liczący cztery tysiące słów dokument zakreślał ambitną wizję modernizacji i dywersyfikacji „w hańbiący sposób” zacofanej i anachronicznej rosyjskiej gospodarki opartej głównie na eksporcie nieprzerobionych surowców naturalnych. Motorem modernizacji miały się stać nowoczesne technologie i innowacyjne rozwiązania, co szłoby w parze ze zwiększeniem wolności politycznej i wzmocnieniem demokracji w Rosji. Inwestycje w edukację, otwarcie się na świat, a co za tym idzie zintensyfikowanie swobodnej wymiany myśli i idei miały być receptą na sukces. Samo Skolkovo Innovation Centre, na które zamierza się przeznaczyć 4 mld dolarów do 2020 r., miało zgromadzić 50 tys. badaczy i technologów i służyć jako inkubator dla start-upów oferujący granty, kursy edukacyjne i przestrzeń biurową.
Prezydent Miedwiediew, brzmiąc jak postmodernistyczna wersja Gorbaczowa z jego planem pierestrojki, zapowiedział, że nie popełni błędów Piotra I i przywódców sowieckich, którzy wdrażali swoje wizje przymusowo i za zbyt wysoką cenę, którą przyszło płacić prostym ludziom. Tego projektu naród nie musi się obawiać – jak ukazał „car” modernizacja ma nastąpić dzięki kreatywności i przedsiębiorczości zwykłych ludzi.
Samo w sobie brzmiało to dość absurdalnie w kraju, w którym w 2015 r., w szczycie kryzysu gospodarczego, przypadało 108 urzędników na każde 10 tys. obywateli (w ZSRR współczynnik ten wynosił maksymalnie 73 urzędników) i ciągle rośnie.
The Economist już w 2009 r. wyraził sceptycyzm wobec zaprezentowanych planów. Wskazano, że Miedwiediew nie ma realnego przełożenia na rosyjską rzeczywistość zdominowaną przez skorumpowaną, biurokratyczną machinę, a jego deklaracje to jedynie puste symbole. Grał on rolę „dobrego gliny” mówiącego o modernizacji i prawach człowieka, chwilowo zastępując Władimira Putina sterującego wszystkim z tylnego siedzenia.
Dolina Krzemowa w Kalifornii powstała sama z siebie, oddolnie, niemal przez przypadek. Przyczyn sukcesu było wiele – od sprzyjającego klimatu po fantastyczne zaplecze naukowe w postaci Uniwersytetu Stanforda. Szczęśliwie dla USA „mądre głowy” siedzące w urzędach nie zajęły się planowaniem i regulowaniem Doliny Krzemowej, która wyrosła na gruncie wolności gospodarczej połączonej z rządami prawa. Główną natomiast słabością rosyjskiego projektu, pomijając tradycyjny brak poszanowania dla zasada państwa prawa oraz bezmiar regulacji i biurokracji, było niewykorzystanie istniejącego już potencjału. Trudno sobie nawet wyobrazić motywy jakie mogły stać za niepodjęciem strukturalnej współpracy z tak renomowanymi ośrodkami jak Moskiewski czy Nowosybirski Uniwersytet Państwowy, nie mówiąc już o Rosyjskiej Akademii Nauk z której wywodzi się aż 18 noblistów.
Na początku zapowiadało się jednak całkiem optymistycznie – do 2013 r. do Skołkowa przeniosło się ponad tysiąc rosyjskich i zagranicznych przedsiębiorstw. Od tego momentu jednak liczba ta nie rośnie i utrzymuje się na podobnym poziomie. Potem pojawiły się już problemy typowe dla naszych wschodnich sąsiadów – korupcja, malwersacje, defraudacje. W 2013 r. prokuratura postawiła pierwsze zarzuty. Z przeznaczonych na inwestycje 50 mld rubli (wówczas ok. 500 mln zł) w latach 2010-2012 aż 30 mld było dotkniętych nieprawidłowościami.
Po sankcjach nałożonych na Rosję oraz coraz głębszej zapaści gospodarczej pogorszył się też klimat inwestycyjny, który zniechęca zagraniczne przedsiębiorstwa obawiające się rosnącej niestabilności. W 2014 r. władze zaczęły też ograniczać wolność w internecie. Zwiększono inwigilacje i wprowadzono przymus rejestracji poczytnych blogerów. Dziś słyszymy głosy o potrzebie wyodrębnienia runetu, rosyjskojęzycznego internetu, i poddania go dokładniejszej kontroli władz. Takiego rodzaju interwencjonizm i budowanie murów nie sprzyja tworzeniu międzynarodowych relacji businessowych.
Brak kompetentnych kadr zarządzających, a co za tym idzie nieskuteczne wsparcie inicjatyw skutkuje faktem, że żywotność ok. 90% nowo-powstałych w Skołkowie kompanii to jedynie 2-5 lat. W 2015 r. jedynie 45% rezydentów wykazywało przychód, a zaledwie 3% zarobiło więcej niż 100 mln rubli (ok. 6,3 mln zł). Przestarzała, rosyjska gospodarka nie przejawia też wystarczającego popytu nawet na udane innowacje, które nie uzyskawszy należytego wsparcia, w większości nie są w stanie podbijać zachodnich rynków. Nic więc dziwnego, że mówi się już co najmniej o potrzebie przeprofilowania projektu Miedwiediewa.
Nasiona pięknego kwiatu innowacji zostały rzucone na zmarzniętą, rosyjską glebę. Od kilku lat podlewa się je strumieniami pieniędzy rosyjskich podatników, te jednak spływają bocznymi kanałami i nie użyźniają gleby. Władze nie potrafią lub nie chcą zaorać tej ziemi, rozbić skostniałej struktury przerośniętej biurokracji, która zdusi jeszcze wiele ambitnych inicjatyw.
Autor jest laureatem nagrody specjalnej i absolwentem Jesiennej Szkoły Leszka Balcerowicza 2016, w ramach której powstała niniejsza praca.